Dopalacze "zniknęły" z magazynu policji - kto się pomylił?
Ponowne przeliczenie dopalaczy zabezpieczonych w policyjnym magazynie w Łodzi wykazało, że żadne specyfiki z niego nie zniknęły - powiedziała rzecznik łódzkiej policji Magdalena Zielińska. Według niej, możliwe jest, że przy przeliczaniu preparatów doszło do pomyłek.
02.02.2011 | aktual.: 02.02.2011 13:01
- Grupa z wydziału kontroli Komendy Miejskiej Policji w Łodzi ponownie przeliczyła ponad 82 tysiące sztuk zabezpieczonych preparatów i okazało się, że niczego nie brakuje i niczego nam nie ukradziono. Informacja w tej sprawie została przekazana do prokuratury - zaznaczyła Zielińska.
Prokuratura wszczęła we wtorek śledztwo, które miało wyjaśnić, czy z policyjnego magazynu w Łodzi zniknęło ok. 4 tys. sztuk dopalaczy zabezpieczonych w październiku ub. roku podczas ogólnopolskiej akcji zamykania, na mocy decyzji GIS, sklepów i hurtowni sprzedających te specyfiki. Policja zabezpieczyła wówczas towary, m.in. w czterech sklepach i magazynach oraz w domu tzw. króla dopalaczy Dawida Bratko.
Według "Expressu Ilustrowanego" z policyjnego magazynu miało zginąć ponad 4 tys. opakowań dopalaczy skonfiskowanych Bratce. Zdaniem gazety, ich wartość szacuje się na 60 tys. złotych. Sprawa wyszła na jaw w grudniu ub. roku po oględzinach zabezpieczonych dopalaczy. Okazało się wtedy, że spośród 17 tys. sztuk jednego z rodzajów dopalaczy (taka ilość była podana w dokumentacji) brakuje 4,2 tys. sztuk. Według gazety w niewyjaśniony sposób zwiększyła się natomiast liczba innych dopalaczy. Policja zawiadomiła w tej sprawie prokuraturę.
Rzeczniczka łódzkiej policji zaznaczyła, że mogło dojść do niedociągnięć czy błędów przy przeliczaniu preparatów podczas ich zabezpieczania.
- To działo się bardzo szybko, w bardzo niekomfortowych warunkach. Przeliczały to różne osoby, różne wypełniały protokoły - zarówno policjanci jak i pracownicy Sanepidu. Przypuszczamy, że mogło być tak, że ktoś liczył pudełka a nie sztuki i stąd wyszły braki. Obecnie na spokojnie zostało to przeliczone - zaznaczyła Zielińska. Dodała, że niezależnie od tego Komendant Wojewódzki Policji w Łodzi powołał specjalną komisję, która raz jeszcze przeliczy dopalacze.
Prokuratura Okręgowa w Łodzi zdecydowała o wszczęciu śledztwa w sprawie niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy policji; poprowadzi je Prokuratura Rejonowa w Łęczycy. Śledczy mają zbadać, czy prawidłowo zabezpieczono dowody rzeczowe i czy w prawidłowy sposób przebiegało ich liczenie.
Rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania potwierdził PAP, że prokuratura została powiadomiona przez policję, że zakończono proces ponownego liczenia dopalaczy. "Czekamy na pisemne sprawozdanie, zostanie ono przekazane prokuraturze łęczyckiej celem wykorzystania w prowadzonym postępowaniu" - zaznaczył. Powtórzył, że na obecnym etapie postępowania "stawianie tezy o kradzieży dopalaczy jest przedwczesne".
Łódzka prokuratura zarzuca Dawidowi Bratko wprowadzenie do obrotu znacznych ilości środków odurzających oraz popełnienie dwóch przestępstw przewidzianych w ustawie o Państwowym Inspektoracie Sanitarnym - dwukrotnego wprowadzenia do obrotu substancji zakazanych przez GIS. Według prokuratury grozi za to kara do 10 lat więzienia.
Śledczy wystąpili z wnioskiem o aresztowanie Bratki, ale nie zgodził się na to sąd. Ostatecznie prokuratura nakazała mu powstrzymanie się od prowadzenia działalności gospodarczej polegającej na produkcji i handlu dopalaczy oraz zakazała mu opuszczania kraju i zatrzymała paszport.
NaSygnale.pl: 15-latek z giwerą napadł na sklep!