Dorn: postulujemy o reformę wewnątrz PiS
Gość "Sygnałów Dnia" Ludwik Dorn powiedział, że wraz z Pawłem Zalewskim i Kazimierzem Ujazdowskim postulują o reformę wewnątrz PiS. Mimo różnic w poglądach, chociażby na temat Radosława Sikorskiego, byłych wiceprezesów łączy troska o przyszłość partii. PiS nie może być partią, w której decyzje podejmuje się w sposób "adiutancko-pretoriański" - podsumował były wiceprzewodniczący PiS.
29.11.2007 | aktual.: 29.11.2007 11:04
Gość "Sygnałów Dnia" podkreślił, że skuteczność i dalsze losy Prawa i Sprawiedliwości zależą w znacznym stopniu od sposobu sprawowania władzy w jej szeregach
Ludwik Dorn potwierdził że nie będzie uczestniczył w najbliższym kongresie partii. Podkreślił, że ku swemu wielkiemu zaskoczeniu dowiedział się o tym z mediów. Dodał, że decyzja Jarosława Kaczyńskiego jest złym sygnałem zarówno dla członków PiS-u jak i dla całego elektoratu tej partii.
Ludwik Dorn komentując decyzję Jarosława Kaczyńskiego o wykluczeniu byłych wiceprezesów z obrad kongresu partii powiedział, że ubolewa nad tym zdarzeniem. Były marszałek Sejmu zaznaczył, że jest to bardzo zły znak dla opinii publicznej, której jasno się pokazuje, że w partii próbuje się ograniczyć wolność wypowiedzi.
Były marszałek Sejmu podkreślił na antenie Programu Pierwszego Polskiego Radia, że ciągle jest oraz chce pozostać członkiem Prawa i Sprawiedliwości. Jego zdaniem PiS nie może stać się partią marginalną. Aby tak się nie stało musi zacząć oddziaływać na różne nurty w polityce. Jest to niezbędny krok, aby stać się realną alternatywą dla obecnych rządów - dodał Dorn. Prawo i Sprawiedliwość nie może być partią zamkniętą, w której decyzje podejmuje się w sposób "adiutancko-pretoriański" - powiedział Dorn.
Były wiceprzewodniczący partii podkreślił w "Sygnałach Dnia", że bardzo liczy na poparcie innych członków PiS-u, którym leży na sercu nie tylko dobro tego ugrupowania, lecz również dobro Polski
Dorn zaprzeczył jakoby swymi ostatnimi wypowiedziami próbował porównać Jarosława Kaczyńskiego do Aleksandra Kwaśniewskiego. Jego zdaniem wypowiedź dla tygodnika "Wprost" była źle zinterpretowana, ponieważ chodziło mu tylko o porównanie dotyczące środków stylistycznych wypowiedzi byłego prezydenta i premiera.