Dobre kazanie polityczne. Metropolita warszawski apeluje do prezydenta [OPINIA]
To było nawiązanie do najlepszych tradycji polskiego kaznodziejstwa politycznego. Słowa wypowiedziane przez arcybiskupa Adriana Galbasa do nowego prezydenta w czasie kazania na Mszy świętej naprawdę warte są zapamiętania - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz Terlikowski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Polskie kaznodziejstwo - jak wszystkie niemal polskie narracje - naznaczone jest plemiennością. Część (może niewielka, ale za to głośna) polskich biskupów głosi - jak arcybiskup Marek Jędraszewski czy biskup Wiesław Mering - kazania w rytm zapotrzebowania PiS, a inni biskupi - by się nie narazić i nie pokazać różnorodności politycznej - milczą, unikając jak ognia jakichkolwiek wypowiedzi politycznych.
Arcybiskup Adrian Galbas - trochę pozbawiony możliwości wyboru, bo jako metropolita warszawski Mszę inaugurującą prezydenturę odprawić musiał, a w jej trakcie trudno było uniknąć odniesień politycznych - tę złą passę homiletyczną przerwał. Nie tylko wygłosił bardzo dobre kazanie, ale i zarysował na nim rozsądną linię polityczną i społeczną, jakiej powinien trzymać się Kościół w Polsce. Linię oddzielenia się od plemiennego sporu, przypominania o tym, co najważniejsze i wreszcie napominania wszystkich stron politycznej debaty.
Precyzyjny opis rzeczywistości
Kluczowe z tego punktu widzenia są słowa dotyczące wyzwań, jakie będą stały przed nowym prezydentem, ale stoją także przed innymi głównymi graczami sceny politycznej i społecznej, czyli również przed Kościołem.
- (...) będzie Pan uczestnikiem także tego, co dla społeczeństwa jest trudne, niepokojące i złe. Dziś jest to szczególnie niestabilna sytuacja na świecie, zwłaszcza w Europie i podział wewnątrz polskiego społeczeństwa. Tocząca się od przeszło trzech lat wojna na Ukrainie, presja migracyjna na wschodniej i zachodniej granicy, przeobrażenia w Unii Europejskiej, kryzys liberalnej demokracji, kryzys antropologiczny, tzn. zatracenie wiedzy na temat natury człowieka, coraz większy rozziew między prawem pozytywnym a prawem naturalnym, to tylko niektóre z niepokojów przychodzących z zewnątrz. I mamy jedno niezwykle trudne wyzwanie wewnętrzne: to trwający od lat konflikt polityczny, który dramatycznie rozbija nasz naród na wrogie sobie plemiona - mówił metropolita warszawski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nawrocki wyszedł do tłumu pod Sejmem. "Będę waszym głosem"
W tej wypowiedzi każdy niemal element jest ważny. Arcybiskup zwrócił uwagę na pominiętą w zasadzie w orędziu prezydenta kwestię wojny w Ukrainie, dynamiczne zmiany w Europie i na świecie - w tym w UE, które stanowią ogromne (a pomijane ze względu na nieustanną naparzankę wewnętrzną i sprowadzenie wszystkiego do funkcji polityki krajowej) wyzwanie dla Polski. Ale nie zabrakło także przypomnienia o presji migracyjnej, przedstawionej jako wyzwanie, a nie jako atak i bez najmniejszego szczucia na migrantów i uchodźców.
Nie jest zaskoczeniem, bo wbrew licznym opiniom, arcybiskup Galbas wcale nie jest reprezentantem opcji progresywnej, a raczej umiarkowanie konserwatywnym hierarchą (co tylko w Polsce uchodzi za postępowość), że wśród wyzwań wymieniony został także kryzys antropologiczny, pod którym rozumieć można zarówno kwestie związane z obroną życia, jak i - z całą pewnością - pewien model reform związanych z małżeństwem i rodziną.
Czytaj również: Chrześcijańskie wartości jakby niepełne. Orędzie kandydata, a nie prezydenta [OPINIA]
Istotne jest jednak to, że arcybiskup sygnalizując istnienie tego problemu nie odwołał się do języka populistycznej prawicy (to znaczy nie mówił o gender i ideologii LGBTQ+). Szukał lepszego, bardziej adekwatnego języka do opisu zjawisk, które istnieją, ale których określanie mianem ideologii, uniemożliwia sensowny dialog na ich temat.
