Drapieżny kot wciąż na wolności
Poszukiwania dużego drapieżnego
kota, którego widzieć miał mieszkaniec Bytomia
(województwo śląskie) nie przyniosły żadnych rezultatów.
Policja i inne służby w Bytomiu oraz sąsiednich Tarnowskich Górach nadal sprawdzają wszystkie zgłoszenia, ale nie prowadzą już poszukiwań.
06.04.2009 | aktual.: 06.04.2009 11:24
Dużego kota zobaczył w niedzielę rano mieszkaniec Bytomia spacerujący z psem w rejonie kompleksu sportowego Dolomity, w pobliżu którego znajduje się las. Powiadomił policję, która uznała jego relację za wiarygodną.
Rozpoczęto więc poszukiwania z udziałem leśników, łowczych i weterynarza. Jednocześnie policyjne patrole ostrzegały spacerujących ludzi przed potencjalnym zagrożeniem. - Jedni reagowali śmiechem, inni przerażeniem - powiedział rzecznik bytomskiej policji Adam Jakubiak.
Poszukiwania nie dały żadnych rezultatów. - Nie znaleźliśmy ani śladów łap, ani pazurów na drzewach, czy zagryzionego zwierzęcia. W tej sytuacji z zapadnięciem zmierzchu poszukiwania przerwano - dodał Jakubiak.
Jeśli drapieżny kot rzeczywiście był w Bytomiu, to - w ocenie specjalistów - mógł już przejść do pobliskich Tarnowskich Gór. Również tamtejsze służby monitorują więc sytuację. W poniedziałek rano sprawdzano zgłoszenie kobiety, która twierdziła, że jadąc samochodem zobaczyła w rowie dużego czarnego kota.
- Sprawdziliśmy ten sygnał, okazało się, że był to czarny labrador - powiedział rzecznik tarnogórskiej policji Rafał Biczysko. Jak podkreślił, policja sprawdza wszystkie takie zgłoszenia, ale nie prowadzi poszukiwań.
Na początku marca na południowej Opolszczyźnie zauważono grasujące dzikie zwierzę, najprawdopodobniej pumę. W miejscowości Łany, w powiecie kędzierzyńskim nieznany drapieżnik zniszczył solidną klatkę i pożarł znajdującego się w niej królika. Na miejscu zabezpieczono ślady dużego zwierzęcia nie występującego w Polsce na wolności. Wojewoda opolski uruchomił wówczas specjalną infolinię w sprawie drapieżnika.
Podobna sytuacja miała miejsce w październiku 2008 r. w Małopolsce. Tam też miał grasować duży kot - puma. Mimo szeroko zakrojonych poszukiwań, w czasie których użyto nawet helikoptera, policji nie udało się znaleźć drapieżnika.