Trwa ładowanie...
d994xde
29-03-2011 09:55

Dlaczego poeci opowiadają dowcipy o Radiu Maryja?

Przyjmując niedawno na Wawelu Order Orła Białego, Wisława Szymborska podzieliła się osobistą refleksją: „Robimy to, co lubimy robić, i za to lubienie jeszcze dostajemy ordery”. No cóż. Komunistyczna władza też nagradzała pisarzy za służalczość, więc tym orderom nie ma się co dziwić. Bardziej frapuje szczere wyznanie, że noblistka lubi to, co robi. Nie każdy mógłby bez obrzydzenia patrzeć w lustro, gdyby nazajutrz po obaleniu rządu Jana Olszewskiego opublikował wiersz „Nienawiść” z komentarzem Adama Michnika, a podczas kampanii prezydenckiej umawiał się na kawę z Bronisławem Komorowskim i ekipą TVN24.

d994xde
d994xde

Na usprawiedliwienie pani Wisi trzeba jednak dodać, że nie jest w swojej postawie osamotniona. Większość polskich pisarzy lubi wspierać polityków konserwujących okrągłostołowy układ i redaktorów prowadzących walkę z ciemnogrodem. Może dlatego, że za to lubienie otrzymuje wiele wymiernych korzyści. Nie tylko ordery, ale przede wszystkim nominacje i nagrody literackie (Nike, Gdynia, Paszport „Polityki”), druk w wydawnictwach posiadających kolportaż, recenzje w wysokonakładowej prasie, stypendia i zaproszenia na zagraniczne festiwale. Zresztą wynagrodzenie, którego oczekują pisarze za swoje usługi, jest bardzo zróżnicowane. Jednym wystarcza funkcjonowanie w obiegu, inni cieszą się dopiero wtedy, gdy polski PEN Club zgłosi ich kandydaturę do literackiej Nagrody Nobla.

Zróżnicowany jest też wkład pisarzy w dzieło „Gazety Wyborczej”. Niektórzy piszą książki o tradycyjnym polskim antysemityzmie i przemocy w rodzinie albo – z drugiej strony – o gejach i clubbingu. Inni w wywiadach mieszają z błotem „autorytarne” PiS. Jeszcze inni wyśmiewają „dresowaty lud z lumpeksu” lub oburzają się wspólnotowym charakterem żałoby po katastrofie smoleńskiej. Są też tacy, którzy wypowiadają się wyłącznie na tematy literackie i tylko od czasu do czasu wspomną, że dzień bez „Gazety Wyborczej” to dla nich dzień stracony. Najzabawniejsi w tym gronie są młodzi poeci, deklarujący, że polityka w ogóle ich nie interesuje. Spotykają się we własnym gronie, piją piwo, opowiadają dowcipy o Radiu Maryja i emocjonują się recenzjami w „Tygodniku Powszechnym”. Najzabawniejsi, bo wydaje im się, że oficjalne życie literackie jest odzwierciedleniem rzeczywistych hierarchii, że w tym całym cyrku chodzi o wartości literackie, a nie tylko o brak kręgosłupa. Naturalnie nie sposób wykluczyć, że w głównym nurcie
funkcjonują jacyś utalentowani pisarze. Zapewne pod względem talentu istnieje jakaś różnica między Wisławą Szymborską a takim – przepraszam za wyrażenie – Jasiem Kapelą. Kiedyś nawet ją dostrzegałem. Teraz już nie, bo nawet jeśli jest, ma drugorzędne znaczenie wobec politycznej poprawności, która całej tej masie literackich bezkręgowców toruje drogę na salony.

Przy okazji procesu Jarosława Marka Rymkiewicza „Gazeta Wyborcza” wypomniała mu, że w 2003 r. wraz z Nagrodą Nike przyjął czek na 100 tys. zł. – No proszę – ironicznie skomentował to poeta – a podobno nagrodę przyznawało niezależne jury ekspertów za wartości literackie! Moje poglądy były czytelne zarówno w latach 80., 90., jak i w ostatniej dekadzie. Nigdy ich nie ukrywałem, tak przed Nike, jak i po niej. Spodziewali się, że zmienię je za pieniądze? Dotykamy tu intencji, które są niejasne i takie pozostaną.

Ponieważ jestem gorszym dyplomatą od Rymkiewicza, nie będę udawał, że mam kłopot z odczytaniem wspomnianych intencji. W 1997 r. byłem nominowany do Nike, trzy lata później dostałem Nagrodę Fundacji Kościelskich, a po kolejnych dwóch latach Nagrodę Artusa za gdańską książkę roku. Po dyskusji o nagrodzonym tomie wierszy w telewizyjnym programie „Autograf”, na korytarzu w budynku TVP Stefan Chwin zwrócił się do mnie słowami: – Panie Wojtku, dlaczego pan się zajmuje publicystyką? W środowisku jest wiele ważnych osób, które uważają pana za świetnego poetę, ale nie mogą tego wyznać publicznie ze względu na pańskie poglądy.

d994xde

W ciągu paru sekund zrozumiałem, jak czuli się pisarze w PRL podczas próby werbunku. – A Herbert? – próbowałem odwołać się do autorytetu. – Przecież pod koniec życia też pisał o sprawach publicznych… – I bardzo źle robił – odparł mój rozmówca, skądinąd przemiły człowiek. Choć grafoman.

Po tej rozmowie zaczął się w moim życiu okres ciszy. Moja następna książka – poemat „Imago mundi” – nie miała żadnych recenzji w bezkręgowej prasie, nawet polemicznych. Najwyraźniej uznano mnie za twórcę, którego zwerbować się nie da. Bardzo słusznie. Przez ostatnie lata utraciłem resztki złudzeń co do mechanizmów życia literackiego. Dlatego mam wielki szacunek dla sygnatariuszy oświadczenia poetów w obronie Rymkiewicza, zwłaszcza dla tych, którzy jedną nogą tkwią jeszcze w oficjalnym obiegu. Już nigdy nie dostaną Nike, ich książki nie będą recenzowane. Ja zapracowałem sobie na swój los nielewomyślnymi poglądami, ale oni wybrali wolność słowa wbrew własnej formacji. Jedyne pocieszenie, jakie dla nich znajduję, to cytat ze Zbigniewa Herberta: „Jestem za trudnymi warunkami, bo ci, którzy je przetrzymają, będą bez wątpienia najlepsi”.

Wojciech Wencel

d994xde
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d994xde
Więcej tematów