Dr Hanna Machińska po zbrodni na UW: Nogi się pode mną ugięły. Ofiar mogło być więcej

- Wielu z nas teraz myśli, że to oni mogli być na miejscu ofiary. Granice zostały przekroczone. Chodzi mi też o to, co wydarzyło się po tragedii - mówi Wirtualnej Polsce dr Hanna Machińska. Była zastępczyni RPO i pracowniczka naukowa Uniwersytetu Warszawskiego w chwili popełniania zbrodni przebywała na terenie uczelni.

Dr Hanna Machińska wstrząśnięta po tragedii na UWZnicze przed bramą UW. Dr Hanna Machińska jest wstrząśnięta tragedią, do której tam doszło
Źródło zdjęć: © Licencjodawca
Dariusz Faron

W środę na UW doszło do makabrycznej zbrodni. 22-letni student prawa wtargnął na teren kampusu z siekierą. Zabił portierkę i ciężko ranił pracownika ochrony.

- Uniwersytet przeżywa tę tragedię potrójnie. Po pierwsze dlatego, że zginęła nasza koleżanka, matka trójki dzieci, znakomity pracownik uniwersytetu. Z drugiej strony, że zabójstwa dokonał student Uniwersytetu Warszawskiego. I z trzeciej strony, że ciężko ranny został także strażnik - powiedział w czwartek Alojzy Nowak, rektor uczelni.

- Po tej zbrodni nic nie będzie już takie same. Po tym, co wydarzyło się wczoraj, coś się we mnie załamało. Brama, którą wchodzę na UW, przestała być symbolem bezpieczeństwa - mówi dr Hanna Machińska z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Morderstwo na UW. Rozmawialiśmy ze studentem prawa

Dariusz Faron, Wirtualna Polska: Co pani teraz czuje?

Dr Hanna Machińska, była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich, pracownik naukowy Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego: Straszliwy, przerażający smutek. Wyszłam z konferencji na Uniwersytecie Warszawskim dosłownie pięć minut po tym, jak doszło do morderstwa. Przeżyłam absolutny szok. Zobaczyłam karetkę i policję. Spotkałam roztrzęsionego studenta z zagranicy. Mówił: "Ja to widziałem! Młody student zabił siekierą inną studentkę!". Wtedy jeszcze nie było wiadomo, kto zginął. Nogi się pode mną ugięły. Wszyscy byliśmy przerażeni. Później media zaczęły informować o makabrycznych szczegółach zdarzenia. Rozdzwonił się telefon. Znajomi wiedzieli, że jestem na konferencji na UW. Pytali, czy jestem bezpieczna, czy nie ucierpiałam.

Jaka jest pierwsza myśl, gdy usłyszy się o takiej zbrodni?

Szłam, mijając studentów. Widziałam, jak byli poruszeni. W mojej głowie zaczęły się kłębić różne myśli: Jakiś student wściekł się po nieudanym egzaminie? A może chodzi o relacje damsko-męskie? Nawet nie wyobrażałam sobie, że ktoś bez powodu zamordował w ten sposób przypadkową osobę, wyprowadzając ciosy na oślep. Było przed 19:00, na kampusie przebywało sporo osób. W wielu z nas jest teraz myśl, że to oni mogli znaleźć się na miejscu zamordowanej kobiety. A nie zapominajmy o strażniku, który walczy o życie. Szczęście w nieszczęściu, że na miejscu znajdował się funkcjonariusz SOP, który pomógł obezwładnić napastnika. Zadziałał bardzo profesjonalnie. Ofiar mogło być znacznie więcej.

Co wie pani o ofierze i sprawcy?

Regularnie mam zajęcia w Auditorium Maximum. Cały czas przebywam na kampusie. Panie z portierni znały nas, a my je. Szalenie otwarte, miłe kobiety. Nigdy nie było z nimi żadnego konfliktu, a wręcz przeciwnie - zawsze szalenie życzliwe i pomocne. Udzielały nam wsparcia organizacyjnego. Nie wiem w tym momencie, która z nich straciła życie. Niemniej, gdy dowiedziałam się, co się stało, od razu pomyślałam: kobieta, którą najprawdopodobniej wiele razy widywałam na uniwersytecie, została właśnie bestialsko zamordowana. Nie mieści mi się to w głowie. Nie wyobrażam sobie, by ze strony ofiary mogła wystąpić jakakolwiek iskra, która wywołała agresję zabójcy.

