Dlaczego katolicy mają problem z radiem ojca Rydzyka - Komentarz Internauty
Najniebezpieczniejsze kłamstwa to prawdy nieco zniekształcone – głosi sentencja. Można ukuć następną: najgorszy wróg to prawie przyjaciel. Takie myśli miewają chrześcijanie rzymscy w Polsce, kiedy myślą o toruńskiej rozgłośni.
12.12.2005 17:56
Pragnę uprzedzić wszystkich, którzy są niechętni krytyce ojca Rydzyka: tak, jestem agentem międzynarodówki żydowskiej, masonerii, środowisk liberalnych oraz opłacanym członkiem światowych struktur, które chcą zniszczyć Polskę; poza tym nie jestem Polakiem – mówię tylko po polsku, moja wiara jest mydleniem oczu, a czynione wyznania biorą się z czystej obłudy. Tyle wstępu.
Jeśli chodzi o radio ojca Rydzyka boli mnie, że w jednej chwili występuje na jego antenie Andrzej Lepper – człowiek mający lewicowe, a najpewniej zupełnie dowolne poglądy np. na aborcję a dosłownie w chwilę później jakiś Bogu ducha winny zakonnik mówi już o miłości, miłosierdziu, modlitwie. Co jest ważniejsze można spytać – pan Andrzej czy Ewangelia? Jedno i drugie podaje się z równą powagą.
Boli mnie strach, jaki budzi ojciec Rydzyk w politykach. Oni wiedzą, że narażenie się temu środowisku równa się wyzwaniem ich od najgorszych na antenie (oczywiście będą to opinie słuchaczy, z którymi prowadzący nie ma nic wspólnego). Radio ojca Rydzyka używa naturalnego u ludzi szacunku dla religii po to, żeby pod tym płaszczykiem uprawiać politykę i zwalczać przeciwników. Każdy, kto sprzeciwia się politycznej linii radia, jest wrogiem i można, a nawet trzeba go atakować, mniejsza nawet za co.
Boli, że setki tysięcy słuchaczy karmi się na zmianę politycznymi bredniami i katechezą, teorią spiskową i modlitwą, bezpodstawnymi oskarżeniami przeciwników politycznych i głoszeniem miłosierdzia. Świadomie wierzący może dostać zawrotu głowy, a co dopiero bezbronne wobec takich metod słuchaczki, na których testowane są metody manipulacji. One później są święcie przekonane, że jest jakiś światowy spisek, że Niemcy chcą zniewolić Polskę, że nazwanie kogoś Żydem jest obelgą.
Naprawdę boli mnie jako chrześcijanina następujący fakt: skoro jakiś świątobliwy ojciec uczy mnie Ewangelii, a potem bez mrugnięcia okiem słucha, jak pan Macierewicz albo pan Bender wygadują piramidalne bzdury, to zaczynam się zastanawiać: jeśli ów ojciec jest tak bezradny intelektualnie wobec politycznych hochsztaplerów, to czy na pewno jest wiarygodny jako katecheta? Przecież egzegeza biblijna, na której powinna chyba bazować homiletyka, wymaga użycia w pierwszym rzędzie metod krytyki naukowej, a więc rozumu.
Boli mnie jeszcze bardziej, że przełożeni polskiej prowincji redemptorystów ujawniają zbieżne z ojcem Rydzykiem poglądy polityczne, albo co gorsza nie są w stanie przywołać go do porządku. Ojciec Rydzyk nie musi dziś podporządkowywać się nikomu; w praktyce jest wyjęty, dzięki swoim mediom, z hierarchicznej struktury Kościoła. Jeden z artykułów „Misji Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela w Kościele” zaczyna się takimi słowami: „Wszyscy redemptoryści zawsze posłuszni Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła…”. Wszyscy, oprócz ojca Rydzyka. Uderzająca jest także bezsilność biskupów. Benedykt XVI zwrócił się ostatnio do nich, by zrobili z wymykającym się dyscyplinie radiem porządek – tak można odczytać fragment Przesłania Papieża do polskich biskupów: Katolickie rozgłośnie radiowe i telewizyjne „mogą (…) wypełniać cenne zadanie w dziele nowej ewangelizacji i przekazywania Katolickiej nauki społecznej Kościoła. (…) Ponieważ jednak wykonują dzieło duszpasterskie, konieczne jest, aby miały otwarte i pełne zaufania
relacje z Biskupami, ze względu na odpowiedzialność właściwą im na tym polu.” Komentarz zbędny.
Trudno wierzyć w nawrócenie kogoś na rozsądek - w końcu nawet ojciec Rydzyk ma zapewne szlachetne intencje. Jeśli ktoś chciałby usunąć go z funkcji, tysiące sympatycznych pań stanęłoby za nim murem i zapewne nie wahałyby się obwołać go głową kościoła toruńskiego. Wszystko wskazuje więc na to, że w kwestii nie do końca katolickiego głosu w naszych domach skazani jesteśmy na bezsilność.
Albert Brevis