"Dronowy kombinat" Rosji. Ma być szybko i tanio, ale samą przewagą w liczbie dronów Putin wojny nie wygra

Z braku możliwości produkcji pocisków manewrujących, Kreml postawił na drony. Nie chodzi przy tym o ilość, ale o jakość. Krótkoterminowo ta taktyka działa, a propaganda chełpi się, że to "broń, która odmienia bieg wojny".

Putun postawił na masową produkcję dronówPutun postawił na masową produkcję dronów
Źródło zdjęć: © Kremlin ru
Sławek Zagórski

Wraz z przedłużaniem się wojny coraz wyraźniej widać, że Moskwa nie jest już w stanie prowadzić szeroko zakrojonych kampanii powietrznych w oparciu o najbardziej zaawansowane pociski. Kluczową barierą stały się sankcje technologiczne, ponieważ produkcja rakiet manewrujących Ch-101 czy Ch-22 wymaga specjalistycznej elektroniki, którą Rosjanie przed 2022 r. pozyskiwali głównie z państw NATO i innych wysoko rozwiniętych gospodarek.

Mimo prób obchodzenia restrykcji przez reeksport z Chin, Turcji, Kazachstanu czy Emiratów Arabskich Kreml boryka się z permanentnym niedoborem kluczowych podzespołów. Trafiające do zakładów komponenty często nie spełniają wymagań jakościowych, a dostawy są nieregularne i opóźnione. W rezultacie, jak podaje ukraiński wywiad i potwierdzają zachodni analitycy, rosyjski przemysł zbrojeniowy jest w stanie wytwarzać zaledwie od kilkunastu do najwyżej dwudziestu pocisków Ch-101 miesięcznie. Co oznacza, że produkcja jest zbyt mała, aby prowadzić systematyczne i masowe uderzenia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Rosyjskie drony nad Polską. Szef Biura Polityki Międzynarodowej mówi o ryzyku

Problemy nie ograniczają się tylko do produkcji pocisków. Wąskim gardłem pozostaje także flota bombowców, które mogą je przenosić. Ch-101 mogą być używane jedynie przez Tu-95MS, Tu-160 i zmodernizowane Tu-22M3. Tymczasem utrzymanie tych maszyn w gotowości bojowej jest coraz trudniejsze, ponieważ rosyjskie zakłady remontowe zostały częściowo sparaliżowane wskutek ukraińskich ataków. Remont jednego Tu-95MS może dziś trwać nawet rok, a brak części wymusza "kanibalizację" sprawnych elementów ze starszych egzemplarzy.

W efekcie skuteczność rosyjskich uderzeń znacząco spadła. Dlatego Kreml coraz częściej sięga po prostsze w konstrukcji i znacznie tańsze latające bomby. Choć pozwalają one prowadzić ataki z dużym nasyceniem, to jednak ich realna siła rażenia jest ograniczona, ponieważ przenoszą znacznie mniejsze głowice bojowe i są relatywnie łatwe do zestrzelenia w porównaniu z nowoczesnymi pociskami manewrującymi. Za to można je produkować na pęczki, ponieważ są proste i tanie.

Wszystkie ręce na pokład

Dla zwiększenia produkcji kluczowe znaczenie miała decyzja o uruchomieniu masowej produkcji w wyspecjalizowanych kompleksach przemysłowych. Przede wszystkim w Alabudze w Tatarstanie, która została przekształcona w coś na kształt "dronowego kombinatu", zatrudniającego tysiące osób, w tym studentów i nawet uczniów techników, kierowanych na obowiązkowe "praktyki". Rosyjskie władze nie kryją, że jest to forma przymusowego zaangażowania młodzieży w proces produkcyjny, dzięki czemu udaje się utrzymywać linię montażową w ruchu przez całą dobę.

Drugim źródłem sukcesu okazało się szerokie wykorzystanie importowanych komponentów z Chin, które przejęły rolę kluczowego dostawcy elektroniki i silników spalinowych. Formalnie Pekin nie łamie sankcji, ale eksportuje podzespoły podwójnego zastosowania, czyli takie, które mogą być używane zarówno w cywilnych urządzeniach, jak i w wojskowych bezzałogowcach.

Rosyjskie firmy sprowadzają też elementy przez sieć pośredników w Turcji, Zjednoczonych Emiratach Arabskich czy Kazachstanie, co pozwala obchodzić część restrykcji. W efekcie rosyjski przemysł, choć w wielu obszarach spowolniony, w przypadku dronów zyskał względną stabilność dostaw.

