Od początku lipca obowiązuje zakaz ruchu samochodów o masie powyżej 12 ton w weekendy. Nie wolno im jeździć się w piątki od godz. 18.00 do 22.00, w soboty od 7.00 do 14.00 i w niedziele od 7.00 do 22.00. Jeden i drugi przepis nie dotyczy jednak wszystkich ciężkich pojazdów. Zwolnione z niego są m.in.: autobusy, służby specjalistyczne (np. policja, straż pożarna i drogowcy jadący do remontów), pojazdy przewożące żywność, żywe zwierzęta, prasę czy pocztę.
Asfalt nie wytrzymuje
Drogowcy przyznają, że asfalt nie wytrzymuje w upały nacisku kilkunastotonowych pojazdów. Najgorzej znoszą ruch ulice wybudowane przed 1990 rokiem.
- Nie tylko wysokie temperatury niszczą jezdnię, ale również niskie. Podczas mrozów asfalt pęka, a podczas upałów odkształca się i powstają koleiny. Im większy nacisk kół, tym te koleiny tworzą się szybciej i są głębsze - tłumaczy Bogumił Grenz, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy. - Dlatego tak ważne jest znalezienie złotego środka skutecznego na chłody i ciepło. Właśnie po to przy ZDMiKP istnieje laboratorium drogowe.
Rzecznik drogowców tłumaczy, że od 1995 roku stosuje się w Polsce nową technikę budowy dróg tzw. SMA. Trasy zbudowane tą metodą są wytrzymałe na zmiany temperatur. W Bydgoszczy odporne na pogodę są więc najnowsze ulice: Kamienna, Lewińskiego, Węzeł Zachodni, rondo Toruńskie, ale także podjazd na Szubińskiej. Zwłaszcza jednak trasy wybudowane w latach 70. nie są przygotowane do przyjęcia takiego ruchu pojazdów.
W ubiegłym roku pracownicy Inspekcji Transportu Drogowego zatrzymali w naszym województwie 81 samochodów łamiących zakazy jazdy dla TIR-ów. To aż 7 procent wszystkich naruszeń stwierdzonych przez ITD w zeszłym roku. Aż 15 zatrzymanych to kierowcy zagraniczni.
- Najczęściej tłumaczą się oni niewiedzą o zakazie, zaś Polacy używają argumentów osobistych, twierdząc np. że spieszą się do domu - mówi Zdzisław Drabent, wojewódzki inspektor transportu drogowego w Bydgoszczy.
Przez zakaz tracimy
Choć kary nie są może wyjątkowo dotkliwe (500 złotych za jazdę w weekend i 300 zł w upał), to właściciele firm transportowych boją się kontroli. Samochód zostaje odholowany na parking strzeżony, a karę musi zapłacić pracodawca, a nie kierowca.
- Musimy respektować zakazy. Jeździmy uczciwie, ale przez to nieraz ledwo wiążemy koniec z końcem - przyznaje Kazimierz Turzański, prezes bydgoskiej spółki "Aktywa". W innych firmach też potwierdzają, że przez zakazy, samochody stoją, a wówczas nie dość, że nie zarabiają, to przynoszą jeszcze straty przez opóźnienia w transporcie.
- Znam przykłady, że pojazd o ładowności 24 ton zabiera 34 tony węgla i wiezie przez cały kraj. Wiadomo, że taki pojazd bardziej niszczy drogi i to je, a nie nas powinno się wyeliminować - denerwuje się jeden z transportowców.
- Najdziwniejsze jest to, że nasze TIR-y jeżdżą po drogach krajów południowych i to są zupełnie inne dwa światy. Dlaczego choć są tam większe upały, to takie ograniczenia są wprowadzane jedynie sporadycznie? - pyta pracownica bydgoskiej firmy spedycyjnej, prosząca o anonimowość.
- Uzyskanie odporności na upał odbywa się kosztem odporności na mrozy - tłumaczy swoich kolegów z całego kraju Bogumił Grenz. - Tam są zupełnie inne warunki, a asfalt dobiera się do klimatu. Gdybyśmy w Polsce robili takie same drogi, jak tam, to nie wytrzymałyby zimy.
BT