"Drugi Berlusconi" zostanie prezydentem Chile?
Za faworyta drugiej tury wyborów prezydenckich w Chile, która odbędzie się w najbliższą niedzielę, uchodzi miliarder Sebastian Pinera, choć sondaże przedwyborcze nie wróżą mu zbyt przekonywującego zwycięstwa.
Nazywany już "chilijskim Berlusconim", ten 60-letni biznesmen, który przed czterema laty przegrał walkę o prezydenturę z kandydatką socjalistów Michelle Bachelet, w pierwszej turze obecnych wyborów uzyskał 44,05% głosów.
Główny rywal Pinery, 67-letni były prezydent Chile Eduardo Frei Ruiz-Tagle, startujący jako kandydat chrześcijańskiej demokracji, miał o piętnaście punktów procentowych mniej.
Marco Enriquez-Ominami, lewicowy kandydat wywodzący się z koalicji rządowej, zdobył 20,13% głosów, a na radykalnego kandydata niezależnego, mającego m.in. poparcie komunistów, Jorge Arrate, głosowało 6,21% wyborców.
W drugiej turze Eduardo Frei może liczyć na część głosów zwolenników kandydatów, którzy odpadli. Ostatnie sondaże zapowiadają, że kandydat chadecji zdobędzie 49,1% głosów, a prawicowiec Pinera - 50,9%.
Gdyby konstytucja nie zabraniała reelekcji urzędującego prezydenta i gdyby pierwsza kobieta-prezydent w historii Chile Michelle Bachelet mogła ponownie kandydować, zwyciężyłaby zapewne już w pierwszej turze wyborów. Pod koniec swej kadencji ma ona w sondażach ponad 80-procentowe poparcie.
Paradoksalnie jednak Bachelet nie zdołała przekonać popierającego ją czteropartyjnego Porozumienia Partii Demokratycznych, zwanego Koncentracją, do wysunięcia wspólnego kandydata w wyborach. Pozbawiło to koalicję, która rządzi w Chile od końca dyktatury Augusto Pinocheta w 1990 roku, szansy na kolejne zwycięstwo.
Pinera - jeden z najbogatszych ludzi w Chile, właściciel prywatnej telewizji i współwłaściciel linii lotniczych LAN oraz wielu kopalni, nieruchomości i szpitali, mówił w kampanii wyborczej, że Koncentracja jest "stara i zużyta". "Czas na rządy nowoczesnej prawicy" - głosił na wiecach Pinera.
Mimo trwającego na świecie kryzysu gospodarczego nowy prezydent obejmie władzę w komfortowej sytuacji. Wykorzystując duże środki z czasów prosperity rząd pani Bachelet dobrze poradził sobie z kryzysem, utrzymując, a nawet zwiększając świadczenia socjalne i inwestycje w edukację i badania naukowe.
Po okresie dyktatury Pinocheta wspólne rządy socjalistów, socjaldemokratów, chrześcijańskich demokratów i innych sił centrowych doprowadziły do rozkwitu chilijskiej gospodarki. Chile stało się jedynym krajem Ameryki Łacińskiej, gdzie liczba ludności żyjącej w ubóstwie zmalała w ciągu 20 lat z 45 do 13%.
Wyrazem uznania dla osiągnięć Chile w dziedzinie stabilizacji makroekonomicznej było przyjęcie tego kraju do OECD. Prognozy zapowiadają, że PKB Chile wzrośnie w 2010 roku o 4,5%.