Dobre ekipy remontowe to pic na wodę i fotomontaż?
W dzisiejszych czasach trudno o dobrą i jednocześnie tanią ekipę remontową. Aż 86% Internautów Wirtualnej Polski zawiodło się na ekipie remontowej. Zgniłe jajka, surowe mięso, niedokładnie wykonana praca, uszkodzenia mebli, wysokie rachunki za telefon – między innymi takie niespodzianki pozostawiają po sobie niektórzy fachowcy. Jednak często bywa tak, że to sam klient jest sobie winien.
„Ale pan czepialski...”
Większość naszych fachowców wyjechała za granicę pracować za lepsze pieniądze. A te dobre i uczciwe ekipy są obłożone terminami nawet na kilka miesięcy naprzód. Niektórzy twierdzą, że nie ma dobrych i tanich ekip, a robotnicy pracują według zasady „przyjdzie kit i będzie git”. Wizerunek firm remontowo-budowlanych nie jest najlepszy. Opóźnienia w realizacji usług, niedociągnięcia w wykonaniu, niewywiązywanie się z warunków umowy to tylko niektóre z problemów, które mogą spotkać osobę, chcącą wyremontować mieszkanie albo dom.
Olgierd spisał z właścicielem firmy budowlano-remontowej umowę, według której praca miała być wykonywana stopniowo i również stopniowo miały być wypłacane pieniądze. Po czym okazało się, że ekipa remontowa miała dodatkowe zlecenia, przez co sprawa remontu przeciągnęła się w czasie. Olgierdowi bardzo nie podobało się też to, że pracownicy wykonują swoją pracę niedokładnie, więc kilka razy zwrócił im uwagę. Chwilę przed tym, gdy robotnicy oddali mu klucze, znalazł surowe mięso w podwieszanym suficie. Po dwóch miesiącach poczuł niemiłe zapachy i rozpoczęły się poszukiwania kolejnych „pamiątek”, pozostawionych przez panów z ekipy remontowej. Odnalazł w kilku miejscach w mieszkaniu ukryte jajka, które zostały przygotowane w odpowiedni sposób: wywiercono w nich dziurkę z jednej strony tak, by mogło się do środka dostać powietrze i by wszystko mogło spokojnie fermentować bez wylewania się. Po całej sytuacji bardzo żałował, że na wstępie nie ustalił z ekipą szczegółowych warunków umowy, bo jedną z czynności, za
które musiał płacić, było wniesienie materiałów budowlanych do domu.
– Z robotnikami trzeba rozmawiać ich językiem – jeśli podniosą głos, to należy też zacząć krzyczeć, jeśli przeklinają, to najlepiej też używać wulgaryzmów. Inaczej remont może zamienić się w koszmar – radzi Adam, który miał wiele problemów z ekipą remontową. Robotnicy położyli o jedną warstwę kafelków za mało, lustro przykleili krzywo, nierówno położyli mozaikę, nie zamontowali umywalki. Ich wymówką było to, że wrócą i poprawią wszystkie niedociągnięcia. Adam przyznaje, że niedociągnięcia są czasami tak głupie, że aż trudno w to uwierzyć, np. oba kable do świateł w łazience podciągnęli do jednego przycisku, zaś drugi pozostał „do niczego”. Inny razem Adam miał przygodę z parkieciarzem, który w pierwszym dniu pracy chciał, by Adam podpisał protokół odbioru z pozytywną oceną. Kolejny parkieciarz w czasie pracy zarysował okno balkonowe, zniszczył ścianę i nie przyznał się do tego. Po tym, jak Adam zwrócił mu uwagę robotnik powiedział tylko: „Ale pan jest czepialski”.
