Donald Tusk: nie jest okay, kiedy zatrudnia się rodzinę
Moja decyzja może spowodować, że przynajmniej część polskich parlamentarzystów zrozumie, że to nie jest okay, kiedy zatrudnia się rodzinę w biurze poselskim i że tak nie powinno być. Ale konsekwencje tego typu postępowania, moim zdaniem, trzeba ponosić. I ja nie miałem też wątpliwości, że ta praktyka jest dość powszechna wśród polskich parlamentarzystów - powiedział Donald Tusk, wicemarszałek Sejmu, lider Platformy Obywatelskiej.
Sygnały Dnia: Ciekawą rzecz przynoszą dzisiejsze gazety, informacja z Łodzi. Jest pani poseł Ewa Sowińska z Ligi Polskich Rodzin, nie wiem, czy pan zna panią poseł?
Donald Tusk: Nie.
Sygnały Dnia: Nie zna pan. Otóż ona zatrudnia w swoim biurze poselskim córkę...
Donald Tusk: No, ja uprzedzałem...
Sygnały Dnia: Ale to jeszcze nie koniec, panie marszałku. Rzecznik prasowy Ligi Polskich Rodzin powiada: „A do kogo matka ma największe zaufanie, jak nie do córki?”.
Donald Tusk: No więc to jest ten sposób myślenia, który ja uważam za naganny i niedopuszczalny. To jest ta różnica w poglądzie na sprawę między mną a panią Zytą Gilowska i dlatego doszło do rozstania, bo ja chciałbym już temat zamknąć, tym bardziej że mam wrażenie, że ta moja decyzja może spowodować, że przynajmniej część polskich parlamentarzystów zrozumie, że to nie jest okay, kiedy zatrudnia się rodzinę w biurze poselskim i że tak nie powinno być, nawet jeśli ta decyzja kosztowała mnie sporo, bo nie jest to nic przyjemnego rozstać się z człowiekiem, z którym się blisko współpracowało, pani Zyta Gilowska była moim bezpośrednim zastępcą w Platformie Obywatelskiej. Ale konsekwencje tego typu postępowania, moim zdaniem, trzeba ponosić. I ja nie miałem też wątpliwości, że ta praktyka jest dość powszechna wśród polskich parlamentarzystów.
Ale jeśli Polacy mają chociaż odrobinę, chociaż trochę uwierzyć, że zmiany w Polsce są możliwe, to w sytuacji, w której głośno i publicznie się rozmawia, to trzeba — prócz rozmowy — także umieć podjąć decyzję. Mam nadzieję, że opinia publiczna sama, niezależnie od oświadczeń typu Liga Polskich Rodzin, sama wyrobi sobie opinię, czy poseł zatrudniający i finansujący swoje dzieci czy męża, żonę w swoim biurze poselskim, było nie było za pieniądze podatnika, czy robi dobrze, czy źle. Moim zdaniem nie powinno tak być.
Sygnały Dnia: Ale czy pan wiedział o tym, że synowa pani profesor pracowała w jej biurze poselskim, że syn pomagał, pisał ekspertyzy, brał za to niewielkie pieniądze. Czy pan o tym wiedział?
Donald Tusk: Kiedy otrzymałem informację, a informację otrzymałem przez media, po tym, jak pani Zyta Gilowska poinformowała mnie, że jej syn będzie kandydował z pierwszego miejsca na liście, to to był początek całej sprawy, to to spowodowało zainteresowanie, szczególnie mediów lubelskich, tym, co się dzieje także w biurze poselskim. Każdy w takiej sytuacji broni swojej racji, każdy broni się jak umie, nie każdy umie dobrze się bronić i dlatego nie chcę tego więcej komentować.
Sygnały Dnia: Pani profesor Gilowska jest też szczęśliwa, że żyje w kraju demokratycznym, bo w innych okolicznościach, jak powiedziała w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, „stłukliby mnie kijami albo spalili na stosie”. To między innymi o panu również i o politykach z Platformy.
Donald Tusk: Nie będę tego komentował.