PolskaDobre ekipy remontowe to pic na wodę i fotomontaż?

Dobre ekipy remontowe to pic na wodę i fotomontaż?

W dzisiejszych czasach trudno o dobrą i jednocześnie tanią ekipę remontową. Aż 86% Internautów Wirtualnej Polski zawiodło się na ekipie remontowej. Zgniłe jajka, surowe mięso, niedokładnie wykonana praca, uszkodzenia mebli, wysokie rachunki za telefon – między innymi takie niespodzianki pozostawiają po sobie niektórzy fachowcy. Jednak często bywa tak, że to sam klient jest sobie winien.

Dobre ekipy remontowe to pic na wodę i fotomontaż?
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

26.03.2009 | aktual.: 26.03.2009 09:00

„Ale pan czepialski...”

Większość naszych fachowców wyjechała za granicę pracować za lepsze pieniądze. A te dobre i uczciwe ekipy są obłożone terminami nawet na kilka miesięcy naprzód. Niektórzy twierdzą, że nie ma dobrych i tanich ekip, a robotnicy pracują według zasady „przyjdzie kit i będzie git”. Wizerunek firm remontowo-budowlanych nie jest najlepszy. Opóźnienia w realizacji usług, niedociągnięcia w wykonaniu, niewywiązywanie się z warunków umowy to tylko niektóre z problemów, które mogą spotkać osobę, chcącą wyremontować mieszkanie albo dom.

Olgierd spisał z właścicielem firmy budowlano-remontowej umowę, według której praca miała być wykonywana stopniowo i również stopniowo miały być wypłacane pieniądze. Po czym okazało się, że ekipa remontowa miała dodatkowe zlecenia, przez co sprawa remontu przeciągnęła się w czasie. Olgierdowi bardzo nie podobało się też to, że pracownicy wykonują swoją pracę niedokładnie, więc kilka razy zwrócił im uwagę. Chwilę przed tym, gdy robotnicy oddali mu klucze, znalazł surowe mięso w podwieszanym suficie. Po dwóch miesiącach poczuł niemiłe zapachy i rozpoczęły się poszukiwania kolejnych „pamiątek”, pozostawionych przez panów z ekipy remontowej. Odnalazł w kilku miejscach w mieszkaniu ukryte jajka, które zostały przygotowane w odpowiedni sposób: wywiercono w nich dziurkę z jednej strony tak, by mogło się do środka dostać powietrze i by wszystko mogło spokojnie fermentować bez wylewania się. Po całej sytuacji bardzo żałował, że na wstępie nie ustalił z ekipą szczegółowych warunków umowy, bo jedną z czynności, za
które musiał płacić, było wniesienie materiałów budowlanych do domu.

– Z robotnikami trzeba rozmawiać ich językiem – jeśli podniosą głos, to należy też zacząć krzyczeć, jeśli przeklinają, to najlepiej też używać wulgaryzmów. Inaczej remont może zamienić się w koszmar – radzi Adam, który miał wiele problemów z ekipą remontową. Robotnicy położyli o jedną warstwę kafelków za mało, lustro przykleili krzywo, nierówno położyli mozaikę, nie zamontowali umywalki. Ich wymówką było to, że wrócą i poprawią wszystkie niedociągnięcia. Adam przyznaje, że niedociągnięcia są czasami tak głupie, że aż trudno w to uwierzyć, np. oba kable do świateł w łazience podciągnęli do jednego przycisku, zaś drugi pozostał „do niczego”. Inny razem Adam miał przygodę z parkieciarzem, który w pierwszym dniu pracy chciał, by Adam podpisał protokół odbioru z pozytywną oceną. Kolejny parkieciarz w czasie pracy zarysował okno balkonowe, zniszczył ścianę i nie przyznał się do tego. Po tym, jak Adam zwrócił mu uwagę robotnik powiedział tylko: „Ale pan jest czepialski”.

