Drogówka wychodzi z krzaków
Chyba każdy kierowca przynajmniej raz zapłacił "głupi" mandat. Nie chodzi o piratów drogowych, mknących setką przez zatłoczone miasto czy przelatujących skrzyżowania na czerwonym świetle. Ci płacą rzadko. "Ofiarami" drogówki są kierowcy, którzy nieznacznie przekroczyli prędkość, a wpadli, bo funkcjonariusz z radarem w dłoni czaił się za krzakiem. I to w miejscu, gdzie teoretycznie nie powinien. Bo droga szeroka, prosta, w pobliżu ani szkoły, ani przedszkola...
01.09.2006 | aktual.: 01.09.2006 09:17
Od dziś zaczajone patrole znikną z polskich dróg. Decyzją generała Marka Bieńkowskiego, komendanta głównego policji, radiowozy mają być widoczne z daleka, a kierowcy będą wcześniej wiedzieć, gdzie stoi patrol drogówki. Funkcjonariusze polujący na zmotoryzowanych będą surowo karani.
To dobry pomysł, który zmobilizuje obie strony: kierowców i policjantów - komentuje nadkom. Magdalena Zielińska, rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Łodzi. Pierwsi wcześniej zdejmą nogę z gazu, co na pewno wpłynie na poprawę bezpieczeństwa na drogach. A policjanci, mając świadomość, że są pod stałą obserwacją, zamiast pić kawę czy pogryzać kanapkę, będą pracować - wyjaśnia.
Komendant Bieńkowski, wprowadzając drogową rewolucję, chce osiągnąć jeszcze jeden cel: wyeliminować łapówkarstwo wśród mundurowych. Wyniki badań zleconych przez Komendę Główną Policji są zatrważające: polska drogówka przyjmuje średnio 600 łapówek w ciągu każdej doby! Najczęściej wręczają je kierowcy złapani właśnie przez ukryty w krzakach patrol.
Stoją, ale po co?
Niby drogówka w województwie łódzkim nie ma stałych posterunków, nie ma także wyznaczonych miejsc, gdzie staje z radarem. Ale kierowcy i tak doskonale wiedzą, gdzie należy przyhamować, bo można zapłacić. W Łodzi najczęściej stoją na zjeździe z wiaduktu na ul. Kopcińskiego, na al. Kościuszki, Mickiewicza, Piłsudskiego oraz trasach wylotowych z miasta: al. Włókniarzy, Jana Pawła II, Zgierskiej, Strykowskiej i Brzezińskiej. Tyle że policjantów brakuje zwykle tam, gdzie są najbardziej potrzebni.
Łodzianin Jerzy Malinowski ma wątpliwości, czy drogówka powinna się czaić na wiadukcie przy Kopcińskiego. Stoi tam znak ograniczenia prędkości, a kierowcy doskonale wiedzą, że mundurowi lubią wyskoczyć zza węgła. Owszem, idioci jadą tam jak szaleni, mimo zwężenia jezdni i sporego ruchu. Ale są sprytni: ustawiają się na lewym, skrajnym pasie i policja nie ma szans - mówi. Moim zdaniem, policjanci powinni zaglądać na Retkinię, Teofilów czy Złotno, na mniej uczęszczane ulice. Tam by się obłowili! - dodaje.
Absurdalny, jak twierdzi, mandat zapłaciła Agata Milewska, również mieszkanka Łodzi - za wjazd na niewielki parking przy cmentarzu na ul. Rzgowskiej, gdzie policja... ustawiła radiowóz.
Widziałam, że stoi drogówka, ale zagapiłam się i nie zauważyłam znaku zakazu wjazdu. Byłam pewna, że policjant da jakiś sygnał, że źle jadę, ale nic z tego - opowiada kobieta. Z uśmiechem wyższości wlepił mi mandat, punkty karne i jeszcze odpytał ze znajomości znaków drogowych. Nie spowodowałam zagrożenia. Oprócz mnie nie było tam ani jednego auta. To było klasyczne polowanie - dodaje.
A jak jest w regionie
Podobnie jest w innych miastach regionu. W powiecie wieluńskim drogówka stoi w miejscowości Nowy Świat (na trasie Wieluń-Częstochowa), gdzie radiowóz chowa się za przydrożną kapliczką. Z kolei w powiecie kutnowskim patrole ustawiają się na krajowej dwójce: w Pomarzanach, Adamowicach i w Kutnie przy ul. Skłodowskiej. Piotrkowska policja wystawia patrole na drogach krajowych nr 1 (Cieszyn - Gdańsk) i nr 8 (Warszawa - Wrocław).
Dobrego zdania o drogówce nie ma Marek Wroński, kierowca tira z Łowicza. Uważa, że policja celowo ustawia się w określonych miejscach, bo wie, że tam złapie frajera.
