"Do ślubu poszła w żółtej, jedwabnej bluzce uszytej ze spadochronu". Historie powstańczych ślubów

W Powstaniu Warszawskim walczący brali śluby na potęgę. Średnio odbywały się 4 ceremonie dziennie. Nie były długie, zwykle trwały zaledwie kilka minut. Tylko tyle czasu mieli księża między jednym a drugim pogrzebem. W co powstańcy byli ubrani w dniu ślubu, jakie dostawali prezenty i skąd mieli obrączki?

"Do ślubu poszła w żółtej, jedwabnej bluzce uszytej ze spadochronu". Historie powstańczych ślubów
Źródło zdjęć: © Muzeum Powstania Warszawskiego
Nina Harbuz

Nina Harbuz, Wirtualna Polska: 63 dni powstania. Ile w tym czasie zawarto ślubów?

Adrian Sobieszczański, historyk i przewodnik miejski: Liczy się, że było ich 256, co średnio daje 4 śluby dziennie. W obliczu narastającej grozy, wszechobecnej śmierci, rozpoczął się prawdziwy boom na zawieranie związków małżeńskich. Ciekawym jest jednak, że cywile wcale się do tego tak nie garnęli. To powstańcy chętnie wypowiadali sakramentalne "tak".

Co ich motywowało?

Czasem to były bardzo przyziemne powody. Obawiali się zesłania do obozu i mieli nadzieję, że małżeństwa nie zostaną rozdzielone. Poza tym chcieli choć przez chwilę pobyć z kimś blisko, kochać i czuć się kochanymi. Jedna z powstanek, Grażyna Pilszak zapytana, dlaczego w czasie powstania wzięła ślub odpowiedziała, że nie potrafi odpowiedzieć. To była chwila, moment, nagłe pragnienie poczucia złudnej normalności. I takich przypadków było więcej. Jednak mimo spontaniczności decyzji powstańcy mówią, że w tamtych ślubach było więcej treści niż formy, jak to często dzieje się dzisiaj.

Niemniej forma jakaś była.

Zazwyczaj bardzo przypadkowa. Zdarzało się, że świadkami państwa młodych byli zupełnie przypadkowi ludzie. Alicja i Bolesław Biegowie w ogóle nie mieli świadków. Towarzyszyły im za to druhny, najprawdopodobniej koleżanki i pacjentki ze szpitala polowego mieszczącego się w podziemiu kamienicy przy Moniuszki 11, na którym jako sanitariuszka pracowała panna młoda. Tam też leżał postrzelony w rękę i w nogę w czasie ataku na budynek Poczty Polskiej Bolesław. Dowódca zapytał go, czy nie planuje się żenić. Odpowiedział, że nie, bo trwa powstanie i nie ma możliwości zorganizować ślubu. Dowódca wziął więc sprawy w swoje ręce i wydał rozkaz zorganizowania ceremonii.

Obrączki też im załatwił?

Za obrączki posłużyły im kółka, na których wieszało się zasłony w oknach, bo ich rozmiar akurat pasował na palce. Panna młoda ubrana była w jasno-niebieską bluzkę i granatową spódnicę, a pan młody w pożyczony mundur z rozciętym rękawem, żeby mógł wsunąć rękę na temblaku. Wiele par pożyczało obrączki od innych małżeństw, żeby móc je wymienić w trakcie ceremonii. Niektórzy sami je robili, wyklepując ze znalezionego kawałka metalu, najczęściej mosiądzu, na lufie karabinu. Potwornie brudziły palce, ale i tak je noszono. Prawdziwe obrączki miała Grażyna Pilszak. Kupiła je jeszcze przed wojną, na Marszałkowskiej, trochę dla żartu, że kiedyś się przydadzą. W dniu ślubu miała na sobie piękną, zamszową kurteczkę i pończochy. Nie udało jej się tylko zdobyć ładnych butów. Jej mąż był tego dnia w bryczesach, wysokich oficerkach i wojskowej czapce. Inna uczestniczka powstania, Maria Nawrotna do ślubu poszła w żółtej, jedwabnej bluzce uszytej ze spadochronu, a Maria Piechotka, łączniczka, po wojnie architektka, w tej samej sukience, w której zastało ją powstanie. Dzień ślubu Piechotkowej nie był przypadkowy. Jej narzeczony Kazimierz wyszedł akurat z kanałów i skądś zdobył niepodarte spodnie. Stwierdził, że to świetna okazja, żeby się pobrać, bo nie wiadomo, kiedy znów będzie mieć czyste ubranie. Maria zgodziła się od razu. Przysięgę złożyli w kaplicy szpitalnej przy Moniuszki, w której witraże w oknach były powybijane, a szkło leżało na ziemi.

Obraz
© Archiwum Tadeusza Baruckiego

Maria i Kazimierz Piechotkowie

O wręczaniu prezentów ktokolwiek wtedy myślał?

Tak, starano się o prezenty, które świetnie odzwierciedlały ówczesne potrzeby ludzi. Zdarzały się więc rybne i mięsne konserwy, które wtedy były rarytasem. Puszkę sardynek dostali Piechotkowie, a na przyjęciu po uroczystości, na które przyszło kilka-kilkanaście osób z najbliższego otoczenia, podano koński pasztet. Wesele odbywało się w gmachu Poczty Głównej przy Pl. Powstańców, który wtedy nazywał się Napoleona. Córka pastwa Pakulskich, przed wojną właścicieli sklepu kolonialnego, znalazła w piwnicy butelkę wina, którą obdarowała Jana Nowaka-Jeziorańskiego i jego małżonkę. Zdarzały się też prezenty niematerialne, ale niezwykle wzruszające. Koledzy Grażyny Pilszak, która była łączniczką w powstaniu, postanowili wyręczyć ją w roznoszeniu listów, informacji i meldunków, żeby mogła spędzić dzień ze swoim mężem. Była też młoda para, której sprezentowano wannę czystej ciepłej wody, w której mogli się wykąpać.

Obraz
© Ossolineum

Jan Nowak-Jeziorański z żoną Jadwigą, po dotarciu do Londynu

Ślub Jana Nowaka-Jeziorańskiego różnił się czymś od innych ślubów?

Przyszło wiele osób, bo każdy chciał zobaczyć ślub słynnego już wówczas "Kuriera z Warszawy". Byli też ludzie, którzy akurat wyszli z kanałów, więc podobno zapach w trakcie ceremonii był bardzo nieprzyjemny. Sam ślub trwała 7 minut. Ksiądz miał tylko tyle czasu między jednym a drugim pogrzebem. Odbył się w kaplicy przy Wilczej. Za puszkę konserwy Jeziorański kupił obrączki. Udało mu się też zdobyć dla narzeczonej bukiet kwiatów. Na którymś z balkonów zobaczył pelargonie w doniczce. Pobiegł na górę, do mieszkania, ale nikogo w nim nie zastał. Mieszkańcy, jak większość Warszawiaków, ukrywali się w piwnicy. Zszedł do niej, odnalazł właściciela i poprosił o zgodę na zerwanie kwiatów. Lokator bardzo się zdziwił, ale nie miał nic przeciwko. Krąży też historia o chałwie, którą ktoś przyniósł na przyjęcie. Niestety była stara i nadpsuta i Jan Nowak-Jeziorański pochorował się po niej i kilka dni bolała go wątroba.

Wiadomo, ile z tych powstańczych małżeństw przetrwało wojnę?

Ciężko powiedzieć. Wiele z nich kończyło się kilka godzin po zawarciu związku małżeńskiego, bo pan młody albo panna młoda ginęli w czasie walk. Sporo było też takich, które choć przetrwały wojnę, nie zniosły próby czasu. Związki rozpadały się, bo okazywało się, że małżonków, w rzeczywistości innej niż wojenna, nic ze sobą nie łączy. Ale były też małżeństwa takie jak Alicji i Bolesława Biegów, które trwają do dziś. Mieszkają pod Nowym Jorkiem, mają wielką, zgraną, kilkupokoleniową rodzinę i są najbardziej znaną powstańczą parą, bo ich ślub zarejestrowała na taśmie ekipa filmowców z AK. Pani Alicja obejrzała go jeszcze w trakcie powstania, w powstańczym kinie Palladium przy ulicy Złotej. Jej mąż dopiero w latach 80., kiedy odwiedzał Polskę.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
ślubpowstanie warszawskiejan nowak-jeziorański
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (19)