Donald Tusk z ochroną SOP. Pojawiło się pytanie, czy służby to wykorzystają
Czy po przyznaniu państwowej ochrony Donaldowi Tuskowi służby nie wykorzystają sytuacji do pozyskiwania informacji na temat opozycji? Takie sugestie pojawiły się w mediach. Według byłego wiceszefa MSWiA, wiedza, którą pozyskują funkcjonariusze podczas ochraniania polityka, powinna stanowić tajemnicę ochrony. - Tak było, jak byłem w rządzie. Nie wiem, jak jest teraz - mówi Wirtualnej Polsce gen. Adam Rapacki.
"Każdego tygodnia w listach i mediach społecznościowych znajduję groźby pod adresem moich bliskich i wyroki śmierci oraz zapowiedzi zamachu na mnie. W grudniu policja poinformowała mnie, że zagrożenie zamachem jest realne i konkretne jak nigdy przedtem. Stąd wniosek o ochronę" - napisał w środę na Twitterze przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. Były premier został objęty ochroną Służby Ochrony Państwa po decyzji MSWiA.
Jak ujawnił w rozmowie z WP rzecznik PO Jan Grabiec, o ochronę SOP formalnie zawnioskowała partia, ale wniosek w tej sprawie "został wzmocniony" przez policję. - W ostatnim czasie, przed okresem świątecznym, pojawił się zupełnie nowy sygnał ze strony policji o konkretnym zagrożeniu, o którym wcześniej nie wiedzieliśmy. Dlatego zwróciliśmy się z odpowiednim, formalnym wnioskiem do SOP. Wniosek ten został rozpatrzony pozytywnie - mówił nam Jan Grabiec.
Nie można lekceważyć zagrożenia
Według gen. Adama Rapackiego, byłego wiceszefa polskiej policji i b. podsekretarza stanu w MSWiA, decyzja o przyznaniu może była nietypowa, ale absolutnie słuszna.
- Jeżeli pojawia się informacja od policji o wysokim stopniu zagrożenia, to nie można jej lekceważyć. Skoro policja dostrzega w groźbach realność, to słusznie skierowano wniosek do MSWiA. To dobrze, że SOP będzie ochraniał przewodniczącego Donalda Tuska, a nie prywatna firma ochroniarska. To Służba Ochrony Państwa jest profesjonalną firmą zajmującą się ochroną najważniejszych osób w Polsce - mówi WP gen. Adam Rapacki, który w przeszłości nadzorował Biuro Ochrony Rządu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według "Rzeczpospolitej", która cytuje anonimowego funkcjonariusza służb, Platforma zgłaszając wniosek o ochronę swojego lidera popełniła błąd, którego będzie żałować.
- Ufa Mariuszowi Kamińskiemu, że nie wykorzysta takiej okazji do inwigilacji opozycji i to w roku wyborczym? Czy PO niczego nie nauczyła afera taśmowa? — pyta jeden z funkcjonariuszy w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Pytany o to gen. Adam Rapacki, uważa, że jeśli doszłoby do takiej sytuacji, to nie ze strony funkcjonariuszy SOP, których powinna cechować tajemnica zawodowa.
- Nie wiem, jak jest dzisiaj, ale w poprzednich latach było tak, że wiedza, którą pozyskiwali funkcjonariusze podczas ochraniania polityka, stanowiła tajemnicę ochrony. I nawet szefowie nie powinni dopytywać o szczegóły. Dlatego, że funkcjonariusze SOP, a wcześniej BOR zawsze mieli wtłaczane do głowy, że ich zadaniem jest chronić ludzi, a nie próbować wykorzystywać wiedzę, którą w trakcie ochrony zdobędą - mówi były wiceszef MSWiA.
I jak dodaje, podczas kiedy pracował w resorcie spraw wewnętrznych i administracji, przywiązywano ogromną wagę do tego, by oficerowie służb żadnych prywatnych informacji dotyczących VIP-ów nigdzie nie przekazywali. - Czasami próbowaliśmy funkcjonariuszy weryfikować, czy np. pochwali się swojemu przełożonemu wiedzą, którą zdobył. Jeśli się pochwalił, to go od razu dyskredytowało - podkreśla.
Zdaniem rzecznika PO Jana Grabca, partia nie zdecydowała o zatrudnieniu prywatnej ochrony dla swojego lidera z jednego ważnego powodu.
"Mogą się przytrafić wariaci, szaleńcy czy desperaci"
- Podczas wielu publicznych wystąpień przewodniczącego Tuska organizowaliśmy oczywiście na własną rękę adekwatną ochronę dla wszystkich uczestników tych spotkań. Ale w ostatnim czasie usłyszeliśmy o zagrożeniu, któremu prywatna ochrona może nie podołać i może nie zapewnić pełnego bezpieczeństwa. Służby państwowe i policja mają jednak dużo większy dostęp do niezbędnych informacji, a ich wiedza o potencjalnym zagrożeniu jest większa. To, jak sądzę, przesądziło o przyznaniu ochrony SOP - mówił WP Jan Grabiec.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W podobnym tonie wypowiada się gen. Adam Rapacki.
- Nie można tego zagrożenia w żaden sposób lekceważyć. Mamy dzisiaj sytuację, w której media publiczne szczują na szefa Platformy, co powoduje, że mogą się przytrafić wariaci, szaleńcy czy desperaci. Mieliśmy już w przeszłości zabójstwo prezydenta RP Gabriela Narutowicza czy prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Ten drugi nikomu nie zagrażał, a został zamordowany. A Tusk jest liderem opozycji. Zapewne są tacy, którzy wierzą w przekaz telewizji publicznej i mogą chcieć byłemu premierowi wyrządzić krzywdę, wierząc, że zbawiają ludzkość - ocenia gen. Adam Rapacki.
Jego zdaniem - niestety - wciąż nie da się wykluczyć zamachu na Donalda Tuska.
- To jest ten moment, że musi dbać o bezpieczeństwo swoje i rodziny. Nieszczęście może przydarzyć się w każdej chwili, a szaleńców może być kilku. Policja nauczyła się już szacować ryzyka i zagrożenia. Mundurowi będą na pewno prowadzili postępowanie albo już prowadzą, zmierzające do wykrycia osób, które stoją za realnymi groźbami pod adresem lidera opozycji. Bez organów państwa nie da się udaremnić zamachu. Musi być uruchomione działania zmierzające do wykrycia potencjalnych sprawców - komentuje były wiceminister w rządzie Donalda Tuska.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski