Dramatyczna relacja młodej dziennikarki: nie chcę, żeby moje ciało wyłowiono z rzeki
- Nie chcę, aby moje ciało wyłowiono z rzeki - mówi w rozmowie z reporterami WP.PL w Doniecku redaktorka lokalnego portalu "Wiadomości Donbasu". Opowiada o warunkach pracy i zagrożeniu, z którym stykają się na co dzień dziennikarze. Wielu z nich zmuszonych było wyjechać z Doniecka.
18.05.2014 | aktual.: 19.05.2014 09:40
Z Julią spotykamy się w parku przy teatrze w Doniecku. Dziewczyna jest lekko zdenerwowana, w niesamowitych oczach widać emocje. - Pracować jest ciężko i bardzo niebezpiecznie. Mój portal nie może działać w normalnym trybie. Naszych dziennikarzy prześladują. Ich wizerunki wiszą w opanowanej przez zwolenników donieckiej republiki siedzibie administracji obwodowej - opowiada.
Młoda Ukrainka obawia się o swoje bezpieczeństwo. Wie, że działanie wbrew prorosyjskim rebeliantów może się skończyć nieprzyjemnie, lub nawet tragicznie. Opowiada, że dziennikarzy straszą uzbrojeni w kije bejsbolowe mężczyźni, każą usuwać z aparatów zdjęcia, kasować nagrania z kamer. Nieposłuszeństwo oznacza kłopoty. Jej szef już wyjechał z miasta po tym, jak spalono mu samochód. Pracuje zdalnie. Jak cała redakcja zresztą. W biurze nie pojawiają się od miesiąca.
Sama Julia jeszcze nie wyjeżdża. - Zamierzam zostać w Doniecku co najmniej do wyborów prezydenckich. - Jacyś dziennikarze muszą zostać i pracować - zaznacza i dodaje, że wyjedzie, gdy jeszcze bardziej zajdzie za skórę rebeliantów. - Nie chcę, żeby moje ciało wyłowiono z rzeki - kończy.
Podczas wywiadu czuć emocje, ale Julia jest opanowana. Poza kamerą napięcie opada. Łzy mogą popłynąć.
Aleh Barcewicz i Konrad Żelazowski z Ukrainy specjalnie dla WP.PL Operator: Leszek Świerszcz