Do Moskwy uda się osoba, która rozpozna piąty głos
Szef MSWiA Jerzy Miller powiedział dziennikarzom w sejmie, że do Moskwy uda się osoba, która ma rozpoznać piąty głos, jaki zarejestrował się na rejestratorze głosu, a nie należał do ścisłej załogi TU-154, który rozbił się koło Smoleńska.
Miller wrócił z Moskwy, gdzie rozmawiał m.in. z szefową rosyjskiej Międzynarodowej Komisji Lotniczej. Po powrocie spotkał się z marszałkiem sejmu Bronisławem Komorowskim, który o katastrofie lotniczej koło Smoleńska będzie rozmawiał z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem.
- Zidentyfikowano głos osoby, której tożsamość rosyjska komisja jeszcze potwierdza. Wyrażono oczekiwanie, że ze strony polskiej przyjedzie odpowiednia osoba, która odsłuchując nagranie będzie mogła zidentyfikować czyj głos słyszy - powiedział Miller. Jak dodał, "to będzie osoba, która na tyle znała autora zarejestrowanej wypowiedzi, że potrafi, słuchając nagrania, stwierdzić, kto to powiedział - ten i ten".
Nie chciał jednak odpowiedzieć na pytanie, do kogo należy ten głos. - Nie słyszałem tego nagrania, więc nie mam zdania w tej sprawie - zastrzegł.
Jak dodał, przy identyfikacji głosów z rejestratora "niektóre rozmowy wymagają biegłej znajomości języka polskiego, aby w szumie wyłowić pojedyncze słowa i ułatwić identyfikację osoby, która się wypowiada". Strona rosyjska poprosiła, by praca polskich specjalistów nie zakończyła się na etapie dowodowym, by również towarzyszyła dalszej pracy komisji, która pewnie będzie przewlekła - podkreślił minister spraw wewnętrznych i administracji.
Zaznaczył, że nie pytał, kiedy rejestrator lotów, czyli tzw. czarna skrzynka z samolotu, będzie w Polsce. - Ważne jest, że strona rosyjska, mimo że konwencja chicagowska nie daje nam zbyt dużych uprawnień, jest otwarta na dyskusję na ten temat - powiedział Miller.
Jak podkreślił, "dla potrzeb komisji rosyjskiej rejestratory lotu nie przedstawiają już wartości dowodu, który nie może być udostępniony komuś innemu".
Miller zwrócił też uwagę, że w rozmowie z partnerami rosyjskimi poruszył temat zabezpieczenia terenu katastrofy TU-154 i - jak ocenił - "spotkał się z pełnym zrozumieniem, bardzo szybką reakcją i ograniczeniem możliwości dostępu przez osoby postronne do tego terenu poprzez stałą obecność patroli milicji, które całodobowo będą strzegły terenu". - Z dużą wnikliwością Rosjanie z duża wnikliwością zaczęli rozpatrywać wniosek, by wykorzystać polskich archeologów, którzy swoimi metodami mogliby jeszcze raz sprawdzić czy na tym terenie nie ma żadnych szczątków ludzkich czy rzeczy osobistych ofiar katastrofy - dodał.