Donald Trump wyrzucił pieniądze w błoto? Gwiazda porno ujawni szczegóły spotkań
Tuż przed wyborami Donald Trump zapłacił aktorce 130 tys. dolarów, by milczała o ich intymnych spotkaniach. Jak się okazuje, zrobił to na darmo, bo szczegóły dotyczące romansu właśnie ujrzały światło dzienne. I nie są dla Trumpa zbyt korzystne.
Odkąd w ubiegłym tygodniu "Wall Street Journal" opublikował rewelacje o tym, jak tuż przed wyborami w 2016 roku Donald Trump zapłacił Stormy Daniels (prawdziwe imię: Stephanie Clifford), gwieździe przemysłu pornograficznego, 130 tys. dolarów w zamian za milczenie w sprawie ich intymnych relacji z 2006 i 2007 roku, na jaw wyszły kolejne kompromitujące informacje. W czwartek "WSJ" zdradził szczegóły transakcji: odbyła się ona niecały miesiąc przed wyborami za pośrednictwem osobistego prawnika Trumpa Michaela Cohena, który na potrzeby zapłaty stworzył spółkę-wydmuszkę zarejestrowaną w stanie Delaware, znanym jako amerykański raj podatkowy.
Ale być może najbardziej bolesne dla prezydenta będą inne rewelacje z tego tygodnia. Okazało się bowiem, że wydane pieniądze nie przyniosły do końca pożądanego efektu, a szczegóły romansu Trumpa i aktorki ujrzą światło dzienne. I nie są one powodem do dumy dla polityka.
W środę, tabloidowy tygodnik "In Touch" zdradził, że Daniels udzieliła mu wywiadu już w 2011 roku. Nie wiadomo, dlaczego rozmowa się wówczas nie ukazała - być może dlatego, że Trump był wtedy trzeciorzędnym celebrytą - ale wiadomo, że ukaże się w sobotę. Już teraz jednak opublikowane zostały niektóre szczegóły jej opowieści.
Wynika z nich, że Trump poznał ją na turnieju golfowym w 2006 roku, cztery miesiące po tym, jak jego żona Melania urodziła mu syna Barrona. Według Daniels, Trump nie szczędził jej osobliwych komplementów, mówiąc jej że jest " kimś, z kim trzeba się liczyć, piękna i mądra, tak jak moja córka".
Zobacz również: Kobiety w otoczeniu Donalda Trumpa
Aktorka przyznała, że właściwie nie wiedziała, po co wdała się w relację z Trumpem, choć przyznała, że w pewien sposób ją fascynował. Wyjaśniła jednak, że miliarder nie zrobił na niej wrażenia jako kochanek, a jej główną myślą podczas zbliżenia było "proszę, tylko nie próbuj mi płacić".
Gwiazda filmów dla dorosłych powiedziała też, że podczas jednego ze spotkań Trump miał oglądać z nią seriale dokumentalne o rekinach na kanale Discovery ("on naprawdę nienawidzi rekinów") przez trzy godziny. Innym razem kazał jej dać mu klapsa magazynem "Forbes". Ich znajomość miała zakończyć się w 2007 roku. Trump obiecał aktorce udział w swoim reality show "Celebrity Apprentice", lecz nie dotrzymał słowa.
Biały Dom oraz prawnik Trumpa Michael Cohen całkowicie zaprzeczają wszystkim tym rewelacjom. Problem w tym, że potwierdzają je doniesienia wielu mediów oraz zeznania koleżanek aktorki, które wiedziały o spotkaniach Trumpa i Daniels.
Rewelacje na temat przygód amerykańskiego prezydenta wzbudziły tylko umiarkowane zainteresowanie mediów głównego nurtu. Między innymi dlatego, że to tylko jeden, a Trump od dawna znany był z ekscentryczności i ekstrawaganckiego stylu życia. Ale według niektórych komentatorów, afera ma polityczne znaczenie. Nie tylko dlatego, że Trump prawdopodobnie kłamie. Ale przede wszystkim dlatego, że sprawa pokazuje, że miliarder nie szczędzi środków, by ukrywać swoje wstydliwe sprawy z przeszłości.
"Jak wiele innych kobiet ma historie o Trumpie, których nie chciał on ujawniać? To potencjalnie bardzo niebezpieczna sytuacja dla prezydenta" - pisze liberalny publicysta Judd Legum, przypominając sprawę niesławnej "teczki Trumpa" - raportu byłego brytyjskiego szpiega Christophera Steele'a, zawierającym m.in. doniesienia o tym, że Trump mógł być szantażowany przez Rosjan. "Trump ma wiele do ukrycia i jest gotowy podjąć znaczące środki, by te rzeczy ukryć" - podsumowuje.