Donald Tusk: sejmowa komisja zbliża się do prawdy
Mam wrażenie, że sejmowa komisja śledcza zbliża się do prawdy. Bo nie można inaczej potraktować deklaracji Adama Michnika, że po tych wielu miesiącach prac komisji on także zaczyna wierzyć i rozumieć, że to była bardzo poważna polityczna gra, której przedmiotem była ważna ustawa i że Lew Rywin był wysłannikiem kogoś, kto miał wpływ na ustawę - powiedział w "Sygnałach Dnia" lider PO Donald Tusk.
23.10.2003 | aktual.: 23.10.2003 10:27
Krzysztof Grzesiowski — Chyba pan się nie spodziewał, panie marszałku, że pana nazwisko padnie wczoraj podczas przesłuchania Adama Michnika przez Sejmową Komisję Śledczą.
Donald Tusk: Nie, nie spodziewałem się. A padło?
Krzysztof Grzesiowski Padło. Cytujemy, Adam Michnik do posła Rokity: „Gdybym ja przyszedł do pana w imieniu Donalda Tuska i zaproponował panu fotel premiera za pieniądze, to czy pan przestałby z tego powodu rozmawiać z Tuskiem?”.
Donald Tusk: Hm, to ciekawe. Ale to jakaś optymistyczna prognoza, przynajmniej co do przyszłej kariery Jana Rokity.
Krzysztof Grzesiowski Co pan z tego rozumie, panie marszałku, po tych wczorajszych przesłuchaniach? Jak to się stało, jak doszło do tego, że zapis został zmieniony? Kwestia rozmowy Rywina z Michnikiem? Że wszystko ustalone, potem się nagle w ciągu kilku godzin zmienia?
Donald Tusk: Po pierwsze mam narastające wrażenie, że bardzo krętymi ścieżkami, to prawda, przy wielu emocjach, przekłamaniach, nieścisłościach komisja jednak krok po kroku zbliża się do bardzo ważnych ustaleń, zbliża się do prawdy. Bo nie można inaczej potraktować tej właściwie deklaracji Adama Michnika, poprzedzonej przypomnieniem sobie pewnych szczegółów, które sobie rzeczywiście dość długo przypominał, ale sobie wreszcie przypomniał, z których wynika jednoznacznie, że to jednak nie jakaś łajdacka fantazja Lwa Rywina kazała mu składać propozycję łapówki pod adresem Agory, ale rzeczywiście poważna gra wokół projektu ustawy, w której zaangażowani byli wszyscy ci główni aktorzy, ci aktorzy polityczni, o których tak głośno w ciągu ostatnich kilku miesięcy w czasie prac Komisji. Mówiąc krótko, pan Adam Michnik, który jakby rozpętał całą…. znaczy nie był, broń Panie Boże, sprawcą, ale ujawniając treść rozmowy z Lwem Rywinem, rozpętał całą sprawę w wymiarze publicznym, był gotów ją przez długie miesiące
bagatelizować mimo wszystko i raczej starał się skupić uwagę opinii publicznej wyłącznie na osobie Lwa Rywina. Dzisiaj już nie ukrywa, że po tych wielu miesiącach prac Komisji on także zaczyna wierzyć i rozumieć, że to była bardzo poważna polityczna gra, której przedmiotem była ważna ustawa, przedmiotem handlu, i że Lew Rywin nie był pojedynczym szaleńcem czy łapówkarzem, tylko jednak rzeczywiście wysłannikiem kogoś, kto miał wpływ na ustawę.
Krzysztof Grzesiowski: Ale gdyby Adam Michnik na samym początku prac Komisji (a przecież był pierwszym świadkiem przesłuchiwanym przez to grono) powiedział to, co wczoraj i przedwczoraj, praca Komisji właściwie byłaby już zakończona.
Donald Tusk: Nie wiem, czy byłaby zakończona, ale też mam takie poczucie — i nie tylko w odniesieniu do Adama Michnika — że jest też pewna kalkulacja w ujawnianiu fragmentów prawdy i że nie są to tylko luki w pamięci…
Krzysztof Grzesiowski: Czyli takie dawkowanie wiedzy cząstkowe?
Donald Tusk: Dawkowanie wiedzy cząstkowej, co motywację można zrozumieć, ale to na pewno nie do końca sprzyja szybkiemu finałowi prac Komisji. Ale też muszę powiedzieć, że z drugiej strony jeśli ktoś z przesłuchiwanych przez Komisję od samego początku jednak wnosi taką informację, która zbliża nas do prawdy, to jednak przy wszystkich właśnie emocjach i czasami takich zawijasach to jednak jest Adam Michnik.