Donald Tusk: Marcinkiewicz robi niezłe show
(RadioZet)
Gościem Radia ZET jest lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. Wita Monika Olejnik. Dzień dobry. Dzień dobry. Jak życie, Panie Przewodniczący? Życie? Życie. Nie życie po życiu, tylko życie. A dziękuję. A co u Pani słychać? Też dziękuję. Jakoś przystosowuję się do nowej sytuacji. Kaczyński powołał Kaczyńskiego. I co Pan na to Panie Marszałku? Będzie bezpieczniej. To znaczy? Nie no... Tak staram się wpaść w Pani ton, to znaczy trochę pokpić przed końcem roku. Chociaż w tej sytuacji, w której powstaje Rada Bezpieczeństwa Narodowego, która ma dbać o bezpieczeństwo Polaków, to może i lepiej, że Lech Kaczyński powołał brata – człowieka, który dzisiaj, faktycznie w Polsce rządzi. Jest to wreszcie jakaś funkcja państwowa, która tę nadzwyczajną pozycję Jarosława Kaczyńskiego dokumentuje, pokazuje. Ale czy to jest coś niezwykłego, według Pana, że powołał brata do Rady Bezpieczeństwa Narodowego, brata, który jest liderem Prawa i Sprawiedliwości? Biorąc pod uwagę skład Rady Bezpieczeństwa Narodowego, chociaż
podkreślam, nie przeceniałbym znaczenia tego ciała, bo ono było. Przecież nie jest to wymysł Lecha Kaczyńskiego. To ciało funkcjonuje, chociaż tutaj, słowo funkcjonuje, nie najlepiej oddaje stan prac Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Ona była, w dużej mierze, ciałem fikcyjnym. Być może będzie teraz ciałem bardziej realnym. Chociaż, kiedy patrzę na skład Rady, to rozumiem wszystkie nominacje. Tam jest minister obrony narodowej, chociaż nie ma szefa MSZ-tu. Jest wicepremier od spraw bezpieczeństwa wewnętrznego, czyli Pan Dorn. Jest tylko jedna osoba, która nie pełni żadnej funkcji w państwie, czyli Jarosław Kaczyński. Prawdopodobnie, chodzi o to, żeby było jakieś miejsce gdzie spotykają się najważniejsi liderzy Prawa i Sprawiedliwości i gdzie Jarosław Kaczyński może, jakby formalnie, zabrać głos i uczestniczyć w takim gremium, które systematycznie i nie w konspiracji politycznej tylko oficjalnie może się spotykać z jego udziałem. Lider PiS-u wyznał wczoraj szczerze, słyszałam w Wiadomościach, że dzięki temu
będzie miał dostęp do informacji. To chyba dobrze, że oficjalnie będzie miał dostęp do informacji, a nie nieoficjalnie, prawda? Tak naprawdę, informacje potrzebne do funkcjonowania liderowi klubu parlamentarnego czy partii politycznej są dość powszechne i dostępne. Nie jestem pewny, że dostęp do informacji tajnych potrzebny jest do prowadzenia partii politycznej. On na pewno, jest potrzebny do prowadzenia polityki obronnej państwa, do prowadzenia prac wywiadowczych, do poważnych, głębokich analiz, ale jeśli tak miałoby być, to dość zaskakujący sposób udostępniania wiedzy politykom poprzez mianowanie ich na tak wysokie funkcje. Czy wydaje się Panu, że premier Kazimierz Marcinkiewicz jest samodzielnym premierem czy jest sterowany, bo chyba przez te miesiące okazuje się, że jest samodzielnym premierem? Tyle, na ile jest to możliwe we współczesnej polityce i na tyle, na ile jest to możliwe w Prawie i Sprawiedliwości, mam wrażenie, że trudno mówić o samodzielności, bo nie słyszałem o tym, żeby w wypadku różnicy
