Dokumenty przeczą słowom b. szefa CBA?
Mariusz Kamiński powinien wcześniej niż w październiku poinformować premiera o swoich podejrzeniach ws. sprzedaży stoczni - wynika z dokumentów, do których dotarł "Dziennik Gazeta Prawna". CBA zostało bowiem zobowiązane do objęcia sprawy prywatyzacji stoczni tzw. "tarczą antykorupcyjną".
21.10.2009 | aktual.: 21.10.2009 21:44
B. szef CBA Mariusz Kamiński w rozmowie z "Rzeczpospolitą" twierdził: - W mojej ocenie nie było żadnego realnego "inwestora katarskiego" (...) Jedynym podmiotem, który realnie występował w tej sprawie i realizował swoje interesy, był el Assir - międzynarodowy handlarz bronią - mówił b. szef CBA.
Z kolei w TVN24 Mariusz Kamiński mówił: - CBA zajęło się prywatyzacją stoczni przy okazji działań związanych z prywatyzacją zupełnie innych zakładów. Nikt bezpośrednio nie zlecał takiej kontroli - oświadczył Kamiński, dodając, że nie było "żadnej pułapki na premiera".
Słowo przeciwko dokumentowi - czytamy z kolei w "Dzienniku Gazecie Prawnej". Z pisma ministra Jacka Cichockiego skierowanego 1 grudnia 2008 r. właśnie do Kamińskiego wynika, że CBA miało obserwować m.in. sprzedaż stoczni.
Pismo zobowiązuje CBA do przekazywania "materiałów informacyjnych będących wynikiem sprawdzeń" do kancelarii premiera. Co to oznacza? Jak w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" mówi urzędnik z kancelarii, Kamiński znacznie wcześniej niż w październiku powinien poinformować premiera o podejrzeniach CBA, że w rzeczywistości nie ma żadnego katarskiego inwestora dla stoczni a jedyny zainteresowany to handlarz bronią libańczyk Abdul Rahman El-Assir.
Mariusz Kamiński wybrał inną drogę. Choć od wiosny jego analitycy podejrzewali, że nie ma żadnego katarskiego inwestora, tą wiedzą nie podzielił się z premierem. Zdecydował się na ten krok dopiero po tym, gdy stało się jasne, że straci posadę szefa, bo rzeszowska prokuratura postawi mu zarzuty - komentuje "Dziennik Gazeta Prawna".