Drakońska kara dla PZPN? W sprawie interweniował poseł PiS
Źle zaczął się nowy rok dla PZPN. Rozstanie z selekcjonerem Paulo Sousą i poszukiwanie nowego trenera to dopiero początek kłopotów. Nad Związkiem wisi groźba wielomilionowej kary, którą na piłkarską federację może nałożyć UOKiK. Postępowanie wyjaśniające w tej sprawie trwa już blisko trzy lata. W sprawie interweniował poseł PiS Bartosz Kownacki.
29.01.2022 17:14
Postępowanie dotyczy nadużywania pozycji dominującej przez Polski Związek Piłki Nożnej i Ekstraklasę. Mało kto wie, że firmy bukmacherskie muszą płacić obu organizacjom za wykorzystywanie wyników meczów w oferowanych zakładach. I nie są to małe pieniądze – Związek i Ekstraklasa łącznie pobierają za to 0,5 proc. całkowitych przychodów brutto każdej z firm. Obowiązek wystąpienia do PZPN i Ekstraklasy o zgodę na wykorzystanie wyników nakłada na bukmacherów ustawa o grach hazardowych.
- Przepisy nie regulują jednak, czy taka zgoda ma mieć charakter odpłatny. Przepis ten został wprowadzony w celu walki z nielegalnie działającymi bukmacherami, a nie w celu dodatkowego obciążania opłatami legalnie działających firm. Wyniki są publiczną informacją. Tym samym korzystanie z nich nie powinno być odpłatne – mówi nam Adam Lamentowicz, szef Polskiej Izby Gospodarczej Branży Rozrywkowej i Bukmacherskiej.
- Ten archaiczny przepis został uchwalony w 2004 r., kiedy nie było jeszcze Ekstraklasy, a PZPN otrzymywało wówczas od wszystkich bukmacherów około 50 tys. zł rocznie. Obecnie roczne wpływy do Ekstraklasy i PZPN od bukmacherów wynoszą około 50 mln zł plus kolejne kilkadziesiąt milionów złotych z tytułu umów sponsorskich – wskazuje z kolei Zdzisław Kostrubała, członek zarządu STS, największego polskiego bukmachera. I dodaje, że tak skonstruowanego przepisu nie ma nigdzie indziej na świecie.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zainteresował się tą praktyką jeszcze w 2019 r. Gdy wszczynano postępowanie, UOKiK podawał w komunikacie, że "wątpliwości budzi fakt, że kwota pobierana przez PZPN może być ustalana w oparciu o całkowite przychody firmy bukmacherskiej, niezależnie od tego, czy zostały one wygenerowane przez rozgrywki organizowane przez PZPN, czy też inne wydarzenia".
Spór jest znany urzędnikom Ministerstwa Sportu i Turystyki. Ale, jak twierdzą, według przepisów resort nie jest uprawniony do kontroli przebiegu sporu między PZPN a firmami bukmacherskimi.
"W tej sytuacji zbadanie, czy istotnie PZPN nie stosuje praktyk nadużywających pozycji dominującej, należało do właściwego w tych kwestiach organu, tj. prezesa Urzędu do Spraw Ochrony Konkurencji i Konsumentów" – przekazało nam biuro prasowe resortu sportu.
Wysokość kary? Do 10 proc. obrotów PZPN
Sęk w tym, że – choć sprawa ciągnie się już trzeci rok – rozstrzygnięcia ze strony UOKiK nie widać. "W tej chwili trwa postępowanie wyjaśniające. Zbieramy i analizujemy materiał dowodowy. Postępowanie jest w sprawie, nie przeciw konkretnym podmiotom" – informuje WP biuro komunikacji UOKIK. Zdaniem urzędu, postępowanie trwa tak długo, bo sprawa jest skomplikowana. Kontrolerzy badają m.in. to, w jaki sposób naliczana jest wysokość opłaty.
"Postępowanie wyjaśniające może zakończyć się bez przedstawienia zarzutów lub wszczęciem postępowania antymonopolowego (…). Po przeprowadzeniu postępowania antymonopolowego, prezes urzędu może nałożyć karę pieniężną. Maksymalna wysokość kary wynosi 10 proc. obrotu przedsiębiorcy" - wyjaśniają urzędnicy.
O jakie kwoty może chodzić? W 2019 r. obroty PZPN sięgnęły ok. 226 mln zł, w 2020 r. – niewiele mniej, bo ok. 180 mln zł. Łatwo więc policzyć, że kara mogłaby wynieść kilkanaście milionów złotych. Dla Ekstraklasy kara byłaby jeszcze bardziej dotkliwa. W odpowiedziach przesłanych Wirtualnej Polsce spółka podaje, że sezon 2020/21 zakończył się dla niej przychodem w wysokości 294 mln zł. Oznacza to, że kara nałożona na ESA mogłaby wynieść ponad 29 mln zł.
A co jeśli UOKiK zakończy postępowanie bez kary? PZPN i Ekstraklasę i tak mogą czekać konsekwencje, być może jeszcze bardziej dotkliwe.
