Duńczycy zatruli się polskimi malinami? - 5 osób nie żyje
Media duńskie od pewnego
czasu informują o zatruciach polskimi malinami. Według nich od
maja do września po ich zjedzeniu w Danii zmarło pięć osób, a
blisko tysiąc uległo zatruciu. O sprawie powiadomiona została
Bruksela.
18.10.2005 | aktual.: 18.10.2005 20:37
Według polskiego Głównego Inspektoratu Sanitarnego polskie maliny, którymi zatruli się Duńczycy, były wysyłane do wielu krajów i nie było do nich żadnych uwag.
Sekretarz prasowy polskiej ambasady w Danii Radosław Krajewicz powiedział, że duński Inspektorat do spraw Weterynarii i Żywności odmówił komentarza w sprawie szczegółów śmierci pięciu osób i zatrucia się ponad 1000 osób, spowodowanych jakoby spożyciem deseru malinowego z owoców importowanych z Polski. Nie mamy oficjalnego oświadczenia w tej sprawie. Jedyne informacje, jakie posiadamy, to doniesienia duńskiej prasy, radia i telewizji - powiedział Krajewicz.
Duńska prasa poświęca w październiku wiele miejsca tzw. skandalowi malinowemu, pisząc, że ponad 1000 osób zatruło się serkiem zawierającym polskie maliny, a co najmniej pięć zmarło. Duńskie media zarzucają urzędowi ds. kontroli żywności niewystarczającą informację i nieskuteczne działanie dla wstrzymania zakażonych partii owoców.
Dziennik "Politiken" pisał, że "mimo iż deser malinowy został podany 450 pacjentom już w maju w szpitalu w Aalborgu, to jeszcze w czerwcu ta sama partia serwowana była 470 pensjonariuszom w domach opieki. Jeszcze w sierpniu podawano zatruty serek w restauracjach. W sumie aż przez trzy miesiące władzom nie udało się zatrzymać partii deseru zawierającej wirus".
"Deser malinowy został de facto wycofany już w maju. Dalej jednak pojawiał się na rynku, ponieważ nie wycofały go dwie hurtownie" - napisał dziennik "Jyllands-Posten".
"Politiken" sugeruje jednak że to "głównie władze są winne", ponieważ "nigdy nie poinformowały społeczeństwa otwarcie o niebezpieczeństwie i tym samym nie zapobiegły kolejnym zatruciom". "W piśmie do Komisji Europejskiej duńskie władze podkreślają swoją ważną rolę w wykryciu tego największego w Danii od lat skandalu i zrzucają winę na hurtownie" - pisze "Politiken".
Profesor Kare Oelback z Państwowego Instytutu Serologicznego wyjaśnił na łamach "Politiken" że "malinowy deser zawierał wirusa wywołującego tzw. zatrucie Roskilde, którego przebieg jest zwykle bardzo szybki i objawia się wymiotami oraz biegunką. W tym przypadku jednak ofiarami były osoby w bardzo podeszłym wieku i słabe; stąd też są zgony".
W Brukseli Nina Papadulaki z biura prasowego unijnego komisarza ds. zdrowia i ochrony konsumentów powiedziała, że Kopenhaga dwukrotnie informowała o sprawie Komisję Europejską i kraje członkowskie - 3 czerwca i 16 września br. Komisja nie podjęła jednak żadnych dodatkowych decyzji. Najważniejsze jest to, że o zagrożeniu zostały poinformowane kraje Unii Europejskiej. W gestii Polski pozostaje rozwiązanie tego problemu - powiedziała Papadulaki.
Informacja ta trafiła do unijnego systemu szybkiego ostrzegania o niebezpiecznych produktach żywnościowych (RASFF UE). Polskie maliny, którymi zatruli się Duńczycy, były wysyłane do wielu krajów i sprzedawane w Polsce. Nie było do nich żadnych uwag - powiedział rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego Wiesław Rozbicki.
Rzecznik dodał, że o malinach, którymi zatruli się Duńczycy, GIS wiedział już w czerwcu. Sprawdziliśmy, skąd są te maliny i okazało się, że przyczyn tego stanu rzeczy należałoby szukać w Danii. U nas nic nie stwierdzono. Na wszelki wypadek sugerowaliśmy, by Duńczycy wstrzymali handel, ale oni tego nie zrobili - podkreślił. Dodał, że niewykluczone, iż to w Danii nie dochowano jakichś warunków sanitarnych.
GIS 3 czerwca otrzymał powiadomienie, że w Danii stwierdzono norowirus w malinach sprowadzanych z Polski. Ustalono, że zakwestionowana partia malin wyprodukowana była przez firmę Globus Polska oddział w Adamowie (woj. lubelskie) i była dystrybuowana do Danii, Niemiec i Belgii oraz rozprowadzana na terenie Polski; owoce pochodziły ze sklepu prowadzonego latem 2004 r., a dostawcami byli głównie rolnicy posiadający niewielkie plantacje na terenie powiatu łukowskiego.
GIS ustalił, że maliny i inne produkty z chłodni w Adamowie nie były do tej pory przyczyną notowanych zatruć pokarmowych. Poza Danią nikt do malin nie miał zastrzeżeń.
We wrześniu Inspektorat otrzymał kolejne powiadomienie z Danii o zatrutych malinach z Polski. Tym razem owoce wysłane były za pośrednictwem firmy krakowskiej Quadrum Foods, zakupione do firmy przetwórstwa owoców i warzyw Gromar z Pińczowa. Całość malin z sezonu 2004 została sprzedana odbiorcom na terenie Czech, Francji, Rosji, Niemiec, Łotwy, Rosji, Szwecji, USA i w Polsce. Poza Danią, do malin tych nie było zastrzeżeń.
Dyrektor biura prasowego Ministerstwa Rolnictwa Małgorzata Książyk powiedziała, że resort rolnictwa nie został oficjalnie poinformowany o przypadkach zatrucia polskimi malinami w Danii. Jedyne informacje pochodzą z materiałów prasowych.
Dodała, że kontrolą jakości produktów żywnościowych zajmuje się Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. Nadzoruje ona eksport do krajów trzecich, zaś w ramach Unii produkty można przemieszczać bez kontroli. W każdym przypadku jednak towary wywożone z Polski muszą być oznakowane tak, by można było zidentyfikować ich producentów - powiedziała.
Zdaniem prezesa Związku Sadowników RP Mirosława Maliszewskiego, zatrucie malinami "jest niemożliwe". Wyjaśnił on, że Związek nie został powiadomiony o przypadkach zatrucia malinami, a o tym, że od polskich malin ucierpieli Duńczycy, dowiedział się z wtorkowej prasy.
Maliszewski podkreślił, że maliny są takim gatunkiem owoców, na który stosuje się jak mniej środków ochronnych i to najmniej szkodliwych. Jest to bzdura, to może być walka konkurencyjna z polską maliną - powiedział prezes. Dodał, że w Polsce spożywa się kilkakrotnie więcej malin niż w Danii i nie było takich przypadków.