Do Ziemi dotarł silny strumień cząstek - możliwe anomalie
Laboratorium Astronomii Rentgenowskiej rosyjskiego Instytutu Liebiediewa poinformowało, że deszcz silnie zjonizowanych cząsteczek, poruszających się z prędkością 800 kilometrów na sekundę, dotarł do Ziemi. W ciągu kilku minut amplituda wahań pola magnetycznego podniosła się z trzech do dziewięciu w 10-stopniowej skali. Efekt? Zorze polarne, obawy przed utratą łączności telekomunikacyjnej i ekscytacja astronomów.
Specjaliści uspokajają, że główny strumień wyładowań omija naszą planetę. Silnie naładowane cząsteczki nie powinny mieć wpływu na działanie urządzeń elektrycznych.
Mogą je jednak odczuć osoby, wrażliwe na zmiany pogody i natężenia pola elektrycznego. Przez ostatnie lata aktywność Słońca była niska i nasze organizmy odzwyczaiły się od takich zjawisk. Lekarze zalecają osobom z niedomaganiem serca i meteopatom, by unikały długich spacerów i wysiłku fizycznego.
Według amerykańskich ekspertów na Słońcu miały miejsce trzy wybuchy. Jak zwykle w wyniku eksplozji w przestrzeń kosmiczą wyrzucone zostały cząstki o wysokich energiach. Pierwszy ich strumień ominął Ziemię dwie doby temu. Po drugim na niebie pojawiły się zorze polarne.
Trzeci z kolei może uderzyć w pole magnetyczne naszej planety w ciągu kilku najbliższych dni. Według amerykańskich meteorologów, burza ma siłę dwóch lub trzech stopni w pięciostopniowej skali. Oznacza to możliwe zakłócenia w telekomunikacji satelitarnej, radiowej czy lotniczej.
Zdaniem astronomów, w najbliższym czasie burz magnetycznych będzie więcej - słońce jest bowiem w fazie aktywności: szczytowego cyklu osiągnie za dwa lata. Silne burze magnetyczne pojawiają się raz na kilka-kilkanaście lat; ostatnia w 2003 roku uszkodziła systemy satelitarne. W 1989 roku wiatr słoneczny pozbawił prądu sześć milionów Kanadyjczyków na dziewięć godzin.