Dwuletni Adaś nie był pierwszy. Łukasz z Poznania spędził 25 minut pod lodowatą wodą i przeżył
Przypadek szczęśliwie uratowanego dwuletniego Adasia z małopolskich Racławic, który w stanie głębokiej hipotermii trafił do szpitala na krakowskim Prokocimiu, jest szczególny, bo ekstremalny. Ale do czego zdolny jest ludzki organizm pokazała też historia Łukasza z Poznania. Prawie trzy lata temu też mówiono, że to cud. Chłopak uległ wypadkowi na zamarzniętym stawie, spędził pod lodowatą wodą kilkadziesiąt minut, ale lekarzom udało się go uratować.
Był styczeń. 13-letni wówczas Łukasz wraz z trzema kolegami, pobiegł po szkole na znajdujący się w pobliżu zamarznięty staw, gdzie zaczęli się ślizgać. Nagle jeden z kolegów wpadł do wody. Na ratunek ruszył mu Łukasz, pod którym również załamał się lód. Chłopak poszedł na dno. Leżał tam prawie pół godziny - w stanie hipotermii, z wodą w płucach. Gdy go wyciągnięto wszyscy myśleli, że nie żyje. Woda miała 3 stopnie Celsjusza, a chłopak spędził w niej 25 minut.
- W momencie dostarczenia go do naszej karetki, chłopiec był... martwy - mówi Łukasz Nowaczyk, ratownik pogotowia, który zajmował się nastolatkiem.
Mimo to podjęto reanimację. Serce "ruszyło" po dziesięciu minutach. Ostatecznie chłopiec przeżył, a dziś po wypadku nie ma w jego organizmie żadnego śladu.