PolskaDla jednych cud, dla drugich tylko bakteria. Tajemnica hostii z Legnicy

Dla jednych cud, dla drugich tylko bakteria. Tajemnica hostii z Legnicy

• W minionym tygodniu biskup legnicki ogłosił, że w jednej z parafii doszło do zdarzenia noszącego znamiona cudu eucharystycznego
• Naukowcy są sceptyczni, wskazując, że taki sam efekt powoduje jedna z bakterii odkryta w XIX wieku
• Kościołowi nie spieszy się z oficjalnym uznaniem cudów, czasem następuje to dopiero po 100 latach
• Wierni jednak już są przekonaniu o cudzie, składając kolejne świadectwa cudownych uzdrowień i przemian duchowych

Dla jednych cud, dla drugich tylko bakteria. Tajemnica hostii z Legnicy
Źródło zdjęć: © YouTube | screen

11 kwietnia biskup legnicki Zbigniew Kiernikowski wydał komunikat w sprawie wydarzenia, do jakiego doszło 25 grudnia 2013 r. w kościele św. Jacka w Legnicy. Tego dnia w trakcie rozdawania komunii jedna z hostii spadła na ziemię, następnie podniesiono ją i - zgodnie z przewidzianymi na taką okoliczność przepisami - włożono do naczynia z wodą. Gdy po pewnym czasie pojawiły się na niej czerwone przebarwienia, zlecono jej zbadanie w Zakładzie Medycyny Sądowej we Wrocławiu. Wyniki zdaniem biskupa wskazują, że doszło do zjawiska mającego znamiona cudu eucharystycznego.

Hostia z mięśniem serca w stanie agonii

Więcej szczegółów przedstawiono na zwołanej później konferencji prasowej, na której poinformowano o wszystkich podjętych działaniach mających potwierdzić lub wykluczyć zaistnienie cudu. Hostię przekazano do badań zakładowi medycyny sądowej we Wrocławiu, gdzie jednak badacze mieli wątpliwości, co do jednoznacznego określenia, co mogło spowodować powstanie czerwonego zabarwienia. W tej sytuacji kuria przekazała materiał do badań uczonym z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.

- Tam zastosowano inne metody, wykorzystując m.in. światło UV, które dało tamtejszym profesorom pewność, że te włókna są bardzo podobne do mięśnia sercowego, ale również, że to, co je otacza, jest tkanką łączną - mówił podczas konferencji prasowej ks. Tadeusz Dębski, oficjał Sądu Kościelnego. - Konkluzja nie pozostawiała wątpliwości, że mamy do czynienia z tkanką pochodzenia ludzkiego, z mięśniem serca, poprzecznie prążkowym z widoczną fragmentacją, co zdaniem profesorów może świadczyć o momencie agonii - dodał.

Jednocześnie ks. Dębski przyznał, że to jeszcze nie jest ostateczny dowód i mają zostać przeprowadzone dodatkowe badania.

Na razie sytuacja do złudzenia przypomina zdarzenia, do którego doszło w październiku 2008 r. w kościele św. Antoniego w Sokółce. Tam także doszło do upuszczenia hostii na ziemię i również, zgodnie z procedurą, umieszczono ją w naczyniu z wodą, gdzie komunikant miał się rozpuścić. Po tygodniu zauważono na hostii powstanie czerwonej plamki.

Zbadanie zjawiska powierzono patomorfologom z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Oboje zgodnie orzekli, że materiał przesłany do analizy przypomina włókna mięśnia sercowego. Wyniki zakwestionował jednak przełożony obu uczonych prof. Lech Chyczewski, wskazując, że nie wykonano badań genetyczno-molekularnych, które być może wskazałyby, że pojawienie się czerwonej plamki na hostii wywołała bakteria Serratia mercescens zwana pałeczką krwawą. Biskup białostocki nie zgodził się jednak na dalsze badania, uważając, że nie są one potrzebne.

Jak się później okazało, jedną z osób, która w badanej tkance na hostii dostrzegła komórki mięśnia sercowego, była prof. Maria Sobaniec-Łotowska, gorliwa katoliczka, która m.in. we wrześniu 2012 r. była jedną z sygnatariuszy apelu do polskich parlamentarzystów o wprowadzenie w Polsce ustawowego zakazu stosowania procedury in vitro jako "drastycznie niehumanitarnej".

A może to bakteria?

