"Do Rzeczy": Koniec III RP
Już nie ma III RP. Tworzy się IV RP, ale nawet jeśli PiS straci władzę, to już nie będzie powrotu do poprzedniej formy. Nowy anty-PiS raczej stworzy wersję piątą - pisze Piotr Gursztyn w nowym numerze tygodnika "Do Rzeczy".
15.01.2016 12:17
Pierwszy publicznie powiedział to chyba Paweł Kowal. – Kolegom historykom radzę, żeby podpisywali kontrakty w wydawnictwach na historię III RP, bo ona właśnie się kończy – stwierdził. I nie był to żart, ponieważ – jak dodał – to, co teraz się dzieje, wynika ze „znużenia” 25-leciem.
Z początku zdawało się, że anty-PiSowski ruch nosi charakter obrony III RP w sensie pragnienia odwrócenia tego, co robi partia Jarosława Kaczyńskiego, i zahamowania w ogóle jakichkolwiek zmian. Uczestnicy pochodu KOD opowiadali dziennikarzom, że przyszli, gdyż Polska dobrze rozwijała się przez ostatnie lata i nie można tego psuć. Z biegiem czasu zaczynają przebijać się głosy wskazujące, że w jakiejś nieokreślonej przyszłości, gdy minie „zmora” PiS-owskiej IV RP, „obrońcy demokracji” nie będą odbudowywać tego, co „zniszczył” PiS, i restytuować III RP, ale będą budowali nową, doskonalszą – V RP.
Pierwszy sygnał wyszedł z Komitetu Obrońców Demokracji, który zapowiedział zgłoszenie obywatelskiego projektu nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. A tam – m.in. powielenie Kukizowego pomysłu wyboru sędziów przez dwie trzecie Sejmu. Potem chęć nowelizowania tejże ustawy wyraziła Nowoczesna. Partia ta chce progu trzech piątych Sejmu w wyborze sędziów TK. A jedni i drudzy – tak jak PiS – chcą wprowadzenia kadencyjności dla prezesa Trybunału.
Rozdarty anty-PiS
Awantury i spory będą rozdzierały cały anty-PiS, bo nie ma tam jednego silnego ośrodka. To nie jest sytuacja z lat 2005–2007 i następnych, gdzie dominowała potężna Platforma Obywatelska z bardzo silnym Donaldem Tuskiem na czele. Nie ma już „papieża”, który będzie rozstrzygał, co jest zgodne z ideami antykaczyzmu i narzucał linię. Najpierw będzie toczył się bój między obecną PO a partią Nowoczesna o tę pozycję. Przy czym zdaje się, że będzie to wojna wieloletnia, bo żadna ze stron nie dominuje nad drugą. PO traci wyborców, ale ciągle ma struktury, doświadczonych działaczy, wszechwładzę w samorządach, pieniądze. Nie ma jednak idei (poza byciem anty-PiS) i ma znikomą wiarygodność w głoszeniu prodemokratycznych haseł.
Nowoczesna jest świeża, nieskompromitowana, dobrze prezentuje się w roli partii progresywnej. Brakuje jej jednak struktur, doświadczenia, a poza tym jest formułą politycznie węższą niż PO. Nowoczesna jest postrzegana jako partia liberalna, a to oznacza ograniczone możliwości zdobycia poparcia wyborców.
Do tego dojdzie zwykły czynnik ludzki – czyli ambicje polityków. Ryszard Petru ogłosił się „liderem opozycji”. Grzegorz Schetyna z tym się nie pogodzi. Dojdą kolejne osoby. W Internecie widać też zachłyśnięcie się aktywnością dziesiątek uczestników marszu KOD, do tej pory bezpartyjnych i nieaktywnych politycznie. Niektórzy z tych ludzi spróbują sił w polityce.
