Dwie osoby zginęły pod lawiną w Tatrach. Poszli, bo zobaczyli ślady na śniegu
Dwóch mężczyzn zginęło przysypanych lawiną w pobliżu przełęczy Czerwona Ławka po słowackiej stronie Tatr. Udali się na wyprawę mimo ostrzeżeń o zagrażających życiu warunkach. Przekonały ich ślady stóp zauważone na śniegu. Słowackie służby ostrzegają, że w górach panują bardzo trudne warunki.
12.12.2022 | aktual.: 12.12.2022 08:44
Tragedia rozegrała się w sobotę. 41-letni Marian oraz 36-letni Włodzimierz uchodzili za doświadczonych wędrowców górskich, tym razem jednak nie docenili tego, jak trudne warunki pogodowe panowały na trasie. Mężczyźni wyruszyli z Chaty Téry'ego, by, idąc przez przełęcz Czerwona Ławka, dotrzeć do Zbójnickiej Chaty. Personel schroniska odradzał im taką wyprawę, jednak koledzy nie zmienili swoich planów. Ich ciała odnaleziono 12 godzin później.
Zobacz także
Mieli dotrzeć do Starego Smokowca
Mężczyźni mieli spotkać się ze swoją koleżanką na terenie Starego Smokowca. Gdy długo nie przychodzili, zaniepokojona, postanowiła zadzwonić po Górskie Pogotowie Ratunkowe.
- Udało nam się ustalić, że para ostatni raz była widziana w Chacie Téry'ego, skąd, mimo ostrzeżeń obsługi, wyruszyła na przełęcz Czerwona Ławka (...). Pracujący w schronisku ratownik Ochotniczej Straży Pożarnej i Ratownictwa wraz z drugim kolegą natychmiast udali się na sprawdzenie terenu poniżej przełęczy. Z doliny zauważyli dużą lawinę, która oderwała się spod Czerwonej Ławki - powiedziało dla słowackiego dziennika "Nový čas" Górskie Pogotowie Ratunkowe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobaczyli na śniegu odcisk stopy
Niewiele brakowało, by ofiar sobotniej lawiny było więcej. Okazuje się, że razem z mężczyznami miał udać się na wędrówkę jeszcze jeden turysta. Ofiary próbowały przekonać go do wspólnej wyprawy. W końcu namawiany mężczyzna postawił warunek, że pójdzie z nimi, jeśli zobaczą ślady na śniegu. Te niestety były, co przekonało śmiałków, że wędrówka mimo ostrzeżeń nie stanowi zagrożenia. Trzeci z turystów, wiedziony intuicją, zrezygnował jednak z wyprawy po niedługim czasie i zawrócił do schroniska, życząc towarzyszom wesołych świąt i szczęśliwego Nowego Roku. Prawdopodobnie to właśnie on jako ostatnich widział ich żywych.
12 godzin później
Ciała zaginionych turystów odnaleziono przed godziną pierwszą w nocy, czyli mniej więcej po 12 godzinach od rozpoczęcia ryzykownej wędrówki.
- Zostali zasypani przez lawinę (...) Pies Bruno bardzo szybko ich znalazł. Niestety, byli martwi. U jednego zaobserwowano dużą ranę na głowie, drugi nie posiadał ran i miał przed twarzą przestrzeń w śniegu do oddychania, co sugeruje, że jeszcze przez kilka minut żył - relacjonował ratownik Michał Pipta, dodając, że przed nimi szło jeszcze czterech innych turystów. Na szczęście oni bezpiecznie pokonali trasę. To właśnie ich ślady zachęciły tragicznie zmarłych mężczyzn do podjęcia wędrówki wbrew ostrzeżeniom.
Coraz więcej zgłoszeń
Zimowe warunki pogodowe sprawiają, że ratownicy górscy otrzymują coraz więcej zgłoszeń. 11 grudnia wieczorem wpłynęła prośba o pomoc w sprawie pięcioosobowej grupy turystów, która wyruszyła ze schroniska Plesnivec. Z powodu głębokiego śniegu i silnego wiatru nie byli w stanie samodzielnie pokonać całej trasy. Ratownicy Straży Pożarnej i Pogotowia Ratunkowego ze Starego Smokowca dotarli do nich za pomocą skutera śnieżnego. Na miejscu znaleźli trzy kobiety i dwóch mężczyzn, którym udzielili pierwszej pomocy, a także podali im ciepłe płyny.
Zobacz także