zdań, to opinia Pana premiera Marcinkiewicza była istotniejsza od opinii któregoś z braci Kaczyńskich. Z tym, że o tych konfliktach jest cicho. Wydaje się, że na pewno Pan premier Marcinkiewicz dostał od liderów swojej partii dużą przestrzeń autonomii działania. To można było przewidzieć, bo dla Jarosława Kaczyńskiego, kwestie gospodarcze, czy kwestie bezpośredniego zarządzania państwem nie są tak pasjonujące, jak czysta polityka. Z punktu widzenia lidera PiS-u to jest dobra, wygodna sytuacja. Jest premier od pracy i zarządzania. Dość dobrze sobie radzi, szczególnie w tym wymiarze propagandowym, medialnym... Ale przyzna Pan, że jest utalentowany? Nadspodziewanie. Tak. Ja od tej strony, takiego właśnie człowieka od politycznego show, w dobrym tego słowa znaczeniu, Pana Marcinkiewicza nie znałem. Muszę powiedzieć, że niektóre jego gesty, posunięcia, robią wrażenie dobrze przygotowanej kampanii politycznej. Czy według Pana powinno się Warszawie zafundować kolejne wybory prezydenckie, bo wybory prezydenckie
byłyby w lutym gdyby były prawda? Czy ... Pani redaktor przejęła się nowymi zasadami IV Rzeczpospolitej, bo to pytanie można rozszerzyć – czy w ogóle należy Polsce fundować wybory, skoro mamy tak sprawnie rządząca już prawie wszystkimi dziedzinami jedną partię polityczną. Jak słyszę pytanie czy warto w Warszawie robić wybory, lepiej żeby PiS-owski komisarz rządzi Warszawą przez rok to, i tak słyszę taką akceptację w wielu komentarzach, to być może jutro usłyszymy, że samorząd do którego liderzy PiS-u nie mają nadmiernego zaufania, być może samorząd w ogóle nie jest potrzebny. Jeśli to jest tak tanie to może komisarza wyznaczyć w każdym polskim mieście, a jeśli to się sprawdzi to może też i inne dziedziny życia będą lepiej funkcjonowały, jeśli będzie nadany odgórnie komisarz, a nie wybrany prezydent, przedsiębiorca prywatny czy organizacja pozarządowa. Ale wybory byłyby w lutym i październiku. O to jest skutek decyzji o kandydowaniu w wyborach prezydenckich prezydenta Warszawy i zwycięskich dla niego. Dlatego
tak, każdy wójt, burmistrz i prezydent, który decydował się startować i to skutecznie w wyborach prezydenckich, czy parlamentarnych musiał mieć świadomość, że opuszcza swoje poprzednie miejsce pracy i naraża swoją gminę czy miasto na kolejne przedterminowe wybory. Ja m.in. dlatego zakazałem kandydowania do parlamentu wójtom, burmistrzom i prezydentom, żeby nie narażać gminy na przedterminowe wybory. Ale jeśli już cos takiego się stało to nie można tych reguł zmieniać w trakcie kadencji. Poza tym też nie mam wątpliwości i nie chce mi się od rana Państwa tutaj zwodzić, że Prawu i Sprawiedliwości nie chodzi o oszczędności, bo od wielu tygodni pokazują, że idea oszczędnego państwa była czystą propagandą, ale chodzi o to żeby nie utracić zbyt szybko władzy w Warszawie. Bo badania..., także Platforma je prowadziła, pokazują, że dzisiaj Prawo i Sprawiedliwość nie uzyskałoby dobrego wyniku. I chodzi oto żeby utrzymać władzę, tak? Żeby utrzymać władzę, bo to jest wiele, wiele miesięcy, które dają szansę PiS-owi na
przygotowanie kandydata. W tej chwili PiS takiego kandydata nie ma i jestem o tym przekonany, że PiS bardzo nie chciałby z różnych względów przegrać wyborów w Warszawie. A gdyby wybory były w lutym, tak jak to chce dzisiaj Prawo, to w mojej ocenie przegrałby. A dlaczego do tego prawa Platforma Obywatelska nie może przekonać innych ugrupowań żeby... ...a... ...a no właśnie... a... Tak naprawdę, jak obserwuje to co się dziej dzisiaj w Sejmie, jak wygląda przekonywanie, bo Pani takiego ładnego słowa użyła, to oczywiści Platforma nie będzie miała wielu argumentów, żeby przekonać pana Leppera czy pana Giertycha do sensownych rozwiązań, bo tam nie o przekonanie chodzi, tylko o biznes polityczny. Tutaj muszę powiedzieć, tak jak zdolności propagandowe premiera Marcinkiewicza są momentami naprawdę imponujące, tak handlowa żyłka w polityce liderów PiS-u, też są zaskakująco dobre i powiem szczerze i momentami poczucie bezwstydu, bo ja w ostatnich kilkunastu godzinach miałem wrażenie, że w Sejmie dzieją się rzeczy tak