Internautka o nicku joanna pisze, że w czasie remontu miała dość nietypowy problem z ekipą, bo praca została wykonana bardzo dobrze, tylko materiał został zużyty jak do remontu dwóch mieszkań. Remont przeciągnął się w czasie, część mebli została uszkodzona lub zniszczona oraz pozostał do zapłacenia rachunek telefoniczny na 2 tysiące złotych. Powody, dla których pracownicy firm remontowych zawodzą swoich klientów mogą być różne. Zdaniem psycholog Małgorzaty Rutkowskiej jest to związane z kulturą pracy zawodowej i z tym, na ile ktoś szanuje siebie i swoją pracę, ale też na ile szanuje swojego zleceniodawcę i umowę, jaką z nim zawarł. Niesolidne wykonanie pracy lub przykre niespodzianki pozostawione w mieszkaniu usługobiorcy jest wyrażeniem złości i agresji, ale wyrażeniem jej nie wprost. – Może to być też niezadowolenie z wykonywanego zawodu i złość na ogólny porządek świata, w którym komuś „przypadło" nie takie miejsce, jakie by chciał – tłumaczy psycholog.

Szpece, parciarze i fachowcy

Trochę inaczej sprawa ta wygląda z punktu widzenia ekip remontowych. Właściciel firmy budowlano-remontowej JLS Łukasz Lodwich przyznał, że działa na rynku od niedawna i nie miał jeszcze przykrych przygód z klientami. Ufa również swoim pracownikom, którzy są jego znajomymi i jak twierdzi nie ma szansy na to, by zrobili oni klientowi psikusa czy pozostawili niemiłą „niespodziankę”.

Mariusz Galas z firmy Galas też nie miał nieprzyjemnych historii z klientami. Jajko zamurowane w ścianie czy kawałek mięsa zostawiają, jak mówi Mariusz Galas, robotnicy, którzy mają problemy z płatnościami. Jeśli klient się ociąga albo w ogóle nie płaci za wykonaną usługę to jest to jedna z niewielu metod na to, by się na nim zemścić. – Jeśli klient zmienia w ciągu jednej godziny zdanie, co do tego jak mają być położone płytki, to nic dziwnego, że czasem nerwy puszczają – tłumaczy właściciel firmy. Przyznaje, że większość prac wykonuje z polecenia, bo różnie bywa z klientami – czasami o swoje pieniądze trzeba się dopominać długimi tygodniami, bo klienci ciągle zmieniają zdanie, co do terminu zapłaty za usługę.

Ryszard Mencel z firmy Gipsar mówi, że jest coraz więcej trudnych klientów, ale zawsze w nieprzyjemnych momentach stara się załagodzić sytuację upomnieniem w stosunku do pracowników lub poprawką. Anonimowy właściciel jednej z firm remontowych w Warszawie ma problemy z klientami, którzy przesuwają termin wykonania usługi oraz zakres prac, zwiększając je, najlepiej za tą samą cenę. Nie mówiąc już o zmianach, co do tego, w jaki sposób coś ma być wykonane. I co w tym najgorsze, jak mówi, to zdziwienie, że trzeba zapłacić podwójnie za podwójne wykonanie usługi.

Problemem jest również to, że w większości przypadków klienci nie słuchają porad robotników. Ludzie chcą oszczędzić na remoncie, ale zachowując przy tym standard europejski, co nie jest możliwe. W takich sytuacjach właściciele firm remontowych podpisują dokument, w którym jasno jest napisane, że robotnicy uprzedzili klienta o tym, że efekt ostateczny może nie być satysfakcjonujący. Zdarzają się przypadki, gdy ktoś potem robi firmie złą reklamę rozpowiadając, że „naciągają”.

Jak mówi właściciel firmy remontowej największym problemem są przypadki, w których klient nie chce płacić za wykonaną usługę. Można skierować sprawę do sądu, tylko to zwykle trwa. Zanim zostanie orzeczony wyrok właściciel musi zapłacić pracownikom i odzyskać zainwestowane w remont pieniądze.

W sondzie Wirtualnej Polski, przeprowadzonej 17 sierpnia 2008 roku, na temat problemów z ekipami remontowymi udział wzięło 1468 osób.

Robiłeś remont?

Sylwia Mróz, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
firmadommieszkanie
Zobacz także
Komentarze (181)