Dwóch Polaków zginęło w pożarze domu w Norwegii
Dwóch Polaków zginęło w pożarze domu w norweskim
Drammen, dwóch znajduje się w szpitalu, a kilka osób jest
zaginionych - podało polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Według resortu liczba ofiar śmiertelnych może się zwiększyć.
Jak poinformował wieczorem w niedzielę rzecznik MSZ Piotr Paszkowski, akcja na miejscu pożaru budynku w Drammen trwała cały dzień. Zgliszcza domu są zabezpieczone przez służby porządkowe, akcja poszukiwania i identyfikacji ofiar zostanie podjęta w poniedziałek.
Ustalono, iż w spalonym budynku mieszkało 24 Polaków, z których dwie osoby w momencie wybuchu pożaru prawdopodobnie przebywały w Polsce. W budynku nie było obywateli innych państw.
13 osób nie odniosło obrażeń i zostały ewakuowane przez służby ratownicze. Dwie osoby są ranne, jedna przebywa w szpitalu w Drammen, a druga została przewieziona w stanie ciężkim do specjalistycznej kliniki w Bergen. Los pozostałych siedmiu osób nie jest znany, traktowane są jako zaginione - poinformował Paszkowski.
Do tej pory odnaleziono zwłoki dwóch osób o nieustalonej tożsamości. - Wszystko wskazuje na to, że liczba ofiar śmiertelnych jest większa i obejmie przynajmniej niektóre osoby uważane w tej chwili za zaginione - głosi komunikat rzecznika.
Poszkodowani pochodzą z rejonu Płocka i są pracownikami firmy "Mikos Consens" sp. z o.o., której właścicielem jest jeden z uratowanych, Andrzej Mikos.
Trzynaście osób, którym udało się uciec z płonącego budynku, znajduje się w hotelu w Drammen - powiedział charge d'affaires ambasady RP w Oslo Piotr Kobza, który jest w kontakcie z konsulem, znajdującym się na miejscu zdarzenia Zapewnił, że osoby te objęto opieką.
Jest możliwość zorganizowania im przejazdu do Polski, jeśli wyrażą takie życzenie. Osobom tym umożliwiono stały kontakt z polskim duchownym i udzielono innej niezbędnej pomocy, pomoc zadeklarowali także Polacy mieszkający w okolicy.
Według informacji polskiego MSZ pożar w domu w Drammen (ok. 40 km od Oslo) wybuchł ok. godz. 5 nad ranem i zaskoczył ofiary podczas snu. Przyczyny pożaru nie są jeszcze znane.
Według norweskiej policji z pożaru uratowało się 15 osób, a z pięcioma zaginionymi wciąż nie można nawiązać kontaktu. Policja poinformowała też, że stan zdrowia osoby, która ratowała się, skacząc z trzeciego piętra płonącego domu, jest nadal krytyczny.
Władze przypuszczają, że w budynku mogło przebywać ok. 30 Polaków. Część z nich była gośćmi, którzy przyszli na prywatną uroczystość odbywającą się nocą w budynku.
Miejscowa policja ma kłopot z ustaleniem szczegółów tragedii, ponieważ ocalali Polacy nie znają języka norweskiego i angielskiego. Wezwano już dodatkowych tłumaczy - podały norweskie media.
Jak wyjaśnił właściciel budynku, dom został wynajęty przez spółkę Proffjob, zajmującą się werbunkiem do pracy w Norwegii polskich pracowników. Jej przedstawiciel potwierdził, że w domu mieszkali zapewne sami Polacy.
Do Drammen wezwano ekspertów kryminalistycznych z Oslo, mających pomóc w dochodzeniu dotyczącym przyczyn pożaru. Rozpoczną oni prace w poniedziałek rano.
Uratowani twierdzą, że ogień prawdopodobnie pojawił się na parterze, w rejonie miejsca, gdzie była tablica z bezpiecznikami.
Władze zapowiedziały włączenie do badania przyczyn tragedii nadzoru budowlanego, który ma sprawdzić, czy nie złamano przepisów budowlanych, zamieniając dom w hotel robotniczy bez odpowiedniego przystosowania.