Dlaczego Belka zaskakuje?
Marek Belka ma umożliwić powrót Aleksandra
Kwaśniewskiego do życia partyjnego i pokierowanie przez niego
"nową lewicą", wolną od grzechów SLD Leszka Millera - tak
niektórzy politycy interpretują zaskakujące decyzje personalne
premiera, pisze "Rzeczpospolita".
10.08.2004 | aktual.: 10.08.2004 07:13
To raczej doraźna taktyka, wymuszana przez brak stałego zaplecza partyjnego - mówią inni.
Według "Rz", premier Marek Belka wyspecjalizował się w tyleż spektakularnych, ile wywołujących gwałtowne reakcje własnego zaplecza politycznego decyzjach personalnych.
Najpierw była nominacja na ministra zdrowia dla Marka Balickiego z SdPl, co zaskoczyło i oburzyło SLD. Potem powołanie Lecha Nikolskiego z SLD na sekretarza stanu, pełnomocnika rządu ds. narodowego planu rozwoju - czym z kolei zirytowała się SdPl. Wreszcie Andrzej Ananicz, którego zapowiedź nominacji na szefa Agencji Wywiadu wywołała gwałtowny sprzeciw Sojuszu, podobnie jak zapowiedź powołania na stanowisko wiceminister edukacji Anny Radziwiłł, kojarzonej z Unią Wolności - przypomina dziennik.
Dlaczego Belka to robi? Czy naprawdę chce tak narazić się swojemu zapleczu, by w październiku nie otrzymać wotum zaufania od Sejmu? - stawia pytania "Rz".
Politycy i socjologowie, z którymi rozmawiała "Rz", skłaniają się ku teorii, że jest to próba budowy nowego obrazu lewicy jako formacji niezawłaszczającej państwa, potrafiącej współpracować z różnymi środowiskami. Z taką interpretacją zgadzają się nawet częściowo politycy SLD.