Dr Tomasz Słupik: Kaczyński liczy na polski Majdan
Urzędujący prezydenci wygrali drugą turę wyborów w największych miastach. Wyjątkiem jest Poznań, gdzie Ryszard Grobelny został pokonany przez Jacka Jaśkowiaka. - Przewaga kandydatów PO nie była zbyt duża, co dowodzi, że prezydenci się zużywają. Jest chęć zmiany, ale jeszcze nie na tyle silna, by odmienić obecny stan rzeczy. Prezydenci zachowali swoje stanowiska, ale byli mocno zagrożeni - komentuje specjalnie dla WP.PL dr Tomasz Słupik z Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego.
Prezydentem Warszawy ponownie została Hanna Gronkiewicz-Waltz; Wrocławia - Rafał Dutkiewicz, Krakowa - Jacek Majchrowski; Gdańska - Paweł Adamowicz; Poznania - Jacek Jaśkowiak; Katowic - Marcin Krupa. PKW wciąż liczy głosy. Według pierwszych oficjalnych danych Komisji w Radomiu Radosław Witkowski z PO zastąpi Andrzeja Kosztowniaka (PiS), który sprawował ten urząd od ośmiu lat.
Jak wskazuje rozmówca WP.PL, niespodzianką jest wygrana Jaśkowiaka. - To największy wygrany tych wyborów - mówi. Mimo całego zamieszania z przeciągającym się ogłoszeniem wyników I tury, zdaniem dr. Słupika, paradoksalnie frekwencja była dosyć wysoka. - Okazuje się, że wyborcy wcale się nie zniechęcili. Są zainteresowani, tym co dzieje się w ich najbliższej okolicy, dostrzegają rolę samorządów, władz miejskich. To pozytywny sygnał - zwraca uwagę dr Słupik. Zdaniem politologa, choć to Hanna Gronkiewicz-Waltz była faworytką w Warszawie, nie udało jej się tak dobrze zmobilizować wyborców, jak Jackowi Sasinowi (w I turze uzyskał 26 proc., w II turze - 41,36 proc. głosów). - Gdyby PiS wystawił mocniejszego kandydata, mógłby on skraść zwycięstwo pani prezydent - uważa. We Wrocławiu Rafał Dutkiewicz również był bliski porażki. - To pokazuje, że jeśli będą chcieli dalej rządzić, muszą bardziej uważać, rządzić rozsądniej i spełniać wolę wyborców - mówi.
Zdaniem dr. Słupika dobre wyniki kandydatów PiS nie powstrzymają Jarosława Kaczyńskiego przed dalszym dyskredytowaniem wyborów. - Dalej będzie grał na rozchwianie emocji. Patrząc na wyniki, doszedł do wniosku, że nie uda mu się przełamać supremacji koalicji PO-PSL, poszerzonej ewentualnie o SLD, dlatego chce doprowadzić do sytuacji nadzwyczajnej i w tych wyjątkowych okolicznościach dojść do władzy. Liczy na polski Majdan - tłumaczy. W opinii politologa zabiegi prezesa PiS będą jednak nieskuteczne, gdyż w Polsce nie ma w tej chwili takiej atmosfery.
Na 13 grudnia Kaczyński zapowiedział marsz, który ma być początkiem "wielkiego ruchu kontroli wyborów". - To będzie teatr, przyjdzie sporo osób, ale II tura wyborów samorządowych pokazała, że ludzie owszem są zainteresowani, tym co się dzieje w ich miastach, ale nie są zainteresowani kwestionowaniem, delegitymizacją systemu, nie chcą radykalnej zmiany - podsumowuje.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska