Do Unii furtką obok głównej bramy
Jeśli Irlandczycy zagłosują w referendum przeciw sankcjonującemu rozszerzenie wspólnoty Traktatowi z Nicei, to Polska wejdzie do Unii Europejskiej, którąś z bocznych furtek obok głównej bramy - twierdzi Marek Sarjusz-Wolski z magazynu "Unia i Polska".
08.10.2002 | aktual.: 09.10.2002 10:45
Traktat z Nicei, by został uznany za obowiązujący, musi zostać przyjęty przez wszystkie kraje obecnej Unii. W większości z nich przyjęto go poprzez głosowanie w parlamentach, w Irlandii jednak głosowanie ma postać referendum. W pierwszym Irlandczycy odrzucili traktat - kolejne głosowanie odbędzie się 19 października.
Jak powiedział Marek Sarjusz-Wolski we wtorkowych Sygnałach Dnia w Polskim Radiu, Traktat z Nicei, choć nam kojarzy się wyłącznie z rozszerzeniem Unii, w rzeczywistości zawiera wiele innych zmian w łonie dotychczasowej wspólnoty, chociażby reformę strukturalną władz Unii. Dlatego, zdaniem publicysty magazynu "Unia i Polska", nie można mówić, że Irlandczycy głosują przeciw rozszerzeniu, ponieważ wyrażają oni - zdaniem Sarjusza-Wolskiego - swoje weto wobec pomysłu powołania europejskiej armii, chcą bowiem zachować swoją neutralność.
Mariusz Sarjusz-Wolski uważa, że Komisja Europejska ma jakiś "Plan B" na wypadek, gdyby Irlandczycy, co jego zdaniem jest bardzo prawdopodobne, powiedzieli Traktatowi z Nicei "Nie", ale nie chce na razie o tym mówić.
Według Sarjusza-Wolskiego wyjściem z takiej sytuacji mogłaby być specjalna konferencja rządowa państw Unii, na której podjęłoby decyzję w sprawie dalszego postępowania. Można by również podzielić Traktat z Nicei na dwie części. Gość Sygnałów Dnia przyznaje jednak, że może także dojść do opóźnienia rozszerzenia.
Sarjusz-Wolski podkreślił również, że nie można przedstawiać negocjacji Polski z Unią Europejską w kategoriach czarno-białych. _ To nie jest tak, że my chcemy tego, a oni tego_ - powiedział. Jego zdaniem strona polska sama często nie wie czego chce. Publicysta wskazał jako przykład sprawę restrukturyzacji hut, w której część Ministerstwa Gospodarki uważa, że lepiej się już teraz dostosować, a druga licząca na zyski partyjne, nie chce likwidować miejsc pracy. (reb)