"Donald Tusk był dobrym premierem, ale szefem partii nieco gorszym". Sławomir Nitras w szczerym wywiadzie
Sławomir Nitras zdradził, że jego ojciec to "pisowiec", ale w wyborach głosuje na syna. Odniósł się także do czasów, gdy Platformą rządził Donald Tusk. - Za dużo zajmował się państwem i nie przypilnował morale w partii - powiedział o byłym premierze.
W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Sławomir Nitras zdradził, że jego ojciec jest wierzący. - Tata jest dla mnie bardzo ważny, ale o politykę się sprzeczamy. Jest religijnym człowiekiem. Ale nie głosuje na nich, tylko na mnie. To jedyny pisowiec, który na mnie głosuje - powiedział.
Poseł PO-KO zdradził, że Nitras senior pochodzi z mazowieckiej wsi pod Wyszkowem. - Tam chyba wszyscy nazywają się Nitras i głosują na PiS. Tata zawsze mówi: "Szumin za PiS-em, ale całe Nadkole za tobą". Bo z Nadkola, sąsiedniej wsi, była moja babcia - powiedział.
W długiej rozmowie Sławomir Nitras odniósł się także do swoich trudnych relacji z Donaldem Tuskiem. Przypomniał, że były lider Platformy Obywatelskiej przyczynił się do tego, że młody działacz z Pomorza nie znalazł się na listach wyborczych w 2014 r.
- Tusk zajmował się państwem i nie przypilnował morale w partii. Był dobrym premierem, ale szefem partii nieco gorszym. Jego lekceważący ton wobec mnie był próbą zbagatelizowania problemu - zaznacza.
Polityk skrytykował także metody zarządzania państwem stosowane przez byłego premiera. Stwierdził, że przez Tuska z partii musiało odejść zbyt wielu ludzi o silnych charakterach. - Ich miejsce często zajmowali gorsi. Nie po to w wieku 16 lat krzyczałem: "Precz z komuną!", żeby jako dorosły facet akceptować nepotyzm czy klientelizm - stwierdził.
Sławomir Nitras dodał, że gdy w 2014 roku Platforma odmówiła mu miejsca na liście wyborczej, zrezygnował z kierowania szczecińskim oddziałem partii. Zdradził, że miał też konflikt z jej lokalnym liderem i pogodził się z myślą, że to jego koniec w PO i polityce.
- W listopadzie 2015 r. byłem na lotnisku w jednym z krajów za naszą wschodnią granicą. Miałem pracować jako doradca tamtejszego rządu, kiedy zadzwoniła Ewa Kopacz. Zaproponowała, żebym ją wsparł jako jej doradca. Nie wahałem się, nawet do żony nie zadzwoniłem, mimo że zawsze pytam ją o zdanie - powiedział "Gazecie Wyborczej" Nitras.
Źródło: Gazeta Wyborcza