już bez żadnej osłony. SLD przynajmniej próbowało muślinowe firanki... ...wieszać... ...wieszać, żeby tego handlu, tej cynicznej wersji polityki nie było przynajmniej widać. Natomiast Prawo i Sprawiedliwość są w tym zaskakująco otwarte. My wam damy miejsce w Krajowej Radzie to wy nam poprzecie Rzecznika Praw Obywatelskich. Ja miałem nadzieje że to będzie trochę inaczej wyglądało. Dlaczego Platforma nie chce poprzeć Janusza Kochanowskiego. Jeszcze nie dawno słyszałam Jana Rokitę, który uważał, że to jest dobra kandydatura na Rzecznika Praw Obywatelskich. Wiec przyznam się Panie przewodniczący, że jestem trochę pogubiona w sprawie Rzecznika. Nie. Tu nie ma żadnej niespodzianki czy tajemnicy. Ja uprzedzałem, że z jednej strony pan Kochanowski dobrze zasłużył się we współpracy z Platformą, bo dwa lata pracował bezinteresownie merytorycznie nad reformą systemu sprawiedliwości i pomagał w myśleniu, w tworzeniu lepszych propozycji Rokicie i Platformie. Natomiast uprzedzałem, że czeka go takie bardzo poważne
przesłuchanie w klubie. Uczestniczyli prawie wszyscy posłowie i senatorowie Platformy, prawie dwie godziny rozmawialiśmy i jestem przekonany, że sam pan Kochanowski dobrze rozumie, że ta poważna rozmowa nie mogła przekonać nas do jego kandydatury. On ma wiedzę i temperament dobrą do bycia ministrem sprawiedliwości, prokuratorem generalnym, ale chyba nie ma predyspozycji do tego by być Rzecznikiem Prawa Obywateli. Chyba bardziej go interesuje, i stad chyba poparcie PiS-u, żeby władza skutecznie egzekwowała obowiązki obywateli, a nie żeby obywatel miał skuteczna , także prawną ochronę przed zakusami władzy. A dlaczego PiS-owi tak zależy na mediach, na ustawie medialnej? No jak Pani sadzi? No to ja Pana się pytam, Pan wszystko wie, Pan jest politykiem. Ja wczoraj usłyszałam jednego z wpływowych polityków PiS-u... Gdyby ja wszystko wiedział, z całą pewnością nie byłyby politykiem... ...który powiedział w jednym z programów informacyjnych, PiS wygrał wybory wbrew mediom i dlatego mamy traumę. Nie ma w tym
niespodzianki, gdybyśmy na serio czytali publiczne wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego sprzed lat, ale także te sprzed dni. Jarosław Kaczyński w swoim wywiadzie dla Nowego Państwa, ale też w poważnym wywiadzie chyba sześć lat temu, zdefiniował role mediów publicznych bardzo otwarcie i brzmi to mniej więcej tak : rząd musi mieć swoje media, rząd który nie ma swoich mediów przegra następne wybory i realizuje ten moim zdaniem niebezpieczny i tak naprawdę chory z punktu widzenia nowoczesnych rynku mediów koncept, że jeśli władza wygrywa to wygrywa wszystko, a wiec bierze także media publiczne. Jedno co mnie pociesza to świadomość, bo ja jestem z takiego pokolenia co pamięta, że była tak władza co miała 100 procent mediów, źle rządząc i tak nie wygrała. Jeśli PiS będzie skutecznie rządzić w mediach, ale źle rządzić w Polsce to i tak mu to nie pomoże. A kto będzie nowym prezesem telewizji, słyszał Pan? Nie. Nie chcę Pani straszyć. Ojej, Gościem Radia ZET był Donald Tusk, lider Platformy Obywatelskiej.