Donald Tusk i Mikołaj Budzanowski dziękują za sprawną akcję w ZG Rudna
Przebieg akcji ratunkowej w kopalni Rudna, gdzie zasypanych zostało 19 górników, chwalili premier Donald Tusk i minister skarbu Mikołaj Budzanowski. Wszyscy górnicy zostali uratowani, są w dobrym stanie. - Najwyższe uznanie dla ratowników - podkreślał premier.
Dzięki sprawnej akcji 25 ratowników udało się wydobyć spod ziemi 19 górników uwięzionych na głębokości 950 metrów w kopalni ZG Rudna w Polkowicach (Dolnośląskie), należącej do KGHM Polska Miedź SA. Górnicy zostali zasypani po silnym wstrząsie, prawie 5 stopni w skali Richtera. Doszło do niego we wtorek późnym wieczorem, po godz. 22.
W momencie wstrząsu w zagrożonym rejonie pracowało 42 górników. Po jego zakończeniu ewakuowano 22 górników, którzy wydostali się o własnych siłach. Tylko jeden z nich trafił do szpitala, ale jest w dobrym stanie. Natomiast 19 innych górników zostało odciętych i początkowo nie było z nimi żadnego kontaktu. Akcja poszukiwawcza, a potem ich wydobywanie trwały ponad siedem godzin. Wszyscy są w dobrym stanie, jedynie jeden z nich ma niewielką ranę, również przebywa w szpitalu.
Premier Donald Tusk podkreślał w rozmowie z dziennikarzami w sejmie, że ma "najwyższe uznanie dla ratowników". Jak mówił, doniesienia o akcji, które napływały w nocy, były dramatyczne. - Wszyscy drżeliśmy o to, co tam naprawdę może się zdarzyć i z wielką ulgą przyjęliśmy ten komunikat o niezwykle skutecznej akcji ratowników; najniższe ukłony (...) przed profesjonalizmem, odwagą i determinacją polskich ratowników i serdeczne życzenia dla wszystkich górników, którzy zostali poszkodowani, na szczęście lekko, żeby jak najszybciej wrócili do zdrowia - powiedział szef rządu.
Minister skarbu Mikołaj Budzanowski, który przyjechał do Polkowic kilka godzin po zakończeniu akcji gratulował dyrektorowi kopalni ZG Rudna Mirosławowi Laskowskiemu, prezesowi KGHM Polska Miedź Herbertowi Wirthowi oraz ratownikom górniczym bardzo dobrej organizacji, profesjonalnego działania oraz umiejętności podejmowania trudnych decyzji w dramatycznych okolicznościach.
- Gratuluję umiejętności podejmowania trudnych decyzji w sytuacji, gdy okazało się, że z jednej strony ratownicy nie mogą dotrzeć do górników. Po dwóch godzinach została podjęta decyzja o zmianie kierunku tej akcji i próbie dotarcia do uwięzionych górników z drugiej strony, czyli od strony Polkowic - powiedział minister.
Dodał, że sytuacja była bardzo poważna, bo doszło do zawalenia wyrobiska wysokości 3-4 m, szerokości 5-6 m na długości ok. 500-600 m. - Ci górnicy znaleźli się w ekstremalnie trudnej sytuacji. Muszę powiedzieć, że mieliśmy tu do czynienia z wzorową organizacją całej tej akcji i zimna krwią dyrektora kopalni - zaznaczył minister.
Chwalił ratowników, którzy od początku akcji do jej ostatnich minut pracowali w bardzo trudnych warunkach z wielkim oddaniem. - Niezwykle sprawna organizacja, bowiem w ciągu 10 minut ratownicy znaleźli się już przy zawalonym wyrobisku. To zasługuje na wielką pochwałę. Wielkie podziękowania w imieniu wszystkich Polaków i przede wszystkim rodzin górników - podkreślił Budzanowski.
Laskowski opowiadał, że po informacji o zawale natychmiast, bo zaledwie w ciągu 10 minut, uruchomiono akcję ratowniczą i trzy zastępy jednostki ratowniczej, czyli 25 mężczyzn. Zostali oni skierowani do szybu na Rudnej Głównej, żeby udzielić pomocy ewentualnym poszkodowanym. - W strefie zagrożenia znajdowały się 42 osoby, z czego 22 wycofały się o własnych siłach. Nie mieliśmy kontaktu z 19 górnikami, którzy pozostawali na dole - mówił dziennikarzom Laskowski.
Dyrektor wyjaśnił, że komplikacje akcji ratowniczej polegały na tym, iż wszystkie drogi dojazdowe do oddziału 3., bo na nim zdarzył się wstrząs, zarówno od kopalni Rudna jak i kopalni Sieroszowice zostały zasypane. Brak było kontaktu z zasypanymi. - Dopiero po siedmiu godzinach prowadzenia akcji, podjęciu decyzji o przesunięciu poszukiwań do kopalni Polkowice-Sieroszowice, nawiązaliśmy kontakt z uwięzionymi górnikami. Wtedy też okazało się, że wszystkie 19 osób można było wycofać - mówił Laskowski.
Z 42 osób, które znajdowały się w rejonie wstrząsu, dwie przebywają w szpitalu. Jedna w Lubinie, druga w Głogowie. Obie mają niegroźne obrażenia.
Radości ze sprawnie przeprowadzonej akcji nie ukrywał Wirth. - Chciałbym, żeby takich wypadków było jak najmniej. Prawda jest też taka, że profesjonalizm odegrał tu duża rolę, ale i szczęście górnicze. Ci górnicy mieli taką możliwość skrycia się w nieco lepszych warunkach. Byli na przodku, który był dobrze wentylowany, nie zabrakło świeżego powietrza. To wszystko w sumie doprowadziło do takiego pozytywnego rezultatu - mówił.
Przyznał, że jest bardzo dumny, że są w jego firmie tacy pracownicy, szczególnie taka jednostka ratownictwa górniczego. - To jest jedna z wiodących jednostek na świecie. Podczas różnego rodzaju zawodów jednostek ratowniczych na świecie, ta jednostka plasuje się zawsze w pierwszej trójce - podkreślił prezes.
Rzecznik prasowy KGHM Polska Miedź S.A. Dariusz Wyborski zauważył, że zasypani górnicy od początku do końca zachowywali się bardzo profesjonalnie. - Czekając na ratowników, odszukali wszystkich kolegów i zgromadzili się w jednym miejscu. Oni ten czas wykorzystali na to, żeby się zebrać, zorganizować i czekać na pomoc - zaznaczył Wyborski.