Polska"Dlaczego PO wybiera termin wyborów, a nie prezydent?"

"Dlaczego PO wybiera termin wyborów, a nie prezydent?"

Szef SLD Grzegorz Napieralski jest zdziwiony, że to zarząd PO proponuje termin wyborów parlamentarnych. Tę decyzje podejmuje prezydent - przypomniał lider Sojuszu. Bronisław Komorowski, pytany o termin wyborów, tłumaczy, że jest "przed zebraniem zarówno opinii prawnych, jak i przed uruchomieniem procesu konsultacji" w tej sprawie.

"Dlaczego PO wybiera termin wyborów, a nie prezydent?"
Źródło zdjęć: © PAP

21.01.2011 | aktual.: 21.01.2011 17:40

W czwartek zarząd PO przyjął wstępnie, że wybory parlamentarne mogłyby się odbyć 23 października. Zgodnie z konstytucją wybory parlamentarne zarządza prezydent nie później niż na 90 dni przed upływem czterech lat od rozpoczęcia kadencji sejmu i senatu.

- Zaskoczeniem jest, że to PO rekomenduje taki termin. Czy coś się w Polsce zmieniło, czy to prezydent ogłasza termin wyborów? Chyba, że są podjęte kroki, by zmienić konstytucję i wpisać do ustawy zasadniczej zarząd PO - ironizował Napieralski.

Komorowski: najpierw konsultacje

Bronisław Komorowski, pytany o termin wyborów parlamentarnych, odpowiedział, że jest "przed zebraniem zarówno opinii prawnych, jak i przed uruchomieniem procesu konsultacji z zainteresowanymi instytucjami i środowiskami" w tej sprawie.

- Ważna będzie na przykład informacja od rządu na temat kalendarza działań, zaangażowania Polski w ramach prezydencji unijnej, bo to też może mieć istotny wpływ na kalendarz polityczny - powiedział Komorowski.

Wybory w trakcie prezydencji?

Napieralski ma wątpliwości, czy dobry jest termin wyborów w trakcie prezydencji Polski w UE, która przypadnie na II połowę 2011 roku. - Sprawa wyborów w czasie prezydencji jest o tyle trudna, że jeśli chcemy budować silną pozycję Polski w Europie nie możemy zajmować się wewnętrznymi sporami, a przy okazji katastrofy smoleńskiej widzimy, że w polskiej polityce spory i kłótnie mogą zepsuć każdą dobrą inicjatywę - podkreślił.

Pierwsze przymiarki do list

Przewodniczący SLD powiedział, że jego partia już podjęła decyzję o pracy nad programem wyborczym przed wyborami i przygotowania organizacyjne. Nie chciał jednak mówić jeszcze o listach wyborczych. - Do jesieni jeszcze daleko i do list też - zaznaczył.

Jednak - jak mówią nieoficjalnie działacze Sojuszu - trwają już pierwsze "przymiarki" do list wyborczych. Realnie jednak listy wyborcze będą gotowe na przełomie wiosny i lata.

Sam Napieralski, pomimo, że zdecydował się na przeprowadzkę do Warszawy, będzie najprawdopodobniej kandydował ze Szczecina. Tam chce również startować poseł Bartosz Arłukowicz. - Szczecin to moje naturalne środowisko polityczne - podkreślił.

W Warszawie liderką listy może zostać wiceszefowa Sojuszu Katarzyna Piekarska. W Rzeszowie z "jedynki" najprawdopodobniej wystartuje wiceszef klubu SLD Tomasz Kamiński, w Radomiu - inny z wiceszefów klubu Marek Wikiński, a w Opolu - Tomasz Garbowski. W Gdańsku wystartować miałby Krzysztof Andruszkiewicz, a w Krakowie Krzysztof Gondek.

Jak mówią współpracownicy Napieralskiego, chciałby on, by z list Sojuszu do sejmu weszło też sporo "nowych twarzy". Dlatego niewykluczony jest start w Płocku sekretarza rady mazowieckiej partii Krzysztofa Gawkowskiego, w Łodzi Dariusza Jońskiego (kandydował na prezydenta miasta), w Szczecinie Jędrzeja Wijasa (również startował na prezydenta miasta).

Niektórzy politycy Sojuszu starszego pokolenia otrzymają najprawdopodobniej propozycję startu do senatu. W tym kontekście mówi się m.in. o Ryszardzie Kaliszu i Wacławie Martyniuku.

Wykluczony jest najprawdopodobniej start byłych premierów Leszka Millera i Józefa Oleksego.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (228)