Bakterię Serratia mercescens jako najbardziej prawdopodobne wytłumaczenie cudów w Sokółce i Legnicy wskazuje też Martyna Franczuk, biotechnolog z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego i popularyzatorka wiedzy z zakresu biotechnologii i mikrobiologii.

- Pałeczka krwawa jest wszędobylska, występuje w otoczeniu ludzi. Często rozwija się na produktach bogatych w skrobię, czyli zrobionych np. z mąki. Preferuje miejsca wilgotne i chłodne - wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską.

Komunikanty używane w trakcie liturgii są produkowane z mąki i wody. Jeśli po upadku na ziemię umieszcza się je w naczyniu z wodą, to są to wręcz idealne warunki do rozwoju bakterii, która wytwarza czerwony pigment do złudzenia przypominający krew, chociaż, jak zaznacza Martyna Franczuk, może się zdarzyć, że w temperaturze powyżej 30 stopni Celsjusza bakteria nie wytworzy barwnika, przez co będzie niewidoczna.

- Trudno mi uwierzyć, aby doświadczony histopatolog mógł pomylić komórki bakterii Serratia marcescens z bardzo charakterystycznymi komórkami ludzkimi, które są na dodatek o wiele większe - mówi biotechnolog, która zwróciła się do kurii legnickiej o szczegółowe informacje na temat przeprowadzonych badań, ale wciąż czeka na odpowiedź.

Wielu wiernych jednak nie wierzy w wyjaśnienia sceptycznie nastawionych naukowców. Po cudzie w Sokółce miejscowy kościół, w którym znajduje się hostia z "Cząstką Ciała Pańskiego" odwiedziło kilkaset tysięcy pielgrzymów. Wielu z nich twierdzi, że po odwiedzeniu Sokółki doznało cudownych uzdrowień lub przeżyło duchową przemianę. Wydano już dwie części książki "Świadectwa łask. Eucharystyczne wydarzenie w Sokółce", w których opisano historie ludzi, którzy dzięki odwiedzeniu kościoła i modleniu się do cudownej hostii zostali uzdrowieni z ciężkich chorób, doczekali się potomstwa, chociaż wcześniej nie mogli mieć dzieci itp.

Kościołowi nie spieszy się z potwierdzeniem cudów

Zdaniem dr. Macieja Krzywosza z Pracowni Badań i Dokumentacji Zjawisk Mirakularnych działającej na Uniwersytecie w Białymstoku, właśnie dlatego Kościołowi nie spieszy się z oficjalnym uznaniem lub wykluczeniem cudów.

- Kościół zajmuje się skrupulatnym badaniem cudów jedynie w przypadku procesów beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych. Jeśli chodzi o inne zjawiska mirakularne, takie jak np. to z Sokółki czy Legnicy, Watykan nie ingeruje, pozostawiając decyzję o tym, jak traktować takie zjawiska miejscowym biskupom - wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską dr Krzywosz. - Wyjątkiem są tylko sytuacje, gdy w miejscu cudu dochodzi do jakichś gorszących scen. Jeśli jednak do miejsca cudu eucharystycznego albo objawienia przybywają tłumy pielgrzymów, aby modlić się, dziękować za doznane łaski, to dla Kościoła ma to sens religijny niezależnie od tego, czy rzeczywiście wyda dekret o uznaniu cudu czy nie - dodaje.

Wydarzeń mających znamiona cudu eucharystycznego odnotowano w historii przynajmniej kilkaset, począwszy od tego, który miał miejsce w 700 r. w Lanciano, gdzie hostia zamieniła się w okrągły fragment ludzkiego ciała, a wino w ludzką krew. Relikwie można tu podziwiać także dziś, a wykonane w latach 70. badania potwierdziły, że są one pochodzenia ludzkiego.

W historii Polski jednym z najbardziej znanych cudów jest poznańska legenda o trzech hostiach, według której w 1399 r. z hostii, które próbowali zbezcześcić Żydzi, miała trysnąć krew.

- Tylko w Polsce powstało 500 obiektów, mówiących o różnego rodzaju cudach eucharystycznych - mówił w 2009 r. ks. dr Jarosław Staszewski, autor pracy doktorskiej dotyczącej cudów eucharystycznych w rozmowie z tygodnikiem "Idziemy".

Zdarza się, że takie cuda miejscowi biskupi oficjalnie uznają dopiero po 100 latach i niewykluczone, że być może równie długo trzeba będzie czekać na oficjalną decyzję w sprawie wydarzeń w Sokółce czy Legnicy.

Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (452)