Dr Mirosław G. uniewinniony od zarzutu błędu lekarskiego
Stołeczny sąd uniewinnił znanego kardiochirurga dr. Mirosława G. od zarzutu narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub na ciężki uszczerbek na zdrowiu. Sąd nie ujawnił powodów takiego wyroku.
28.01.2014 | aktual.: 28.01.2014 15:30
Wyrok zapadł 7 stycznia. Jest on nieprawomocny - strony mogą złożyć apelację.
Rzeczniczka Sądu Okręgowego sędzia Agnieszka Domańska powiedziała, że 22 stycznia sędzia złożył obszerne uzasadnienie wyroku, które rozesłano już stronom postępowania. Dodała, że w tej chwili nie jest w stanie podać szczegółów uzasadnienia tego wyroku.
W 2010 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie wysłała do sądu akt oskarżenia przeciw G., zarzucając mu, że w 2005 r. naraził Stanisława I., pacjenta szpitala MSWiA w Warszawie, na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub na ciężki uszczerbek na zdrowiu. G. groziło za to do 5 lat więzienia.
- Mirosław G. podjął decyzję o leczeniu zachowawczym pacjenta, a według ustaleń śledztwa należało go zakwalifikować do zabiegu operacyjnego wymiany zastawki aortalnej - mówiła w 2010 r. rzeczniczka prokuratury Monika Lewandowska. Dodała, że pacjenta w końcu zoperowano w szpitalu w Aninie. Podejrzany nie przyznał się do zarzutu i złożył obszerne wyjaśnienia.
Od 2012 r. za zamkniętymi drzwiami mokotowskiego sądu trwa inny proces G. - byłego ordynatora kardiochirurgii szpitala MSWiA w Warszawie - za nieumyślne narażenie pacjenta na utratę życia i nieumyślne spowodowanie jego śmierci. Prokuratura zarzuca lekarzowi pozostawienie gazy w sercu pacjenta po operacji. Grozi mu do 5 lat więzienia. Nie przyznał się on do zarzutów.
Sprawa dotyczy Floriana M. - jednego z pacjentów dr. G., któremu w 2006 r. operowano serce w klinice MSWiA. Przeżył on operację, ale już po niej personel medyczny odkrył, że jedna tzw. rolgaza pozostała w sercu pacjenta. Według prokuratury zawiadomiony o tym dr G. miał nie zareagować i dopiero dzień później zdecydować o ponownym operowaniu M., który niedługo potem zmarł. G. podkreślał, że ryzykowne byłoby ponowne operowanie M., który dopiero co przeszedł skomplikowaną operację serca - dlatego jego zdaniem należy szczególnie ostrożnie podejmować decyzję o reoperacji. Samo pozostawienie gazika uznał on za błąd w sztuce - ale nie za przestępstwo.
W styczniu 2013 r. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa skazał G. na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i grzywnę za przyjęcie ponad 17,5 tys. zł od pacjentów. Sąd uniewinnił go od 23 zarzutów, m.in. mobbingu wobec podwładnych i części zarzutów korupcyjnych. Sąd umorzył też sprawy kilkunastu oskarżonych pacjentów dr. G., którzy wręczali lekarzowi pieniądze, co sami przyznali i co zarejestrowało CBA ukrytą w gabinecie lekarskim kamerą. Troje pacjentów sąd uniewinnił.
Wyrok zapadł po ponad czteroletnim procesie lekarza, zatrzymanego w lutym 2007 r. spektakularnie przez CBA i wyprowadzonego w kajdankach z kliniki. Prokuratura chciała dla niego kary dwóch lat więzienia w zawieszeniu; obrona walczyła o uniewinnienie.
W kwietniu br. sąd okręgowy ma rozpatrzyć apelacje od tego wyroku. W części uniewinniającej od niektórych zarzutów korupcji odwołała się prokuratura. Apelację o uniewinnienie swego klienta wniósł obrońca G. mec. Adam Jachowicz. Już w styczniu wskazywał on, że nie zgadza się z przyjętą przez sąd wąską oceną granic wdzięczności okazywanej lekarzowi przez pacjentów.
W uzasadnieniu wyroku Sąd Rejonowy podjął próbę wytyczenia granicy między korupcją a wdzięcznością pacjenta wobec lekarza za przywrócenie mu zdrowia lub nawet uratowanie życia. - Jesteśmy zgodni, że przedmiotem wdzięczności nie mogą być pieniądze, nawet w niewielkiej kwocie - mówił sędzia Igor Tuleya. Zarazem sąd krytycznie ocenił metody działania CBA i prokuratury w sprawie. - Budzi to skojarzenia nawet nie z latami 80., ale z metodami z lat 40. i 50. - czasów największego stalinizmu - dodał.