Internautka o nicku joanna pisze, że w czasie remontu miała dość nietypowy problem z ekipą, bo praca została wykonana bardzo dobrze, tylko materiał został zużyty jak do remontu dwóch mieszkań. Remont przeciągnął się w czasie, część mebli została uszkodzona lub zniszczona oraz pozostał do zapłacenia rachunek telefoniczny na 2 tysiące złotych. Powody, dla których pracownicy firm remontowych zawodzą swoich klientów mogą być różne. Zdaniem psycholog Małgorzaty Rutkowskiej jest to związane z kulturą pracy zawodowej i z tym, na ile ktoś szanuje siebie i swoją pracę, ale też na ile szanuje swojego zleceniodawcę i umowę, jaką z nim zawarł. Niesolidne wykonanie pracy lub przykre niespodzianki pozostawione w mieszkaniu usługobiorcy jest wyrażeniem złości i agresji, ale wyrażeniem jej nie wprost. – Może to być też niezadowolenie z wykonywanego zawodu i złość na ogólny porządek świata, w którym komuś „przypadło" nie takie miejsce, jakie by chciał – tłumaczy psycholog.
Szpece, parciarze i fachowcy
Trochę inaczej sprawa ta wygląda z punktu widzenia ekip remontowych. Właściciel firmy budowlano-remontowej JLS Łukasz Lodwich przyznał, że działa na rynku od niedawna i nie miał jeszcze przykrych przygód z klientami. Ufa również swoim pracownikom, którzy są jego znajomymi i jak twierdzi nie ma szansy na to, by zrobili oni klientowi psikusa czy pozostawili niemiłą „niespodziankę”.
Mariusz Galas z firmy Galas też nie miał nieprzyjemnych historii z klientami. Jajko zamurowane w ścianie czy kawałek mięsa zostawiają, jak mówi Mariusz Galas, robotnicy, którzy mają problemy z płatnościami. Jeśli klient się ociąga albo w ogóle nie płaci za wykonaną usługę to jest to jedna z niewielu metod na to, by się na nim zemścić. – Jeśli klient zmienia w ciągu jednej godziny zdanie, co do tego jak mają być położone płytki, to nic dziwnego, że czasem nerwy puszczają – tłumaczy właściciel firmy. Przyznaje, że większość prac wykonuje z polecenia, bo różnie bywa z klientami – czasami o swoje pieniądze trzeba się dopominać długimi tygodniami, bo klienci ciągle zmieniają zdanie, co do terminu zapłaty za usługę.
Ryszard Mencel z firmy Gipsar mówi, że jest coraz więcej trudnych klientów, ale zawsze w nieprzyjemnych momentach stara się załagodzić sytuację upomnieniem w stosunku do pracowników lub poprawką. Anonimowy właściciel jednej z firm remontowych w Warszawie ma problemy z klientami, którzy przesuwają termin wykonania usługi oraz zakres prac, zwiększając je, najlepiej za tą samą cenę. Nie mówiąc już o zmianach, co do tego, w jaki sposób coś ma być wykonane. I co w tym najgorsze, jak mówi, to zdziwienie, że trzeba zapłacić podwójnie za podwójne wykonanie usługi.
Problemem jest również to, że w większości przypadków klienci nie słuchają porad robotników. Ludzie chcą oszczędzić na remoncie, ale zachowując przy tym standard europejski, co nie jest możliwe. W takich sytuacjach właściciele firm remontowych podpisują dokument, w którym jasno jest napisane, że robotnicy uprzedzili klienta o tym, że efekt ostateczny może nie być satysfakcjonujący. Zdarzają się przypadki, gdy ktoś potem robi firmie złą reklamę rozpowiadając, że „naciągają”.
Jak mówi właściciel firmy remontowej największym problemem są przypadki, w których klient nie chce płacić za wykonaną usługę. Można skierować sprawę do sądu, tylko to zwykle trwa. Zanim zostanie orzeczony wyrok właściciel musi zapłacić pracownikom i odzyskać zainwestowane w remont pieniądze.
W sondzie Wirtualnej Polski, przeprowadzonej 17 sierpnia 2008 roku, na temat problemów z ekipami remontowymi udział wzięło 1468 osób.
Robiłeś remont?
Sylwia Mróz, Wirtualna Polska