Dożywocie i 25 lat za bestialskie zabójstwo maturzysty
Na karę dożywocia skazał Sąd Okręgowy w Kielcach Marcina Piętka, a na 25 lat pozbawienia wolności Norberta Rembaka, oskarżonych o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem maturzysty z Suchedniowa. Krzysztofowi M., który poszedł na współpracę z organami ścigania, wymierzył karę pięciu lat więzienia.
20.07.2007 | aktual.: 20.07.2007 14:04
19-letni Bartłomiej zaginął 24 maja 2002 roku w trakcie egzaminów maturalnych. Po raz ostatni widziano go po południu w Skarżysku-Kamiennej. Podejrzanych ujęto trzy lata po zabójstwie. Do dziś nie znaleziono zwłok chłopaka.
Sąd zwrócił uwagę na bestialstwo i potworność czynu oskarżonych, którzy z błahego powodu zabili chłopaka za pomocą kamieni i bagnetu.
W przypadku Piętka sędzia podkreślił jego "nieludzki upór", przez który do tej pory nie odnaleziono zwłok chłopca, a rodzina nie może go pochować; oskarżony wraz z czwartym, nieżyjącym już sprawcą, przeniósł ciało i ukrył je w innym miejscu. Milczenie w tej sprawie jest okolicznością obciążającą. Sąd zaostrzył karę dożywocia w ten sposób, że oskarżony dopiero po upływie 40 lat od uprawomocnienia się wyroku będzie mógł ubiegać się o warunkowe przedterminowe zwolnienie.
Wobec Rembaka sąd nie mógł zastosować dożywocia, gdyż oskarżony dokonał zabójstwa będąc nieletnim. Będzie on mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie dopiero po 20 latach.
Sędzia Chałoński podkreślił, że sąd musi chronić społeczeństwo przed takimi osobami.
Wobec Krzysztofa M., który poszedł na współpracę z organami ścigania, ujawnił przebieg wydarzeń i starał się pomóc w odnalezieniu ciała poddając się hipnozie, sąd zastosował nadzwyczajne złagodzenie kary. Chałoński podkreślił, że sąd nie tylko musiał, ale chciał skorzystać z takiej możliwości, aby pokazać, że takie zachowanie jest premiowane. Dzięki Krzysztofowi M. wiadomo, że maturzysta nie żyje i możliwe jest ukaranie winnych.
Sąd dał wiarę wyjaśnieniom M. Zdaniem sądu, gdyby M. pomawiał oskarżonych, to nie zgodziłby się na eksperyment hipnozy. Poza tym, w swoich wyjaśnieniach podał on szereg szczegółów. Prokuratura oskarżyła podejrzanych o to, że wraz z czwartym, nieżyjącym już mężczyzną, dokonali zabójstwa maturzysty ze szczególnym okrucieństwem przy użyciu bagnetu i kamienia. Do zabójstwa doszło w nieustalonym miejscu przy trasie krajowej nr 7 między Radomiem a Warszawą. Wcześniej mężczyźni dokonali na chłopaku rozboju - zabrali mu samochód oraz portfel, zegarek i telefon komórkowy.
Krzysztof M. przyznał się do udziału w uprowadzeniu chłopaka oraz do tego, że pod presją uderzył go kamieniem i dźgnął bagnetem, ale według niego, chłopak już wtedy nie żył. Z jego wyjaśnień wynika, że w całej sprawie prym wiódł nieżyjący już Łukasz S. Oskarżeni wraz z nim pili tego dnia alkohol. Łukasz S. wdał się w utarczkę słowną z Bartłomiejem. Gdy chłopak po pewnym czasie jechał samochodem, zmusili go do zatrzymania auta i uprowadzili maturzystę. Gdzieś w lesie między Radomiem a Warszawą doszło do zabójstwa. Po zabójstwie mężczyźni pojechali najpierw do Ostródy, potem do Gdańska i Sopotu. Po pewnym czasie wrócili do Skarżyska. Po kilku tygodniach Łukasz S. z Piętkiem przenieśli zwłoki w miejsce, którego Krzysztof M. nie zna.
Krzysztof M. usiłował sobie przypomnieć miejsce, w którym doszło do zabójstwa. Nawet zgodził się poddać hipnozie, ale ten eksperyment nie pomógł w odnalezieniu zwłok.
Policja zatrzymała podejrzanych w czerwcu 2005 roku. Według policjantów mężczyźni nie spodziewali się zatrzymania. Byli pewni, że "sprawy już nie ma". W ustaleniu przebiegu zdarzeń pomocny był operator sieci komórkowej oraz świadkowie, którzy zgłosili się po emisji programu telewizyjnego "997".