Do czego służy Święto Niepodległości?
Każde Święto Niepodległości jest trochę inne, ale tegoroczne jest wyraźnie inne. Po raz pierwszy od wielu lat zaczęliśmy liczyć własne – i cudze – dywizje, czołgi i samoloty - czytamy w tygodniku "Polityka".
05.11.2014 | aktual.: 05.11.2014 07:11
Wojna rosyjsko-ukraińska zmusiła Polaków – polityków, ale także zwykłych obywateli – do stawiania zasadniczych pytań o bezpieczeństwo państwa, o zagrożenia, o moc zawartych sojuszy czy w ogóle o trafność polskiej polityki zagranicznej w ostatnim 25-leciu. I rozważań, ile czasu jesteśmy w stanie bronić się przed wschodnią ofensywą oraz ile pieniędzy musimy wydać, by polska armia była w przyszłości bardziej sprawna. Rząd zaś właśnie podjął decyzje o przesunięciu dużych sił wojskowych z zachodu kraju na jego wschód.
W rozmowach Polaków po raz pierwszy od dekad padało pytanie: czy jest możliwa wojna? Przeprowadzano sondaże badające, jaki procent Polaków byłby skłonny zbrojnie walczyć o ojczyznę. Można wręcz powiedzieć o pojawieniu się militarnego myślenia obywatelskiego, a nawet, w jakiejś mierze, o odtworzeniu strachów przedwojennych, gdy Polska czuła się – jak najbardziej słusznie – zagrożona, bo ulokowana między hitlerowskim kowadłem a sowieckim młotem lub odwrotnie. II RP stała się historycznym memento, jako kraj osamotniony, oszukany i zdradzony przez sojuszników.
Tamto doświadczenie nakazuje pytać o lojalność dzisiejszych sprzymierzeńców, o rękojmię Zachodu, wczytywać się w akta prawne NATO, wsłuchiwać w słowa najważniejszych polityków zagranicznych, przyglądać się mapom. A także analizować politykę państw regionu, które wobec Ukrainy i Rosji zachowują się inaczej niż my, czego chyba najbardziej widomym przykładem są Węgry premiera Orbána, wyraźnie wychylonego w kierunku Rosji.