Dorn: procesami można zniszczyć posła
Ludwik Dorn uważa, że dyskusja nad uchyleniem jego immunitetu dotyczy w istocie tego, na ile posłowie mogą się czuć bezpieczni na trybunie sejmowej oraz roli Wojciecha Brochwicza w "obecnym układzie rządzącym". Proces - nawet cywilny - to są pieniądze, to jest czas i można posła procesami zniszczyć - tłumaczył.
28.05.2008 | aktual.: 28.05.2008 15:18
Wojciech Brochwicz - obecnie adwokat, w przeszłości oficer UOP i wiceszef MSWiA - domaga się uchylenia immunitetu Dornowi, bo chce wytoczyć mu dwa procesy. Jeden karny - o zniesławienie, drugi cywilny - o naruszenie dóbr osobistych. Chodzi o wypowiedź Dorna, że Brochwicz "uosabia patologie służb specjalnych".
Wieczorem nad wnioskami debatować będą posłowie. Komisja Regulaminowa i Spraw Poselskich, rekomenduje posłom uchylenie Dornowi immunitetu w sprawie cywilnej, jest zaś przeciwna temu w sprawie karnej.
Dorn pytany, czy nie ma zamiaru wycofać swoich słów wobec Brochwicza, stwierdził: "nie". Tłumaczył, że istotą rzeczy jest to, na ile posłowie na trybunie mogą czuć się bezpieczni w sprawach, które nie są oczywistym pomówieniem, a są oceną polityczną i pewnych sytuacji i pewnej osoby. Proces nawet cywilny to są pieniądze, to jest czas i można posła procesami cywilnymi zniszczyć, także za to co mówi z trybuny sejmowej - tłumaczył.
Dorn powiedział, że to jest kwestia odpowiedzi na pytanie - na ile pan pułkownik, mecenas Brochwicz w obecnym układzie rządzącym i "załatwiającym" jest postacią kluczową.
Jego zdaniem, Brochwiczowi oraz Platformie Obywatelskiej chodzi o to, że nie tylko dużo jest pułkownika Brochwicza w rządzie, ale że pułkownik Brochwicz ma bezwzględną większość w Sejmie.
Dla pewnego otoczenia biznesowego PO, tego rodzaju przeświadczenie, ma duże znaczenie, no i duże znaczenie może mieć dla pana mecenasa Brochwicza, jako swego rodzaju prawnika-pośrednika - stwierdzi Dorn. Istnieje taki typ prawników - dodał.
W sierpniu 2007 r. Dorn - wówczas marszałek Sejmu - powiedział, że pamięta, jak przy pomocy komisji śledczej ds. PKN Orlen, podczas kampanii prezydenckiej 2005 r. "w sposób haniebny, obrzydliwy załatwiono kandydaturę Włodzimierza Cimoszewicza".
Pamiętam, że brał w tym udział pan Wojciech Brochwicz, obecny pełnomocnik prawny pana Janusza Kaczmarka - dodał Dorn. Przypomniał, że już w poprzednich kadencjach Sejmu nazywał Brochwicza "uosobieniem patologii służb specjalnych".
Chodziło o tzw. sprawę Jaruckiej. W sierpniu 2005 r. Anna Jarucka - była asystentka Cimoszewicza jako szefa MSZ w 2002 r. - przekazała komisji śledczej ds. PKN Orlen kserokopię rzekomego upoważnienia do zamiany oświadczenia majątkowego, jakie w 2002 r. miał jej wystawić Cimoszewicz.
Cimoszewicz, kandydat na prezydenta w 2005 r. wycofał się z kandydowania z powodu nagonki na niego.
Jarucka o sprawie rzekomej zmiany w oświadczeniu majątkowym Cimoszewicza rozmawiała właśnie z Brochwiczem, za którego pośrednictwem skontaktowała się z Konstantym Miodowiczem (PO) - wówczas posłem sejmowej komisji śledczej ds PKN Orlen.
Prokuratura uznała, że rzekome upoważnienie dla Jaruckiej zostało sfałszowane. Według ustaleń prokuratury, motywem działania byłej asystentki była chęć zemsty. Kobieta wielokrotnie zwracała się bowiem do szefa MSZ, a później marszałka Sejmu, o "załatwienie" dla niej i jej męża placówki dyplomatycznej we Włoszech. Cimoszewicz jednak odmówił.
Przed Sądem Okręgowym toczy się proces Jaruckiej, która oskarżona jest m.in. o posłużenie się fałszywym upoważnieniem, które miało rzekomo uprawniać ją w 2002 r. do zamiany oświadczenia majątkowego Cimoszewicza.