Drastyczne szczegóły czynów "bestii” z Rimini. "Upijam je i potem gwałcę"
Okoliczności gwałtów w Rimini są tak brutalne, że policja i opinia publiczna określają sprawców jako "bestie”. Znamy coraz więcej szczegółów, dotyczących napastników.
06.09.2017 | aktual.: 06.09.2017 07:33
Portal informacyjny Welt.de dostarcza szczegółów na temat gwałtów w Rimini, których ofiarą padła Polka i transseksualny Peruwiańczyk. Portal opiera się na relacjach trzech znajomych dziewcząt z kręgu sprawców gwałtów, które rozmawiały z włoską gazetą "La Repubblica”.
- Upijam je i potem gwałcę - tak opowiadała jedna z nich o tym, co usłyszała od 15-letniego K., syna gastarbeitera z Maroka, będącego jednym ze sprawców gwałtów. Dziewczyny są wciąż jeszcze zaszokowane, kiedy przypominają sobie te słowa.
Zaledwie dwa dni przed tragiczną nocą 26 sierpnia K. rzekomo chciał rzucić się na ich wspólną przyjaciółkę z kliki, ale grupie udało się go uspokoić. - Był psychopatą, bałyśmy się go - opowiadały dziewczyny włoskiej gazecie. Jak pisze portal Welt.de, znajome K. rozpoznały go i jego trzech wspólników na nagraniach wideo upublicznionych przez policję, jeszcze zanim zostali oni aresztowani.
Zobacz także: Tragedia polskiej pary. Tak teraz wygląda plaża w Rimini
Nuda w mieście
Cała czwórka była ponoć bardzo nerwowa, kiedy na piazzy, gdzie się spotykali, pojawiła się policja. Dziewczyny rzekomo ze strachu same nie zgłosiły nic na policję. Czterech domniemanych sprawców gwałtów należało do ich kliki, która przez czat na WhatsAppie skrzykiwała się na spotkania w pobliskim mieście Pesaro. "Bo w Vallefoglia, gdzie mieszkamy, można umrzeć z nudów”.
Jak pisze portal Welt.de, dowódca carabinieri z Vallefoglii Angiolo Giabbani wyjaśniał prasie, że sprawcy zrozumieli, iż w ciągu kilku godzin czy najwyżej dni i tak zostaliby zidentyfikowani.
W sobotę po południu dwaj bracia - Marokańczycy w wieku 15 i 16 lat - sami zgłosili się na policję w miejscowych koszarach. Złożyli zeznania i zidentyfikowali także wspólników: 20-letniego Kongijczyka i 17-letniego Nigeryjczyka. Właśnie ta banda w nocy z 25 na 26 sierpnia w Rimini nad Adriatykiem obrabowała i kilkakrotnie zgwałciła Polkę i transseksualnego Peruwiańczyka oraz pobiła do nieprzytomności partnera Polki.
Okoliczności tych czynów są tak brutalne, że zarówno prasa, policja, jak i opinia publiczna określają sprawców mianem "bestii". Aktualne wideo z policyjnego monitoringu pokazuje ich drogę przez miasto rzeczonego wieczoru.
- Wszyscy czterej sprawcy pochodzili i znali się z miasteczka, w którym mieszkali. Należeli do miejscowej młodzieżowej kliki składającej się z Marokańczyków, Albańczyków, Włochów - opowiadały dziewczyny "La Repubblica”.
- Wszyscy oni są urodzonymi we Włoszech dziećmi imigrantów czy gastarbeiterów żyjących w miejscowości, w której - jak twierdził tamtejszy dowódca policji - "nie ma w ogóle rasizmu". - Marokańskich braci znaliśmy – wyjaśniał oficer carabinieri – wiedzieliśmy o ich drobnych przestępstwach, kradzieży rowerów, ale nikt by ich nie podejrzewał o taką przemoc - donosi Welt.de.
Markowe ubrania, ale skąd?
Chuligańskie zachowanie marokańskich braci podpadło już w szkole. Starszego wyrzucono z gimnazjum, do którego chodził w Pesaro. Żyli w ciężkich socjalnych warunkach: ojciec, bezrobotny spawacz, znany był także z drobnych przestępstw i przebywał w areszcie domowym. Dawna nauczycielka powiedziała gazecie "Il Resto di Carlino”, że chłopcy byli pozostawieni sami sobie, żyli w biedzie.
- My nauczyciele i carabinieri często robiliśmy zbiórki pieniędzy, żeby kupić im coś do jedzenia - mówiła.
Dziewczyny rozmawiające z "La Repubblica” przyznały, że jasne było dla nich, że czwórka chłopaków z ich kliki nie żyła tylko z zapomóg socjalnych. "Nosili markowe ubrania, których nie rozdają w Caritasie" - powiedziała jedna z nich. Kongijczyk handlował narkotykami.
Na Facebooku postował zdjęcia, na których pozował dobrze ubrany na tle sportowych samochodów. Zaznaczają, że akurat K., najmłodszy z tej czwórki, często mówił o morderstwie i gwałcie, ale do nas nigdy się nie dotykał - przyznaje jedna z nich.
Polska chce wystąpić o ekstradycję
Najpierw uważano, że przywódcą bandy był 20-letni Kongijczyk Guerlin B. Mężczyzna, który w roku 2015 przybył do Włoch jako uchodźca i posiadał tymczasowe zezwolenia na pobyt, nie zgłosił się na policję dobrowolnie, tylko próbował uciec pociągiem do północnych Włoch i być może dalej za granicę.
W przeciwieństwie do marokańskich braci nigdy nie wszedł w konflikt z prawem i podczas pierwszego przesłuchania powiedział, że "nigdy nie tykał się kobiet". Jak pisze Welt.de, ironią losu było to, że akurat dwie policjantki pojmały go podczas ucieczki na północy Włoch i wywlekły z pociągu.
Jak zaznacza Welt.de, Polska chce wystąpić o ekstradycję czterech podejrzanych. Zapowiedział to wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki, mówiąc, że zostaliby surowo ukarani, by odstraszyć innych. Nie wiadomo jeszcze, czy Włochy zgodzą się na ekstradycję.
Zobacz także:
"Die Welt” o gwałcie w Rimini: "Nie pozostawimy sprawy Włochom”
Ekspert policyjny: "Niemieckie granice otwarte jak wrota stodoły"
opr. Małgorzata Matzke/DW