Nowoczesna kontra PO
Widać wyraźną różnicę w retoryce PO i Nowoczesnej. Więcej niż tylko słowa. Ryszard Petru w swym „orędziu” wypowiedział coś, co uderza tak samo w PO jak w PiS: – Kończy się rok zaskakującego zwrotu. Rok, w którym Polacy głośno i zdecydowanie opowiedzieli się za zmianą. Za tym, aby nasze państwo było lepiej i sprawniej rządzone. Za marzeniami o lepszej i sprawiedliwej Polsce. Te nadzieje nie zostały jednak spełnione.
Z tego wynika, że Petru chce być uważany za promotora nowej, jeszcze lepszej „dobrej zmiany”. Czyli nie podziela przekonania wyrażanego przez PO, że Polacy dali się oszukać PiS i tylko dlatego zagłosowali na partię Kaczyńskiego. Nie podziela zdania polityków PO, że tak dobrze żyło się narodowi, iż z nudy postanowił nieco „zaszaleć”. Co więcej, w „orędziu” zwrócił się do PiS: „Nikt nie kwestionuje waszego prawa do rządzenia. Ale Polska nie jest własnością jednego ugrupowania”. Nie znaczy to, że Petru oferuje Kaczyńskiemu sojusz. Może to tylko gra łagodną retoryką.
Do tego dochodzi też problem tego, jak krytykować PiS za tryb pracy w Sejmie, stosunek do Trybunału Konstytucyjnego, uprawnień służb specjalnych, mediów publicznych. Nowoczesna może występować z pozycji idealistycznych, co jest chwytliwe, i nie będzie z tego rezygnowała. A to wypycha z dyskursu Platformę.
Jest jeszcze jeden czynnik, dużo słabszy, ale też o zauważalnym znaczeniu. Chodzi o zdystansowane podejście partii Razem wobec inicjatyw typu KOD. Razem oczywiście jest maleńka, ale jest punktem odniesienia dla reszty lewicy i niektórych środowisk w wielkich miastach. Dystans Razem budzi nieskrywaną irytację zawodowych „antykaczystów”, bo słusznie oni widzą w tym kolejną przeszkodę w utworzeniu jednolitego frontu.
Niekochana rzeczywistość
Oprócz tych doraźnych gier, sporów i zależności istnieje też głębsza przyczyna słabości III RP. Mało kto ją kocha. Może nawet nikt, a jej obrona wynika bardziej z niechęci do Kaczyńskiego.
Tomasz Siemoniak chciał tworzyć Front Obrony Konstytucji, a to w programie jego partii cały czas widniały postulaty wywrócenia obecnego ustroju. PO od początku chciała skasowania Senatu, zmniejszenia liczby posłów, wprowadzenia okręgów jednomandatowych, wykreślenia z konstytucji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Każda z tych zmian wymagałaby gigantycznych zmian w konstytucji. O likwidacji Senatu cały czas mówili też politycy SLD oraz Janusz Palikot.
W lutym 2010 r. premier Donald Tusk i Grzegorz Schetyna zapowiedzieli wprowadzenie zmian, takich jak wyżej wspomniane, łącznie ze skasowaniem lub osłabieniem weta prezydenta. Kilka miesięcy później Lech Kaczyński już nie żył, nastał prezydent z Platformy, a w Polsce całkowicie zaniknął jakikolwiek element demokratycznego systemu „checks and balances”, więc też i postulaty ucichły. Nie zniknęły jednak. PO cały czas wyrażała swoje poparcie np. dla okręgów jednomandatowych. Ciekawostka: wówczas w lutym 2010 r. w pakiecie propozycji Tuska i Schetyny było wprowadzenie wymogu, aby Trybunał Konstytucyjny wydawał orzeczenia w ciągu trzech miesięcy.
Nie wiemy, jak długo PiS będzie rządził i z jakimi efektami. Jednak można być pewnym, że nie będzie już powrotu do stanu rzeczy sprzed 25 października 2015 r.
Nowy numer "Do Rzeczy" od poniedziałku w kioskach