- Firmy bukmacherskie przez ponad 10 lat próbowały porozumieć się w tej sprawie z organizatorami rozgrywek, nigdy jednak nie było ze strony ESA i PZPN woli do jakichkolwiek ustępstw. Naturalnym jest, że przedłużające się postępowanie jest ESA i PZPN na rękę, gdyż w dalszym ciągu mogą wykorzystywać swoją pozycję dominującą do pobierania naszym zdaniem bezpodstawnych i bardzo uciążliwych dla bukmacherów opłat, naruszając przy tym zasady uczciwej konkurencji – mówi Wirtualnej Polsce Zdzisław Kostrubała, członek zarządu STS.
- Oczywiście kij ma dwa końce, bo im dłużej ta sytuacja będzie się utrzymywała, tym z większymi roszczeniami zwrotnymi wystąpi branża bukmacherska. Mówimy tu o kwocie ponad 160 mln zł plus odsetki – podkreśla.
Poseł PiS interweniuje w UOKIK
Kilka miesięcy temu poseł PiS Bartosz Kownacki zwrócił się do UOKiK o wyjaśnienia w tej sprawie. Polityk podkreślał w piśmie do urzędu, że "dodatkowe, wysokie obciążenia dla legalnych operatorów powodują, że stają się oni niekonkurencyjni w stosunku do operatorów nielegalnych. To z kolei prowadzi do rozkwitu szarej strefy i mniejszych wpływów z podatku do Skarbu Państwa". Obecnie szara strefa na rynku bukmacherskim może stanowić nawet 60 proc. rynku.
Z odpowiedzi prezesa UOKiK Tomasza Chróstnego do Kownackiego wynika, że PZPN i Ekstraklasa spowalniają dochodzenie.
"Czas niezbędny do rzetelnego zebrania materiału dowodowego zawiera w sobie okresy oczekiwania na odpowiedzi na kierowane do nich wezwania do nadesłania stosownych dokumentów i wyjaśnień. Biorąc pod uwagę stopień skomplikowania danego zagadnienia, niejednokrotnie zdarzają się prośby o przedłużenie zakreślonego przez organy terminu na udzielenie odpowiedzi" – czytamy w piśmie z UOKiK.
Przypomnijmy, że w odpowiedziach dla Wirtualnej Polski urząd mówił o "dużym nakładzie pracy wynikającym z konieczności badania skomplikowanego stanu faktycznego".
PZPN i Ekstraklasa mówią jednym głosem
Zapytaliśmy przedstawicieli PZPN o trwające postępowanie.
- PZPN udzielał zawsze wyczerpujących odpowiedzi na zadawane przez UOKiK pytania. Przedstawienie części informacji, o których udostępnienie zwracał się UOKiK, wymagało po stronie PZPN istotnego nakładu pracy. Nie były to bowiem dane, które są przez PZPN na bieżąco wyodrębniane. Z uwagi na tę okoliczność PZPN zwracał się do UOKiK z prośbami o przedłużenie terminu na udzielenie niektórych odpowiedzi. Prośby te zawsze były przychylnie rozpatrywane przez UOKiK, a wobec PZPN nigdy nie został zastosowany jakikolwiek środek dyscyplinujący – informuje WP Jakub Kwiatkowski, rzecznik PZPN.
Ekstraklasa zapewnia z kolei, że nie sabotuje pracy urzędu. "Ekstraklasa udziela odpowiedzi i wyjaśnień w terminach wskazanych przez prezesa UOKiK i tylko jeden raz wnioskowaliśmy o wydłużenie terminu odpowiedzi i urząd dał nam dziewięć dodatkowych dni" – twierdzi spółka. I jak dodaje, UOKiK nie sformułował wobec Ekstraklasy uwag, a tym bardziej sugestii dotyczących terminów przekazywania odpowiedzi.
Obie instytucje przekonują, że wpływy uzyskiwane z opłat od firm bukmacherskich przekazywane są na programy szkoleniowe. A stawki nie zmieniły się od 10 lat. Zmienia się natomiast wartość rynku bukmacherskiego. O ile w 2020 r. był warty ok. 8 miliardów zł, to w 2021 r. jego wartość wzrosła już do 10 miliardów zł. Rośnie więc suma pieniędzy wpłaconych za zakłady. 0,5 procent od ubiegłorocznej kwoty daje 50 mln zł.
UOKiK przygląda się rynkowi
Co ciekawe, w odpowiedzi na nasze pytania UOKiK podsuwa rozwiązanie, które mogłoby zadowolić PZPN i Ekstraklasę. Chodzi o uregulowanie ustawowe wysokości opłat za wyniki. Urząd przyznaje, że prowadzi "przekrojową analizę prawną, w tym badania otoczenia regulacyjnego rynku". Okazją do uregulowania kwestii opłat za udostępnianie wyników mogłaby być zmiana systemu podatkowego branży bukmacherskiej, o której mówi się od kilku miesięcy. Przy okazji nowelizacji można by ustalić wysokość opłat pobieranych przez PZPN i Ekstraklasę, co z kolei pozwoliłoby na zakończenie postępowania UOKiK.
Najwyraźniej jednak koniec badania sprawy przez urzędników szybko nie nastąpi. W połowie grudnia poseł Bartosz Kownacki wystosował drugie pismo do prezesa UOKIK. A w nim dopytywał o postępy w dochodzeniu. Z odpowiedzi urzędu wynika, że w ramach postępowania znowu pojawiły się "prośby przedsiębiorców dotyczące przedłużenia terminów na udzielenie odpowiedzi".