Wszyscy na wydziale prawa zdają egzamin z logiki. Jeśli sprawcą jest student trzeciego roku, też musiał przejść ten etap. Mógł być w mojej grupie ćwiczeniowej. Dla osób studiujących na UW to straszliwy szok, że ich kolega, który dopiero co siedział obok nich na ćwiczeniach czy wykładzie, dokonał tak straszliwego czynu.

Taką zbrodnię można jakkolwiek wytłumaczyć?

Nie, tego, co zrobił sprawca, nie da się tłumaczyć żadnymi racjonalnymi pobudkami. Myślę, że być może mówimy o osobie głęboko zaburzonej albo pod wpływem jakichś środków psychoaktywnych, ale to na ten moment tylko spekulacje.

Rozmawiamy ze studentami. Jeśli jednak ktoś cierpi na zaburzenia, rzadko ujawniają się one w czasie zajęć. Kilka lat temu miałam w swojej grupie studenta, który miał problemy z zaliczeniem przedmiotu. Najprawdopodobniej występowały u niego zaburzenia. Pisał na kadrę UW skargi do papieża i prezydenta, że nie zdał egzaminu. Raz napisał na mnie skargę, że "w czasie egzaminu tępo patrzyłam na krzesło o podanym niżej numerze inwentaryzacyjnym". Staraliśmy się wówczas łagodnie rozładowywać napięcie, dużo z nim rozmawialiśmy. Mówiliśmy, że być może potrzebowałby pomocy specjalistów. Dziś myślę sobie, że takie działania już nie wystarczają. Że trzeba zrobić w podobnych sytuacjach coś więcej.

To znaczy?

Za wcześnie mówić o szczegółach. Jestem przekonana, że sztab kryzysowy UW podejmie działania, które będą nas jakoś wszystkich dodatkowo chroniły. Z drugiej strony, myślę sobie, że da się przed czymś takim obronić. Zwracam uwagę, że na uniwersytecie przebywają nie tylko studenci i profesorowie. Na wykłady otwarte przychodzą ludzie z zewnątrz, nieraz ktoś zwiedza uczelnię. Przecież nie będziemy teraz przemykać między budynkami. Musimy normalnie funkcjonować.

Czy kiedykolwiek wcześniej znalazła się pani na UW w sytuacji zagrożenia?

Uniwersytet zawsze robił bardzo dużo, byśmy mieli poczucie komfortu i bezpieczeństwa. Na tle innych instytucji był dla mnie miejscem absolutnie szczególnym. Pracuję na Uniwersytecie Warszawskim bardzo długo, do czegoś takiego nigdy jeszcze nie doszło. Swego czasu na kampusie miały miejsce wydarzenia związane z protestami przeciwko działaniom Izraela. Wprowadzono wówczas ograniczenia i pewne zabezpieczenia. Wiele osób się wtedy oburzało, że wpuszcza się na teren uniwersytetu tylko pracowników i studentów. Teraz patrzymy na tamte wydarzenia zupełnie inaczej. Pełna wolność się skończyła.

Jak po takiej tragedii prowadzić zajęcia ze studentami?

Obawiam się, że u studentów może dojść do kryzysu psychicznego. Musimy myśleć przede wszystkim o tym, jak im pomóc. Wiele osób widziało moment ataku lub krajobraz tuż po nim. To niewyobrażalna trauma. Trzeba objąć tych ludzi pomocą psychologiczną. Nawet tych, którzy nie byli świadkami zdarzenia. Rozmawiając na poziomie ogólnym, świat się zmienia. Ludzie stają się coraz bardziej agresywni. Zmienia się nasz język. Używamy w przestrzeni publicznej wulgaryzmów i w ogóle nas to nie krępuje. To stało się czymś normalnym. Kierujemy się negatywnymi emocjami. Funkcjonujemy w rzeczywistości, w której znikają wszelkie bariery.

