Do dobrowolnego oszczędzania trzeba przymusić
A gdyby tak każdego pracującego zapisywać do programu emerytalnego? Można byłoby z niego wystąpić, ale to wymagałoby aktywności. Tak jak niedawno pozostanie w OFE.
Wszystkie dotychczasowe próby zachęcenia Polaków do dobrowolnego oszczędzania na emeryturę w zasadzie się nie powiodły. Stworzono kiedyś trzeci filar systemu emerytalnego, przygotowano specjalne produkty służące do gromadzenia kapitału, ale zainteresowanie nimi nie jest duże.
Jak wynika z danych KNF, tylko ok. 5,2 proc. pracujących ma konto IKE, 3,2 proc. - IKZE, a 2,4 proc. należy do pracowniczego programu emerytalnego. Brak większego zainteresowania jest tłumaczony niewystarczającymi zachętami podatkowymi, zaniedbaniami w promowaniu kont emerytalnych, kiepskim stanem wiedzy finansowej Polaków. Skutki tego mogą być opłakane. Jeśli nie zwiększymy prywatnego oszczędzania, w przyszłości będzie nam trudno utrzymać się na emeryturze. Pojawią się też konsekwencje makroekonomiczne; potrzebne będzie stałe wsparcie socjalne dla osób ubogich, które nie zdołają sobie zapewnić emerytury częściowej.
W ostatnim czasie ukazały się dwa raporty na ten temat. Pierwszy opracowali pod auspicjami Kancelarii Prezydenta ekonomiści z Towarzystwa Ekonomistów Polskich pod kierunkiem Joanny Ruteckiej z SGH. Autorami drugiego są eksperci Capital Strategy: Stefan Kawalec, Katarzyna Błażuk, Maciej Kurek. Raport został przygotowany na zlecenie Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych (IGTE).
W obu opracowaniach ekonomiści zwracają uwagę na kilka konsekwencji obecnej sytuacji. Po pierwsze, przyszła stopa zastąpienia (czyli relacja emerytury do ostatniej płacy) będzie niewielka. Emerytura może stanowić 30-40 proc. pensji. Osoby zarabiające przeciętnie albo mało mogą więc mieć kłopoty ze sfinansowaniem podstawowych potrzeb. Po drugie, coraz więcej ludzi pracuje na podstawie umów o pracę z najniższym wynagrodzeniem czy innych umów cywilnoprawnych. Wtedy płaci się minimalne składki ubezpieczeniowe. Jest bardzo prawdopodobne, że w przyszłości konieczne będzie dopłacanie (z podatków)
do minimalnych emerytur tych osób. A to oznacza już poważne konsekwencje dla finansów publicznych.
Po czwarte, międzynarodowa pozycja inwestycyjna netto Polski jest głęboko ujemna. Niepokojący jest wysoki udział inwestorów zagranicznych wśród posiadaczy polskich papierów skarbowych. Nasz kraj jest zaliczany do najbardziej wrażliwych na odpływ kapitału zagranicznego wśród gospodarek wschodzących. Niedostatek długoterminowych oszczędności będzie ograniczał możliwości sfinansowania przez banki projektów infrastrukturalnych i energetycznych, a także mieszkalnictwa. Długoterminowe oszczędności ludzi pozytywnie wpływają na rozwój gospodarczy oraz zmniejszają zależność giełdy od kapitału zagranicznego.
Tyle diagnoza. A proponowane rozwiązania? Są dość zaskakujące. W obu raportach eksperci analizowali sytuację w innych krajach. I doszli do wniosku, że indywidualne oszczędzanie rozwija się tam, gdzie świadczenia z systemu obowiązkowego są niskie i gdzie wprowadzono dodatkowe programy quasi-przymusowe. Okazują się one bardziej efektywne z punktu widzenia powszechności dodatkowego oszczędzania niż ulgi podatkowe.
W jaki sposób dobrowolne gromadzenie pieniędzy na starość może się stać obowiązkowe lub quasi-przymusowe? Wystarczy zastosować podobny mechanizm, jaki wprowadzono przy ostatnich zmianach w OFE. Postawiono na bierność: kto nie wypełnił oświadczenia o pozostaniu w OFE, automatycznie przestał przekazywać składki do funduszu emerytalnego i dalej wpłaca je tylko do ZUS.
W wielu krajach pracownicy są automatycznie zapisywani do programów dodatkowego oszczędzania. Istnieją oczywiście „okienka transferowe", wtedy można z tej formy gromadzenia kapitału zrezygnować. Ale niewielu to robi. Zachętą do pozostania w programie są dotacje budżetowe. Państwo (np. w Nowej Zelandii) płaci część składki. W obu raportach znajdują się różne propozycje, których zastosowanie mogłoby zwiększyć zainteresowanie dobrowolnymi kontami emerytalnymi w Polsce (m.in. zwiększenie limitów wpłat przy zachowaniu ulg podatkowych)
. Wspólne jest natomiast przeświadczenie, że najlepsze efekty przyniosłyby rozwiązania quasi-przymusowe.