"Dla Kaczyńskiego Marta może być potencjalnym kłopotem"

"Letniość" w relacjach rodzinnych można było zauważyć w zeszłym roku podczas kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego. Marta w ramach ocieplania wizerunku stryja zdecydowała się jedynie na serię fotograficznych "ustawek" i parę wywiadów dla prasy kobiecej. - Więcej chemii, mimo wielu zabiegów, nie udało się między nimi wykrzesać - przyznaje Joanna Kluzik-Rostkowska, wówczas szefowa sztabu Kaczyńskiego.

Problemem okazał się też drugi mąż Marty - Marcin Dubieniecki. Jarosław Kaczyński nigdy go nie zaakceptował. Nie pojawił się nawet na ślubie. "Od początku uważał go za koniunkturalistę, człowieka, który szybko zasmakował w medialnej popularności wynikającej ze skoligacenia się z prezydencką rodziną, generalnie za człowieka próbującego dzięki rodzinnym związkom budować własną pozycję polityczną" - czytamy we "Wprost".

Tygodnik podkreśla, że w obecnej kampanii coraz częściej pojawia się pytanie - kto jest spadkobiercą politycznej spuścizny po Lechu Kaczyńskim: córka czy brat bliźniak? Warto przypomnieć niedawną wypowiedź Marty, która zakazała ludziom z PJN powoływania się na dziedzictwo jej zmarłego ojca. Gdyby zrobiła to samo wobec PiS, partia mogłaby za to słono zapłacić. "Wprost" podkreśla, że kontynuacja dzieła brata ma być siłą napędową partii Jarosława Kaczyńskiego w nadchodzącej kampanii.

"Marta dla prezesa jest potencjalnym atutem, ale i potencjalnym kłopotem. Dla Marcina Dubienieckiego zaś jest jedyną szansą na zaistnienie" - konkluduje gazeta.