Dopłaty na kontach
Pierwszych pięć tysięcy rolników, którzy bezbłędnie wypełnili wnioski, otrzymało wczoraj środki z tytułu dopłat bezpośrednich. Na rolnicze konta powędrowało ogółem 21,5 mln zł.
Pieniądze zostały rozdysponowane pomiędzy pięć tysięcy podmiotów w 17 województwach. - Otrzymaliśmy informację, że suma 21,5 mln zł została równo rozdzielona. Żadne z województw nie będzie pokrzywdzone. Nikt nie dostanie ani mniej ani więcej - zapewnił wczoraj Tomasz Kawiński z biura prasowego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Jako pierwsi pieniądze dostali ci, którzy najwcześniej złożyli wnioski. Ostatnie dopłaty trafią na konta rolników w lutym przyszłym roku. W sumie 1,4 miliona gospodarstw otrzyma 1,356 mld euro, z czego 842 mln będą pochodzić z Brukseli. Resztę pokryje budżet państwa. - W pozostałych krajach Unii dopłaty są wypłacane od 1 grudnia. W Polsce proces ten zaczął się wcześniej. Jest to odpowiedź na oczekiwania rolników - cieszył się minister rolnictwa Wojciech Olejniczak.
Radość polityków, sceptyczna agencja
Za każdy hektar rolnikowi przysługują od 200 do 503 złotych wsparcia. Oczywiście w zależności od rodzaju prowadzonych upraw. Do końca tego roku ministerstwo zamierza wydać na ten cel 5 mld zł. ARiMR docelowo będzie realizowała 30 tys. przelewów w ciągu dnia. Czy tak rzeczywiście się stanie? Raczej wątpliwe. - Procedury trwają dość długo. Decyzję o przyznaniu dopłat kierujemy do centrali w Warszawie, która ostatecznie rozstrzyga kto i w jakiej kolejności dostanie pieniądze. Może to trwać dwa tygodnie, może i dwa miesiące albo i dłużej. Na to już wpływu nie mamy. Decydują ci na górze - słyszymy w powiatowych i regionalnych biurach Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Podczas uroczystości w Łomży, gdzie politycy świętowali wczoraj ten, jak się wyrazili "historyczny moment dla polskiej wsi", zarówno prezydent Aleksander Kwaśniewski, komisarz Danuta Huebner, jak i minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz zapewniali jednak, że wszystko będzie przebiegało płynnie i bez opóźnień, a polska
wieś będzie rosła w siłę.
Przeciętny Śląsk
Biorąc pod uwagę liczbę wniosków złożonych przez poszczególne województwa trudno liczyć w przyszłości na równe dzielenie pieniędzy. Najwięcej środków otrzyma województwo mazowieckie. Tam złożono 199 tys. wniosków. Nieco mniej w lubelskim (171 tys.) i wielkopolskim (122 tys.). Śląskie z 51,5 tys. wypadło na tym tle dość blado. - Rolnictwo w województwie śląskim jest rozproszone. Dlatego liczba osób występujących o dopłaty rzeczywiście nie jest zbyt imponująca - przyznaje Tomasz Kawiński. Na Śląsku nie było wczoraj gorączki związanej z dopłatami. - Z 643 osób, które mają pozytywne decyzje, kontaktowały się z nami raptem trzy. Owszem ludzie się interesują, ale podchodzą do tego bez większych emocji - mówi Antoni Zazakowny, kierownik bieruńsko-lędzińskiego ARIMR. Według szacunków, rolnicy w pierwszej mierze chcą przeznaczyć pieniądze na inwestycje. Analitycy są jednak zdania, że znaczna część z nich pieniądze przeje lub przeznaczy na bieżącą działalność, w tym spłatę długów. Szacuje się, że tylko ok. 700 tys.
gospodarstw ubiegających się o dopłaty prowadzi tzw. gospodarkę towarową. Prawie 2,5 tys. z tych, którzy mają otrzymać dopłaty jest zadłużona, a o ich pieniądze z Unii pyta komornik. W przyszłym roku wnioski o dopłaty bezpośrednie przyjmowane będą prawdopodobnie od 15 kwietnia do 15 maja.
Na sprzęt i benzynę Jan Szypuła (44 lata) rolnik z Bojszów: - Z ulgą przyjąłem wiadomość, że załapię się na dopłaty w pierwszej kolejności. Prowadzę nieduże, bo raptem 7-hektarowe gospodarstwo, do tego pracuję jeszcze zawodowo. Otrzymam ponad 3 tys. zł. Kupię potrzebną maszynę, parę groszy zostanie też na paliwo, które jest coraz droższe. Nie jest tego wiele, ale zawsze się przyda.
Marcin Król