Stoi ograniczenie do 50 km, ale jezdnia jest bardzo szeroka i można pozwolić sobie na nieco szybszą jazdę bez specjalnego stresu, że coś się stanie - mówi. Ludzie jadą szybciej, a później płacą. Z drugiej strony słusznie ustawiają się w Jamnie na trasie do Łodzi, bo widziałem tam wielu piratów drogowych - dodaje. Andrzej Szymański, zawodowy kierowca ze Zduńskiej Woli, twierdzi z kolei, że policja stoi tam, gdzie powinna. Widać ich przy wyjeździe z miasta i słusznie, bo czasami włos się na głowie jeży, jak patrzę, co ludzie wyprawiają! Ostatnio wyprzedził mnie mężczyzna, który miał ze sto pięćdziesiąt na liczniku - opowiada. To cud, że nie zabił siebie ani nikogo innego - dodaje.
Mieszkańcy Sieradza i kierowcy często przejeżdżający przez to miasto na pamięć znają miejsca, gdzie mogą spotkać drogówkę. To trasy wylotowe do Wrocławia i Kalisza oraz parking w okolicach stadionu przy wyjeździe do Łodzi. Jeżdżę często w kierunku Wrocławia i zawsze zwalniam. Kontrole są tu często, chociaż w tym miejscu nigdy wypadku nie widziałem - mówi sieradzanin Robert Machlański. Moim zdaniem powinni stać tam, gdzie jest niebezpiecznie i łapać piratów, a nie przyzwoitych ludzi, którzy się zagapili - dodaje.
Pomysł szefa polskiej policji stał się tematem dnia na internetowych forach dyskusyjnych. Opinie były skrajne. "Policja powinna być widoczna, żeby ludzie jeździli zgodnie z przepisami, a nie płacili mandaty za przekroczenie prędkości. Popieram!!!" - twierdzi ukrywający się pod pseudonimem xvq. "Oprócz informowania o radarach, należy informować złodziei, gdzie stoją patrole piesze, przemytników - gdzie stoją strażnicy graniczni, a na lotniskach - jaki kolor walizek będzie kontrolowany. Ponadto podatników - na rok do przodu - o kontroli skarbowej itp." Styles twierdzi z kolei: "Wracałem z Krynicy Morskiej i trzy radiowozy były schowane. Teraz będę woził ze sobą cyfrówkę, a każde zdjęcie wyślę do KGP".
Policja się broni
Wśród policjantów pomysł komendanta Marka Bieńkowskiego wzbudził mieszane uczucia. Warszawska drogówka na znak protestu na razie w ogóle zaprzestała kontroli, bo uważa, że widoczny radiowóz traci sens. Skoro kierowcy wiedzą, gdzie będzie kontrola, to zwolnią. Oficjalnie funkcjonariusze z naszego regionu chórem chwalą swojego szefa. Anonimowo mówią jednak zupełnie co innego.
To jakiś absurd! Przecież kierowcy nie są idiotami i, znając miejsca naszych postojów, będą jechać zgodnie z przepisami. Aż strach pomyśleć, co się stanie, kiedy znikniemy z pola widzenia. Hulaj dusza, piekła nie ma - mówi funkcjonariusz drogówki.
Zrobili z nas łapówkarzy i leniów, chowających się po krzakach. Ale jakoś nikt nie mówi, jak bardzo ryzykujemy, wyjeżdżając na patrol. Przecież nie wiemy, czy zatrzymujemy kierowcę, czy wariata albo gangstera. Nie mam zdania o zarządzeniu generała, jest rozkaz, to się wykona - dodaje inny.
W Radomsku policja jest widoczna od dawna, a typuje miejsca na patrol na podstawie analiz wypadków i kolizji drogowych przeprowadzanych: co miesiąc, kwartał i co pół roku.
Na własne potrzeby robimy też statystyki dziesięciodniowe. Dzięki temu jedziemy tam, gdzie jest najgorzej - mówi Grzegorz Leszczyński z sekcji ruchu drogowego KPP w Radomsku.
Na drodze z Radomska do Przedborza jest kilka punktów, gdzie widać radiowozy: przed Kietlinem, obok kościoła w Kietlinie, w Zakrzewie obok sklepu, w Kodrębie koło poczty oraz przed Przedborzem na ostrym zakręcie przy wjeździe do miasta.
Zygmunt Galant, szef łowickiej drogówki, zapewnia, że patrole jadą tam, gdzie jest najwięcej wypadków, kolizji i drobniejszych wykroczeń.
Policjanci mają też swoje ulubione miejsca, gdzie kontrolowany tir czy auto osobowe może zjechać z drogi i nie blokuje ruchu. Bo podczas kontroli drogowej zdarza się wyłapywać inne wykroczenia albo przestępstwa - mówi Galant.
Z kolei skierniewicka policja chwali pomysł generała Bieńkowskiego, bo... sama stosuje go od dawna. Kierowcy wiedzą, gdzie jesteśmy, więc zwalniają albo w ogóle nie szaleją. Przecież o to właśnie chodzi - twierdzi Grzegorz Płuska, policjant ze skierniewickiej drogówki.
Monika Pawlak