Dwumetrowe listy w wyborach lokalnych w Bułgarii
Aż do dwóch metrów długości mogą dojść w
niektórych dużych bułgarskich miastach listy kandydatów w wyborach
lokalnych - poinformował minister administracji państwowej Nikołaj
Wasilew, w dniu rozpoczęcia kampanii przed wyznaczonym
na 28 października głosowaniem.
Jest to spowodowane tym, że od kilku lat w Bułgarii listy kandydatów wszystkich partii muszą znaleźć się na jednej karcie do głosowania, a według ostatnich zmian ordynacji wyborczej w Sofii, Płowdiwie i kilku innych dużych miastach wybierani będą nie tylko merowie miast, lecz także dzielnic. Przy 88 partiach, które zarejestrowały się w Centralnej Komisji Wyborczej, listy mogą okazać się tak długie, że nie wejdą do urn.
Kampania wyborcza potrwa miesiąc. Wybory odbędą się na półmetku kadencji obecnego parlamentu i będą ważnym wskaźnikiem popularności rządzącej koalicji Bułgarskiej Partii Socjalistycznej, liberalnego Ruchu Narodowego Symeona II (NDSW) i tureckiego Ruchu na rzecz Praw i Swobód.
W wyborach po raz pierwszy startuje utworzona w grudniu 2006 roku partia mera Sofii Bojko Borysowa GERB (Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii), do której przyłączyło się wielu lokalnych polityków, należących do niedawna do centroprawicy i NDSW.
Według sondaży Borisow, który po prezydencie Georgi Pyrwanowie jest najpopularniejszym politykiem w kraju z 53-procentowym poparciem, to zdecydowany faworyt w Sofii, a na jego partię chce zagłosować ok. 22-25 proc. wyborców. Drugą siłą polityczną jest lewica, która według prognoz zbierze od 15 do 19 proc.
Dobrych wyników mimo ustawowych ograniczeń dla mieszkających na stałe w Turcji bułgarskich Turków o podwójnym obywatelstwie spodziewa się turecki Ruch na rzecz Praw i Swobód. W wyborach do Parlamentu Europejskiego (PE) w maju był on trzecią siłą u wprowadził do PE czterech na 18 posłów.
Centroprawica, podobnie jak podczas ostatnich wyborów parlamentarnych w 2005 roku i w majowych wyborach do PE, startuje podzielona, co nie daje jej większych szans.
Startowi kampanii towarzyszą liczne protesty społeczne, w tym trwający od czterech dni bezterminowy strajk nauczycieli, domagających się 100-procentowej podwyżki płac. Związek nauczycieli zagroził, że gdyby nie doszło do porozumienia z rządem, może nie dopuścić do przeprowadzenia wyborów - lokale wyborcze tradycyjnie bowiem są w szkołach.
Ewgenia Manołowa