PolskaDwuminutowy test zamiast antybiotyku?

Dwuminutowy test zamiast antybiotyku?

Dwuminutowy test w gabinecie lekarskim pomaga ograniczyć liczbę przepisywanych antybiotyków – wynika z badań przeprowadzonych przez Polskie Towarzystwo Medycyny Rodzinnej. Okazuje się, że dzięki tzw. szybkim testom CRP lekarze mogą wydawać o prawie połowę mniej recept na antybiotyki. Ministerstwo Zdrowia zapowiada jednak, że nie ma szans na refundację wyrobu.

Dwuminutowy test zamiast antybiotyku?

08.02.2008 | aktual.: 17.06.2008 11:16

Badania PTMR przeprowadzone na 856 pacjentach z Wrocławia, Poznania, Gdańska i Warszawy wykazały, że o ile przy normalnym diagnozowaniu antybiotyk przepisany by został 413 osobom, o tyle dzięki szybkim testom CRP tę liczbę udałoby się ograniczyć do 246 pacjentów (60%). Oznacza to spadek liczby wypisanych recept o 40%.

Co to jest CRP?

Test CRP określa stężenie specyficznego rodzaju białka, którego poziom jest różny w zależności od tego czy mamy do czynienia z infekcją wirusową czy bakteryjną. Testy są najczęściej wykonywane w przypadku infekcji dróg oddechowych lub braku skuteczności stosowanej terapii. W surowicy zdrowych ludzi stężenie CRP nie przekracza 6 mg/l, w infekcjach wirusowych jest nieznacznie podwyższony, a w ostrych infekcjach bakteryjnych może zwiększać się nawet kilkasetkrotnie.

Do tej pory takie badanie było przeprowadzane tylko w szpitalach lub w gabinecie zabiegowym na zlecenie lekarza specjalisty. Na wynik trzeba było jednak poczekać. Dwa lata temu na polski rynek trafiły aparaty, które w ciągu dwóch minut wskazują poziom CRP. Test jest bardzo prosty do wykonania. Wystarczy nakłuć palec i kroplę krwi, zmieszaną z trzema odczynnikami, nanieść na tester. Łatwość polega na tym, że nie trzeba do jego wykonania angażować pielęgniarki i wysyłać krwi do laboratorium.

Dr Ewa Gyrczuk jest lekarzem medycyny rodzinnej w przychodni na warszawskich Kabatach i uczestniczyła w badaniach Polskiego Towarzystwa Medycyny Rodzinnej. O testach CRP dowiedziała się dwa lata temu podczas zjazdu lekarzy chorób zakaźnych. – Byłam zaskoczona tym, że lekarze rodzinni mogą lepiej zdiagnozować infekcję, z którą przychodzi pacjent. Do tej pory musieliśmy polegać na własnych obserwacjach. Wielokrotnie zdarzało się tak, że do gabinetu przychodziła mama z dzieckiem, które oprócz gorączki nie ma żadnych innych objawów. W takich sytuacjach często pojawiają się wątpliwości czy podać antybiotyk, czy się z nim wstrzymać. Wykonanie szybkiego testu CRP pozwala niemal natychmiast stwierdzić jaki poziom białka dziecko ma we krwi. Jeśli znacznie przewyższa normę, włączamy antybiotyk. Dzięki temu infekcja nie rozwinie się w pełni i pacjent szybciej wraca do zdrowia – ocenia dr Gyrczuk.

Test w złych rękach

Tę tezę potwierdza dr Paweł Grzesiowski, kierownik zakładu profilaktyki zakażeń w Narodowym Instytucie Leków. - Ograniczenie ilości spożywanych antybiotyków to spadek oporności wśród bakterii i mniejsze ryzyko wystąpienia powikłań poantybiotykowych takich jak grzybice czy biegunki – mówi dr Grzesiowski. Jak jednak dodaje, stosowanie testów CRP przez niedoświadczonego lekarze może być ryzykowne. – Trzeba brać pod uwagę, że są choroby, w których CRP jest podwyższone jak np. choroby reumatyczne, choroba wieńcowa czy gruźlica. Wyższe CRP występuje także po operacjach i przebytych zawałach, dlatego przed wykonaniem testu należy przeprowadzić bardzo szczegółowy wywiad lekarski – podkreśla. – Ważne jest też to, aby obserwować pacjenta przez następne dni, bo wskaźnik CRP potrafi wzrastać bardzo szybko – dodaje dr Gyrczuk. Choć testy są bardzo łatwe w wykonaniu, to dr Grzesiowski uważa, że powinni wykonywać je wyłącznie lekarze. – Nie trudno sobie wyobrazić co by było, gdyby test był dostępny dla każdego. Matka,
która kupiłaby go w aptece i zrobiła dziecku, z pewnością nie poszłaby do lekarza, gdyby wynik wyszedł ujemny. Mogłaby zbagatelizować sprawę, a w nocy dziecko umarłoby na sepsę – mówi specjalista.

Antybiotyk kosztuje pacjenta i państwo

Jak mówi dr Paweł Grzesiowski, badania PTMR pokazują jak ważna jest diagnostyka. – Każdy bezsensownie przepisany antybiotyk kosztuje i pacjenta i państwo. Jeśli ok. 10-15% całej listy leków refundowanych stanowią antybiotyki, to warto by się pochylić nad tak wielkimi pieniędzmi, które można przeznaczyć na inne cele np. na szczepionki – mówi dr Grzesiowski. Z danych Narodowego Funduszu Zdrowia wynika, że w planie finansowym na ten rok zarezerwowano blisko 7,2 mld zł. na refundację leków. Fundusz nie dysponuje jednak szczegółowymi statystykami na temat tego jaką część tej kwoty pochłania refundacja antybiotyków.