W internecie krążył wczoraj filmik ze zbrodni.

Granice po raz kolejny zostały przekroczone. Takie materiały nigdy nie powinny się pojawić w przestrzeni publicznej. Niektóre media nawet w samym opisie obrażeń i stanu ciała zamordowanej kobiety, w mojej opinii, podają takie szczegóły, które są niedopuszczalne. O filmikach nawet nie mówię. Przecież mogą na nie trafić najbliżsi ofiary. Pękają kolejne bariery w słowie i obrazie. Okrucieństwo przestało szokować. Z naszym społeczeństwem dzieje się coś bardzo złego. Młodzi są na to szczególnie podatni. Liczę, że po tragedii studenci zorganizują jakąś demonstrację przeciwko nienawiści. Że jako społeczność uniwersytecka wyślą sygnał, że nie godzą się na taką rzeczywistość.

Mówi pani o studentach. A co ta tragedia zmieniła w pani?

Jak wspomniałam, pracując na Uniwersytecie Warszawskim, miałam przez lata poczucie bezpieczeństwa. Po tym, co wydarzyło się wczoraj, coś się we mnie załamało. Od teraz będę się spoglądać za siebie. Stało się coś, co sprawi, że będziemy patrzeć na rzeczywistość zupełnie inaczej. Nie oszukujmy się, po tej zbrodni nic nie będzie już takie same. Będziemy mijali Auditorium Maximum i nie uciekniemy od myśli o tym, co się wydarzyło. Ta tragedia zakorzeniła się w nas bardzo głęboko. Brama uniwersytetu przestała być w sensie symbolicznym bramą bezpieczeństwa. Dziś myślę przede wszystkim o tym, by to poczucie bezpieczeństwa odzyskali przede wszystkim nasi studenci, a także pracownicy. To teraz najważniejsze. Jestem przekonana, że to możliwe. Nad tym musimy teraz wszyscy pracować. Na koniec chciałabym przekazać wyrazy współczucia dla najbliższych ofiary, a także wyrazy wsparcia dla pracownika ochrony, który dzielnie bronił koleżanki, narażając swoje życie.

Dariusz Faron, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Kaufland wycofuje wodę. Kontrowersje w związku z systemem kaucyjnym
Kaufland wycofuje wodę. Kontrowersje w związku z systemem kaucyjnym
Polacy zatrzymani przez Izrael. MSZ zapewnia o ich bezpieczeństwie
Polacy zatrzymani przez Izrael. MSZ zapewnia o ich bezpieczeństwie
Odnaleziono pięciu norweskich żołnierzy. Śmigłowiec poszukuje reszty
Odnaleziono pięciu norweskich żołnierzy. Śmigłowiec poszukuje reszty
Putin o Tomahawkach dla Ukrainy. Odniósł się do relacji z USA
Putin o Tomahawkach dla Ukrainy. Odniósł się do relacji z USA
Atak dronów na ogromny zakład w Rosji. 1700 km od granicy z Ukrainą
Atak dronów na ogromny zakład w Rosji. 1700 km od granicy z Ukrainą
Media: Hołownia spotka się z sekretarzem generalnym ONZ
Media: Hołownia spotka się z sekretarzem generalnym ONZ
Wyniki Lotto 02.10.2025 – losowania Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 02.10.2025 – losowania Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Propalestyńscy aktywiści zablokowali dworzec. Wstrzymany ruch w Hadze
Propalestyńscy aktywiści zablokowali dworzec. Wstrzymany ruch w Hadze
Putin reaguje na słowa Nawrockiego. Mówi o "obecnych przywódcach Polski"
Putin reaguje na słowa Nawrockiego. Mówi o "obecnych przywódcach Polski"
Putin wysyła żołnierzy na granicę kraju NATO
Putin wysyła żołnierzy na granicę kraju NATO
Macron o rosyjskiej flocie cieni. Zwrócił się z apelem
Macron o rosyjskiej flocie cieni. Zwrócił się z apelem
Waszyngton chce technologii Kijowa. Ukraina i USA negocjują umowę
Waszyngton chce technologii Kijowa. Ukraina i USA negocjują umowę