Dramat w krakowskim schronisku - psy głodują?
Radni na środowej sesji zażądali od prezydenta, by skontrolował miejskie schronisko dla zwierząt. Dotarły do nich informacje, że placówka boryka się z poważnymi kłopotami finansowymi, a kierownictwo sobie z nimi nie radzi.
Osoby, które często odwiedzają schronisko, postanowiły interweniować u radnych. Nie chcą ujawniać nazwisk. - Ich spostrzeżenia są jednak niepokojące i wymagają sprawdzenia - stwierdził radny Mirosław Gilarski.
Z informacji, jakie dotarły do radnych wynika m.in., że ogranicza się dzienną porcję karmy dla psa do 30 dkg, a personel medyczny otrzymał polecenie, aby usypiać stare, przewlekle chore psy i zwierzęta agresywne.
Andrzej Jaworski, kierownik schroniska spokojnie reaguje na zarzuty. Przyznaje, że pieniędzy na schronisko jak zwykle jest za mało, gdyż zwierząt przybywa. Obecnie jest w azylu 480 psów (a miejsc dla nich tylko 300) i rekordowo dużo kotów - 270 (dotychczas było 80 - 100).
- Trzeba je leczyć, karmić, sterylizować. Karmę dostajemy od darczyńców. Mamy jej dużo. Zwierzęta nie głodują - mówi Jaworski. - Faktycznie najagresywniejsze osobniki, po zaopiniowaniu przez lekarzy weterynarii i zarząd KTOZ poddawane są eutanazji, podobnie jak najciężej chore osobniki To jednak pojedyncze przypadki, nie norma.
Wydział Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta Krakowa nie ma zastrzeżeń do funkcjonowania schroniska. - Schronisko w skali kraju nie generuje wyższych kosztów niż pozostałe placówki tego typu - mówią nam pracownicy wydziału. - Posiada też sporą bazę sponsorów, którzy dostarczają do azylu potrzebne artykuły - dodają.
Pracownicy wydziału nie widzą potrzeby zmian w funkcjonowaniu schroniska, gdyż obecnie wypełnia ono należycie postawione przed nim zadania.
W schronisku przeprowadzane są comiesięczne kontrole przez pracowników Wydziału Kształtowania Środowiska. Obejmują one kwestie finansowe, jak i merytoryczne. Nie wykazały uchybień.