Ilość nie jakość

Nie bez znaczenia pozostaje centralizacja całego procesu i objęcie produkcji priorytetem państwowym. Władze w Moskwie stworzyły specjalne programy ulg podatkowych i kredytów dla zakładów pracujących nad dronami, a także zwiększyły finansowanie z budżetu Ministerstwa Obrony. Dodatkowo część produkcji została rozproszona. Obok Alabugi czy Iżewska, linie montażowe działają w Riazaniu, Kałudze i Uljanowsku, co utrudnia ich całkowite sparaliżowanie ukraińskimi atakami.

Warto też podkreślić, że rosyjska koncepcja rozwoju dronów opiera się nie na jakości, lecz na ilości. Celem Moskwy jest osiągnąć pułap pięciuset dronów dziennie. Już dziś niektóre ośrodki analityczne wskazują, że faktyczne możliwości wynoszą około trzystu trzydziestu sztuk i stale rosną.

Shahedy i ich lokalne kopie są tanie w produkcji, nieskomplikowane i łatwe do zmontowania nawet przez niedoświadczonych pracowników. To pozwala w szybkim tempie zwiększać wolumen kosztem niezawodności i precyzji, ale z nadzieją, że ilość przełoży się na efekt strategiczny.

Wszystko to sprawiło, że w ciągu zaledwie dwóch lat Rosja zdołała osiągnąć poziom produkcji kilku tysięcy bomb latających miesięcznie. Dla Kremla stało się to narzędziem kompensującym braki w produkcji zaawansowanych rakiet manewrujących, a zarazem sposobem na systematyczne nękanie ukraińskiego zaplecza wojskowego i cywilnej infrastruktury.

Rosyjska "Wunderwaffe" nie przesądzi o losach wojny

Rosyjska propaganda nie waha się chwalić, że państwowy przemysł zbrojeniowy produkuje "broń, która odmienia bieg wojny". Czy rzeczywiście może odmienić? W krótkim okresie na pewno wpływa na intensywność działań. Setki maszyn uderzających każdej nocy w ukraińskie miasta i infrastrukturę oznaczają, że obrona przeciwlotnicza musi działać bez przerwy.

Ukraińcy zużywają amunicję w tempie, które jest trudne do nadrobienia nawet przy wsparciu Zachodu. To z kolei sprawia, że niektóre sektory nieba pozostają mniej chronione, a rosyjskie lotnictwo i artyleria mogą skuteczniej operować.

Ale warto pamiętać, że samą przewagą w liczbie dronów Rosja wojny nie wygra. Nawet jeśli uda się sparaliżować dostawy prądu czy zmusić miliony ludzi do spędzania nocy w schronach, to nie przełoży się to automatycznie na przełom na froncie. Teren zdobywa piechota, a ta radzi sobie bardzo średnio.

Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Szczyt w Katarze. "Ukarać Izrael za wszystkie zbrodnie"
Szczyt w Katarze. "Ukarać Izrael za wszystkie zbrodnie"
Zorro uratowany. Akcja ratunkowa na autostradzie we Włoszech
Zorro uratowany. Akcja ratunkowa na autostradzie we Włoszech
Elbląg w gotowości: Rośnie poziom wody w rzece Kumiela
Elbląg w gotowości: Rośnie poziom wody w rzece Kumiela
Zmarł biskup Antoni Dydycz. Miał 87 lat
Zmarł biskup Antoni Dydycz. Miał 87 lat
Dożynki u Nawrockich. Prezydent pokazał, jak się bawili
Dożynki u Nawrockich. Prezydent pokazał, jak się bawili
MSZ wezwało ambasadora. Reakcja po incydencie w Rumunii
MSZ wezwało ambasadora. Reakcja po incydencie w Rumunii
Ukraińcy uderzyli w Primorsku. Zełenski zabrał głos po ciosie w Rosję
Ukraińcy uderzyli w Primorsku. Zełenski zabrał głos po ciosie w Rosję
Niemcy wybierają. Przewaga CDU, duży wzrost skrajnej prawicy.
Niemcy wybierają. Przewaga CDU, duży wzrost skrajnej prawicy.
Spotkanie w cieniu konfliktu. Szef MSZ Chin w Warszawie
Spotkanie w cieniu konfliktu. Szef MSZ Chin w Warszawie
Chce obalenia rządu. Musk wystąpił na kontrowersyjnym wiecu
Chce obalenia rządu. Musk wystąpił na kontrowersyjnym wiecu
Mężczyzna nie żyje, żona z dzieckiem ranni. Tragedia pod Częstochową
Mężczyzna nie żyje, żona z dzieckiem ranni. Tragedia pod Częstochową
Ukraina obnażyła słabość Rosjan. Rozpoczęli inwestycje
Ukraina obnażyła słabość Rosjan. Rozpoczęli inwestycje
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja serwisu Wiadomości