PolskaDlaczego nie chcą przenieść śledztwa ws. Amber Gold?

Dlaczego nie chcą przenieść śledztwa ws. Amber Gold?

Mimo zapowiedzi i postulatów, by sprawę, która dotyczy trójmiejskich układów, prowadziła prokuratura w innym mieście, Prokuratura Generalna nie widzi takiej potrzeby. Trójmiejski wymiar sprawiedliwości, który w sprawie oszusta z Amber Gold zaliczył masę wpadek, dalej będzie rozstrzygał w tej kwestii! Chociaż i prokuratorzy i sędziowie mają dyscyplinarne postępowania i grożą im dymisje.

Dlaczego nie chcą przenieść śledztwa ws. Amber Gold?
Źródło zdjęć: © Katarzyna Naworska / newspix.pl

19.09.2012 | aktual.: 19.09.2012 09:45

Historia nieprawdopodobnych wprost zaniechań i błędów gdańskich prokuratorów, sędziów i kuratorów doprowadziła do tego, że Marcin P. przez lata nie niepokojony zbytnio przez nikogo mógł prowadzić kolejne interesy i oszukiwać tysiące ludzi. Jak to możliwe, że głównym śledztwem w sprawie piramidy finansowej Amber Gold zajmuje się gdańska prokuratura? Mało tego, Prokuratura Generalna, którą dowodzi Andrzej Seremet (53l.) nie widzi powodów do tego, by śledztwo zostało przeniesione! – Nie ma przesłanek do podjęcia takiej decyzji – powiedział Faktowi Maciej Kujawski z Prokuratury Generalnej.

O tym, że wyjaśnieniem afery Amber Gold absolutnie nie może zajmować się gdańska prokuratura, przekonany jest Edward Zalewski (55l.), szef Krajowej Rady Prokuratury. – Gdy w sprawie występuje tak dużo błędów, to dla dobra postępowania i prokuratury powinno się je przenieść do innej jednostki – mówi Zalewski.

O powierzenie sprawy śledczym spoza Gdańska apelował też były minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski (41l.).

– Prokuratura powinna przenieść to śledztwo poza gdańską apelację. Niech nikt nie ma wątpliwości, że zrobiono wszystko, aby tę sprawę dokładnie wyjaśnić. Że nie robią tego znajomi podejmujących wcześniej decyzję. Jesteśmy to winni poszkodowanym, którzy wpłacili swoje pieniądze na „gwarantowany zysk z inwestycji w złoto” – powiedział Faktowi były minister Krzysztof Kwiatkowski (41l.).

Decyzję o przeniesieniu śledztwa można podjąć „w szczególnie uzasadnionych przypadkach, ze względu na dobro prowadzonego postępowania”. Czy Prokuratura Generalna nie widzi w gdańskiej aferze szczególnego przypadku?

1. Prokurator rejonowa z Gdańska-Wrzeszcza Barbara Kijanko mimo zawiadomienia Komisji Nadzoru Finansowego w 2009 roku nie chciała prowadzić śledztwa w sprawie Amber Gold. Stwierdziła, że nie widzi podstaw do ścigania.

2. Gdy po nakazie Kijanko rozpoczęła śledztwo, poza przesłuchaniem Marcina P. nie zbierała żadnych dowodów i nie weryfikowała zeznań, przewlekała postępowanie i wbrew przepisom podjęła decyzję o jego zawieszeniu

3. Szefowa prokuratury Gdańsk–Wrzeszcz Marzanna Majstrowicz akceptowała decyzje podwładnej i nie zwracała uwagi na skandaliczne zaniechania.

4. Szef Prokuratury Okregowej w Gdańsku Dariusz Różycki jako nadzorujący nie wyłapał zaniechań swoich podwładnych. Nie wiadomo, co stało się w podległej mu prokuraturze z nakazem natychmiastowego prowadzenia śledztwa, które dotarło z Prokuratury Generalnej.

5. Prokurator z Kwidzyna (apelacja gdańska) zgodził się na karę więzienia w zawieszeniu dla Marcina P. choć wiedział, że ten był wcześniej karany za podobne przestępstwa czyli oszustwa i wyłudzenia.

6. Także prokurator z Gdańska nie miał nic przeciwko kolejnemu wyrokowi w zawieszeniu dla Marcina P. Zgodził się nawet na procedurę tzw. dobrowolnego poddania się karze.

7. Kurator Waldemar Laprus z sądu w Malborku, który nadzorował Marcina P. w 2008r. po wyroku za oszustwo nie dopilnował, czy prezes Amber Gold zadośćuczynił oszukanym. Marcin P. nie robił tego i powinien trafić do więzienia.

8. Kurator Marek Lipski z sądu w Gdańsku także zaniedbał swoje obowiązki. Miał nadzorować, czy Marcin P. spłaca oszukanych przez siebie ludzi. Nie zrobił tego. Ale to nie wszystko. Ministerstwo sprawiedliwości podejrzewa, że przekazał sądowi fałszywy dokument o tym, że prezes Amber Gold spłacał poszkodowanych.

9. Prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku Ryszard Milewski podczas dziennikarskiej prowokacji ustalał termin posiedzenia sądu w sprawie aresztu Marcina P. Sugerował, że skład podejmujący tę decyzje to „zaufani ludzie” i premier nie musi się martwić.

10. Milewski pojawiał się też w śledztwie dotyczącym prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego. W kluczowym momencie wizytę w jego domu złożył jeden z podejrzanych, który też sprzedaje samochody innym gdańskim sędziom.

Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Premier wraca do formy

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1056)