Obecnie wykonanie szybkiego testu CRP kosztuje ok. 15 złotych i nie jest dostępne w wielu polskich przychodniach. Dr Grzesiowski jest zdania, że szybkie testy CRP powinny być refundowane. Bolesław Piecha, przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia i były wiceminister zdrowia podchodzi jednak do tego pomysłu sceptycznie. – Zdaję sobie sprawę, że antybiotyki należą do czołówki środków refundacyjnych, ale trzeba byłoby przeprowadzić kompleksowe badania i dokładnie wyliczyć koszty wprowadzenie testów, bo nie jestem pewien czy rzeczywiście zracjonalizowałyby wydatki na antybiotykoterapię. Choć z badań PTMR wynika, że jest możliwe ograniczenie wydawanych recept o 40% to nie sądzę, że taki wynik udałoby się uzyskać w krótkim czasie. To proces długotrwały i NFZ najpierw musiałby w ten pomysł zainwestować. Nie sądzę, aby Fundusz dysponował jakimiś wolnymi środkami – mówi Piecha.

NFZ odbija piłeczkę. - Z ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych wynika jasno, że o ewentualnym wprowadzeniu szybkich testów CRP decyduje Minister Zdrowia, bo to on ustala limity cen leków i wyrobów medycznych – mówi Magdalena Caban z Biura Komunikacji Społecznej Centrali NFZ.

Co zatem o pomyśle sądzi resort zdrowia? Marek Twardowski, wiceminister zdrowia nie widzi sensu refundowania testu. – Nie znam kraju europejskiego, który płaciłby za szybkie testy CRP. Jeśli ktoś chce sobie zrobić takie badanie prywatnie to jego wolna wola, ale nie ma uzasadnienia medycznego, aby refundować takie świadczenie. Ten test nie pokazuje bowiem dokładnie z jaką infekcją mamy do czynienia. Wskazuje jedynie czy jest odczyn zapalny co oznacza, że tylko pośrednio może wskazywać czy infekcja może być wywołana bakterią. Dodatkowo może się okazać, że pacjent jest przewlekle chory i wtedy lekarz musi niezależnie od testu podjąć decyzję czy antybiotyk jest potrzebny czy nie – mówi Twardowski. Szybki test CRP nie będzie w najbliższym czasie refundowany

Jakub Wojtachnio z firmy Medmess, która wprowadziła na polski rynek norweski aparat do przeprowadzenia testów, jest zdziwiony argumentacją wiceministra zdrowia, bo uważa że rozsądne stosowanie antybiotyków oraz diagnostyka testem CRP dałyby znaczne oszczędności. Zastanawia się także dlaczego nie ma w Polsce specjalisty ds. farmakoekonomii, który obliczyłby zyski i straty dla państwa jakie przyniosłaby refundacja testów.

Wiceminister odpowiada na to krótko. – Jeśli założyć, że w Polsce pracuje ok. 18 tys. lekarzy rodzinnych, którzy przyjmują po 20 pacjentów dziennie i każdemu z nich oferują przeprowadzenie testu za kilkanaście złotych, to rocznie kosztowałoby to ok. 2,5 miliarda złotych. To gigantyczna suma i sądzę, że właśnie dlatego firma Medmess tak się w tę sprawę angażuje. Być może w przyszłości, kiedy wejdą dobrowolne, dodatkowe ubezpieczenia będzie można sobie wykupić w pakiecie takie świadczenie. Biorąc pod uwagę nasze realia, musimy podejmować bardzo trudne decyzje, gdzie kierować środki finansowe. W pierwszej kolejności musimy myśleć o lekach przeciwnowotworowych czy lekach na rzadkie choroby, a nie szybkich testach CRP - akcentuje wiceminister.

Trudno przełamać myślenie lekarzy

Piecha podaje jednak kolejny argument świadczący o tym, że w szybkim tempie nie uda się wprowadzić testów do gabinetów lekarskich. – Obawiam się, że diagnostyka rozbudowana o tego typu testy z pewnością podniosłaby koszty leczenia. Z pewnością byłyby problemy z wdrożeniem tych testów – trzeba by było uzbroić gabinety w sprzęt oraz stanowisko do wykonywania i przechowywania testów. Poza tym sądzę, że trudno jest przełamać myślenie wielu lekarzy, którzy działają w określonych koleinach. Wielu z nich nadal uważa, że lepiej jest podać na wszelki wypadek antybiotyk, aby zabezpieczyć się przed ewentualnymi konsekwencjami – tłumaczy Piecha. Podobnego zdania jest minister Twardowski. – Jeszcze nie słyszałem, aby ktoś poniósł konsekwencje z powodu zastosowania antybiotyku. Działo się wręcz odwrotnie – niejednokrotnie słyszałem pretensje pacjentów, że lekarz nie przepisał w porę – mówi podsekretarz stanu.

Ten argumenty odpiera jednak dr Jarosław Załuski, Kierownik Indywidualnego Gabinetu Specjalistycznego w Sochaczewie. - Podczas wizyt przeziębionego pacjenta rzeczywiście wielu lekarzy podejmuje decyzję, że lepiej jest przepisać antybiotyk niż diagnozować. Taka sytuacja spowodowana jest przede wszystkim tym, że lekarz nie posiada odpowiedniego narzędzia, które w sposób klarowny i szybki pomogłoby określić stan badanego. Obecnie na świecie można zaobserwować tendencję do przeprowadzania tzw. szybkich testów diagnostycznych i z całą pewnością trend ten dotrze także do nas – podkreśla dr Załuski.

Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (0)