"Durnia mamy za prezydenta" - słowa Wałęsy znów w sądzie
Sąd Okręgowy w Gdańsku ma zbadać zażalenie
prezydenta Lecha Kaczyńskiego na umorzenie śledztwa w sprawie
znieważenia go przez Lecha Wałęsę słowami: "durnia mamy za
prezydenta".
Postanowił tak niedawno Sąd Apelacyjny w Warszawie, utrzymując decyzję sądu niższej instancji o przekazaniu sprawy do Gdańska - dowiedziała się PAP w źródłach sądowych.
W lutym 2007 r., po ujawnieniu przez prezydenta RP raportu z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych, Wałęsa powiedział w TVN24, że raport jest "głupi" i "w ogóle nie uwzględnia tamtych czasów". Dokument wskazywał m.in., że Wałęsa ponosi "szczególną odpowiedzialność" za nieprawidłowości w WSI. Na stwierdzenie dziennikarki, że wykrzyczał swój żal do L. Kaczyńskiego, Wałęsa odparł: bo tego durnia mamy za prezydenta.
Wałęsa przepraszał za te słowa, "jeśli ktokolwiek z rodaków poczuł się nimi urażony". Jak dodał, przeprasza "za siebie i za polityków, którzy do takich stwierdzeń czasem zmuszają".
Do prokuratur trafiły wtedy liczne doniesienia od osób prywatnych, a także od posłów PiS Jolanty Szczypińskiej i Karola Karskiego. Sprawa ostatecznie trafiła do Warszawy.
W lutym tego roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo uznając, że wypowiedź Wałęsy była emocjonalna, ale nie znieważająca i nie nosiła cech przestępstwa. Kancelaria Prezydenta RP złożyła zażalenie, uzasadniając je względami formalnoprawnymi i błędami proceduralnymi. Prokuratura nie uwzględniła tego zażalenia.
Zgodnie z procedurą, po umorzeniu śledztwa osobie pokrzywdzonej przysługuje zażalenie. Jeśli prokurator nie uwzględnia zażalenia, sprawa trafia do sądu, który bada sprawę i może nakazać prokuraturze podjęcie jej na nowo lub ostatecznie podtrzymać umorzenie. Gdyby sąd uchylił umorzenie, a prokuratura po podjętym śledztwie znów by je prawomocnie umorzyła, pokrzywdzony uzyskuje prawo złożenia w sądzie prywatnego aktu oskarżenia.
W czerwcu Sąd Okręgowy w Warszawie postanowił, że zażalenie zbada sąd Gdańsku. Decyzję utrzymał sąd apelacyjny.
Od kilku dni warszawska prokuratura prowadzi postępowanie sprawdzające w sprawie wypowiedzi posła PO Janusza Palikota: uważam prezydenta Lecha Kaczyńskiego za chama. Niedawno lubelska prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie znieważenia prezydenta przez Palikota, który pytał o ewentualne nadużywanie alkoholu przez L. Kaczyńskiego. Pełnomocnik prezydenta RP złożył zażalenie; rozpatrzy je lubelski sąd.
Przepis art. 135 Kodeksu karnego mówi: "kto publicznie znieważa Prezydenta RP, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3". Jest to przestępstwo ścigane z urzędu.
Najgłośniejsza tego typu sprawa dotyczyła Huberta H., bezdomnego z Dworca Centralnego w Warszawie, który pijany, w obecności zatrzymujących go policjantów, wulgarnie wyraził się o prezydencie i ówczesnym premierze. W grudniu 2006 r. Sąd Okręgowy w Warszawie umorzył proces w tej sprawie uznając, że czyn zarzucony Hubertowi H. miał znikomą szkodliwość społeczną.
W 2007 r. warszawska prokuratura umorzyła zaś śledztwo w sprawie artykułu w niemieckim "Die Tageszeitung" pt. "Młody polski kartofel. Dranie, które chcą rządzić światem", opublikowanym na tydzień przed spotkaniem prezydenta Kaczyńskiego z kanclerz Niemiec Angelą Merkel i prezydentem Francji Jacquesem Chirakiem. Autor tekstu porównał w nim polskiego prezydenta do kartofla; szydził też z jego matki. Jak twierdziły media, artykuł był przyczyną odwołania przez prezydenta udziału w spotkaniu w Weimarze.