Dlaczego Le Pen odniósł sukces - opinie politologów
W drugiej turze wyborów prezydenckich - 5 maja - Jean-Marie Le Pen, przywódca skrajnie prawicowego Frontu Narodowego, będzie grał kartą lewicy lat sześćdziesiątych uważa Florance Foucher, politolog z renomowanej francuskiej Szkoły Nauk Politycznych.
22.04.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Już widzieliśmy to w niedzielę: Le Pen zaczyna adresować swoje przemówienia do ludzi o niskim statusie społecznym, do robotników, opowiada się za obroną słabych i pokrzywdzonych, sytuuje się blisko ludu - twierdzi Florance Foucher. To typowy język ruchów lewicowych z lat sześćdziesiątych - wyjaśnia.
Jedną z pierwszych deklaracji Jospina w tej kampanii wyborczej było oświadczenie "nie jestem socjalistą", a cały jego program nie był zbyt lewicowy, między Chirakiem a Jospinem nie było zbyt dużych różnic - uważa Gilles Corman, politolog w instytucie badania opinii publicznej SOFRES.
Teraz paradoksalnie, Le Pen przejmuje język tej lewicy, dla której Jospin nie był wystarczająco na lewo, dlatego oddała swój głos na mniejsze partie polityczne.
Jospin, pewny zakwalifikowania się do drugiej tury, nie doceniał konieczności zmobilizowania lewicy już w pierwszej turze - mówi Foucher. W niedzielnych wyborach startowało siedmiu kandydatów lewicy - Lionel Jospin, Robert Hue, Noel Mamere, Christiane Taubira i troje kandydatów trockistowskich - Arlette Laguiller, Olivier Besancenot, Daniel Gluckstein.
Zdaniem Gillesa Cormana, coraz bardziej widoczna jest atomizacja francuskiego życia politycznego, pustka na scenie politycznej. Zanik poparcia dla wielkich partii i oddawanie głosów na mniejsze, wstrzymywanie się od głosowania - wszystko to wskazuje na brak zaufania do rządzących - wyjaśnia Corman.
Według niego, te wybory są nietypowe - ponieważ żaden z kandydatów (Chirac i Jospin) nie był w opozycji - obydwaj byli postrzegani jako ci, którzy mieli władzę. Gdyby Jospin był w opozycji, z pewnością udałoby mu się zjednoczyć lewicę i przejść do drugiej tury.
Jak twierdzi Foucher, w drugiej turze 5 maja Jacques Chirac jawi się z kolei jako kandydat establishmentu, a także kandydat tych wszystkich, którzy nie chcą dopuścić, by Le Pen został prezydentem.
Zdaniem Fouchera, wybory pokazały jak bardzo rozproszona jest francuska scena polityczna. Wynik pierwszej tury oznacza również odrzucenie przez Francuzów polityków i partii politycznych - uważa politolog.
W tej sytuacji przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi (w czerwcu br. - PAP), gdyby lewicy udało się zmobilizować, może dojść do kolejnej kohabitacji - współrządzenia prezydenta i rządu, wywodzących się z różnych opcji politycznych - uważa Foucher. (aka)