Szukać jedności
Jeśli jednak szukać kwestii kluczowej dla wystąpienia arcybiskupa Galbasa, to będzie nią wezwanie do jedności. Mówiąc o wyzwaniach arcybiskup podkreślał, że jednym z nich jest właśnie kwestia konfliktu politycznego, który "dramatycznie rozbija naród na wrogie sobie plemiona", a zaraz potem przypominał prezydentowi (ale pośrednio także tym, którzy odrzucają jego prezydenturę), jakie jest jego główne zadanie.
- Urząd prezydenta powinien nas wszystkich jednoczyć, ponieważ prezydent jest symbolem narodowej jedności, a także dlatego, że takie zostało mu powierzone zadanie; być prezydentem wszystkich Polaków, ponad jakimikolwiek podziałami. Bardzo byśmy chcieli, by taka była Pana prezydentura. Oby nie miał Pan względu na osoby, ale przewodził nam wszystkim ze spokojem i mądrością, przestrzegając prawa i ucząc nas je przestrzegać - mówił metropolita warszawski.
Te słowa - choć są sformułowane w formie nadziei - nie sposób nie traktować jako wyraźnego wskazania - i to nie tylko do samego prezydenta, ale do wszystkich stron sceny politycznej. Polska potrzebuje jedności, odrzucenia nieustannej plemiennej walki, a prezydent jest szczególnie powołany do tego, by tę rolę wypełniać. Jeśli arcybiskup wyraża nadzieję na pewien model prezydentury, trzeba to traktować jako apel. A jeśli - by uzasadnić swój apel - odwołuje się do Piotra Skargi, to jest to symbolicznie szczególnie mocne, bo odwołuje nas do czasów, gdy głos Kościoła mógł zmienić (inną sprawą jest to, czy długofalowo zmienił) losy Polski.
Symboliczny jest także fragment z Piotra Skargi, do którego odwołał się metropolita warszawski. "Proszę, nie dzielcie się temi trzemi dziedzictwy: Religią, Królem i Ojczyzną miłą, ale ich spólnie i w zgodzie używajcie. Bo skoro się dzielić tym poczniecie, wszytko wam zginie. Ja z nim trzymam, a ja nie trzymam, ja tego chcę, a ja drugiego — gotowa jest Rzeczypospolitej zguba, gdy się wiele w niej królów zacznie (…), bo Ojczyzna też rozdziałów, jako jedno ciało, nie cierpi" - cytował jezuitę arcybiskup warszawski.
Dlaczego te słowa są tak ważne? Bo w nich znajduje się apel, by nie zawłaszczać ani patriotyzmu, ani władzy, ani Kościoła. Te wartości mają być wspólne, nie mogą być traktowane jako wyłącznie przynależące do jednego obozu. I to dlatego jedna ze stron nie powinna nazywać się "obozem patriotycznym" (bo to odbiera patriotyzm drugiej stronie), a druga "demokratycznym" (bo to odbiera umocowanie moralne pierwszej).
Nie ma też powodów, by ktokolwiek uznawał się za reprezentanta wartości katolickich, bo - tak się w Polsce składa - żadna ze stron nie chce i nie potrafi być ich (w całości) realnym strażnikiem). Jeśli zawęzić te słowa tylko do prezydenta, to jest to postawienie przed nim zadania, by odciął się od narracji swojego środowiska i zaczął szukać porozumienia i współpracy ze wszystkimi. Czy to możliwe? A to już zupełnie inne pytanie - szczególnie, że i koalicja rządowa zrobi wszystko, by tak się nie stało.
Zadania dla Kościoła
Jeśli jednak zostawić na boku politykę, to kazanie arcybiskupa Galbasa jest także ważne dla polskiego Kościoła. Jego przemilczenie przez obie strony sceny politycznej pokazuje, że głos hierarchii - i to zwłaszcza wtedy gdy jest sensowny - nie ma już znaczenia, że Kościół hierarchiczny stracił samodzielny byt społeczny i polityczny i że traktowany jest jako pionek w grach partyjnych (a gdy próbuje się usamodzielnić, jest zamilczany).
To jednak, że te słowa padły, że zostały tak jasno sformułowane uświadamia, że Kościół w Polsce umie i może mówić własnym językiem. Sygnał tego rodzaju - kolejny po listach kardynała Rysia i słowach kardynała Krajewskiego - przywraca nadzieję na samodzielny byt polityczny i społeczny katolicyzmu w Polsce.
Arcybiskup Galbas pokazał, że można mówić o polityce i nie ulegać populizmowi ani tym bardziej plemiennej wrażliwości. Jeśli ten kierunek zostanie utrzymany, jeśli będą kolejne takie kazania, to możliwe, że Kościół odzyska własne, a nie tylko plemienne oblicze. To nie będzie proces prosty i krótki, ale dobrze, że - chyba - powoli się rozpoczyna.
Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski
Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".