Dożywocie za zabójstwo 8‑letniej dziewczynki?
Przed sądem w Sieradzu (Łódzkie) rozpoczął
się proces 26-letniego Roberta B. oskarżonego o
zabójstwo 8-letniej Oli i znieważenie jej zwłok. Według
prokuratury, mężczyzna udusił dziewczynkę, a później spalił jej
ciało. Grozi mu dożywocie.
Ola zaginęła w czerwcu 2002 roku w miejscowości Biadaszki w Łódzkiem. Po lekcjach w szkole dziewczynka zostawiła tornister u znajomych i poszła bawić się z dziećmi. Później miała wrócić po tornister i pojechać autobusem do domu. Nie dotarła jednak ani do znajomych, ani do domu. Poszukiwania Oli trwały kilka dni. Brało w nich udział kilkuset policjantów i strażaków z psami oraz mieszkańcy okolicznych miejscowości.
Niemal rok od zaginięcia dziewczynki policja zatrzymała podejrzanego o dokonanie zbrodni 26-letniego mieszkańca Biadaszek Roberta B., znajomego rodziców dziecka. Do jego zatrzymania przyczyniło się badanie tzw. wykrywaczem kłamstw.
Podczas wizji lokalnej na terenie jego posesji mężczyzna wskazał miejsce, w którym początkowo zakopał ciało dziewczynki. Do tego miejsca doprowadził również policyjny pies. Znaleziono tam ludzkie włosy z fragmentem skóry i spinkę Oli. Specjalistyczne badania DNA potwierdziły, że były to włosy dziewczynki.
Jak ustalono, mężczyzna udusił dziewczynkę i zakopał ciało na polu. Po kilku dniach próbował spalić ciało dziecka. Gdy próba się nie powiodła, przewiózł ciało na taczce i spalił je w parowniku na terenie swojej posesji.
W trakcie śledztwa Robert B. kilkakrotnie zmieniał wyjaśnienia; to przyznawał się do uduszenia dziewczynki, to utrzymywał, że Ola zginęła przypadkowo, uderzona przez niego grabiami, lub że spadł na nią w stodole worek. Później odmówił składania jakichkolwiek wyjaśnień.
Badający mężczyznę biegli psychiatrzy stwierdzili, że był on w pełni poczytalny w chwili popełniania zbrodni. Wskazali u niego zahamowania w sferze seksualnej i skłonności do pedofilii. Według prokuratury, do zbrodni jednak nie doszło na tle seksualnym.
W poniedziałek Robert B. zaprzeczył przed sądem, że zabił Olę. Nie chciał też odpowiadać na pytania sądu.